Inwigilacja z tego co widzę, staje się coraz bardziej powszechnym zjawiskiem ograniczenia wolności słowa. Przekonałem się o tym już w momencie, kiedy moje notki, dotyczące różnych zagadnień społecznych zostały zablokowane. Czy istnieje jeszcze wolność słowa, w którą nikt nie będzie "wchodził z butami"? Czy to co piszę w jakikolwiek narusza Konstytucję czy może raczej moje konstytucyjne prawo do wolności słowa?
Czy będąc posłem nowej kadencji Sejmu RP również będzie wyłączany mi mikrofon, kiedy będę mówił o sprawach niewygodnych dla elity rządzącej Pana Tuska?
Widać w jak bezszczelny sposób są łamane moje podstawowe prawa do wolności słowa, myśli i wypowiadania się na różne, wg mnie, bardzo ważne społecznie tematy.
Czy wracamy do czasów komunizmu, kiedy stosowano podobną inwigilację i blokadę słowa? Kto się tego tak boi... Czy to o czym piszę, nie jest prawdą? Kogo aż tak rażą moje wypowiedzi? Czy blokada jest wyjściem z sytuacji?
Pisarz: Tomasz Matjas.