Tytuł prowokacyjny na blogu kogoś z "Jarkosfery", ale do rzeczy:
Z racji zawodu, dojeżdżałem przeszło trzynaście lat do pracy w odległej wiosce.
A że z zarobkami było różnie, coraz częściej posiłkowałem się "okazjami".
Jako rzetelny, wypłacalny "łebek", miałem znajomych kierowców, zabierajacych mnie regularnie do pracy i z powrotem.
Poza tym została mi umiejetnośc sprawnego i szybkiego "łapania okazji"-nie do pogardzenia.
Wymienialiśmy sie opiniami na temat ogólnej bryndzy w kraju, jednak niezmiennie rozmowy schodziły prędzej czy pózniej na tematy wyborcze.
Okazywało sie, że żaden, dosłownie żaden z moich kierowców-interlokutorów, nie chciał przyznać się do głosowania na Wałęsę przeciw Kwaśniewskiemu.
Po jakimś czasie sam zacząłem celowo zagadywać o to moich przypadkowych towarzyszy podróży i innych pasażerów.
Wynik jak wyżej.
Wygląda że jestem jedynym wyborcą Lecha Wałęsy.
No to jak Panie Prezydencie(były), należy się chociaż liścik z podziękowankami, nie?
Co do tego ma Komorowski?
Ano, teraz, będę przy lada okazji prowokacyjnie pytać wszystkich spotkanych obcych ludzi, na kogo głosowali w drugiej turze.
Jak myślicie, co powiedzą po ostatnich hucznych wtopach i Vacie?