trescharchi trescharchi
1818
BLOG

Unia dała Nam klapsa za Białoruś.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 19

Ktoś zapytał mnie niedawno na Salonie : "ileż można pisać o tym Sikorskim?". Odpowiedziałem, o ile pamiętam - a i dalej tak uważam - że pisać trzeba aż do znudzenia, bo Nasz obecny pan minister spraw zagranicznych powodów do zajmowania się jego (nie)skromną osobą dostarcza aż nadto. Zdaję sobie przy tym sprawę, że niełatwo jest tu uniknąć oskarżeń o zwykłe "czepialstwo"; spotkałem się również z - wartymi zauważenia - opiniami typu "...no cóż, jest jak jest, ale przynajmniej to nie Fotyga". Szkopuł jak dla mnie tkwi w tym, że z każdym rokiem to swoiste "widmo Fotygi" oddala się coraz bardziej, a kolejna kadencja pana Sikorskiego w MSZ staje się pasmem mniej lub bardziej prestiżowych porażek. Rządy PiS-u powolutku zacierają się w pamięci wyborców (współczuję - całkiem serio - spin doctorom PO przy okazji kolejnych wyborów, bo już mało kto będzie pamiętał ów dwuletni "zamordyzm watah Kaczyńskiego" i trzeba będzie obmyślić nową strategię), a zatem pan Sikorski będzie rozliczany za to, co robił, a nie za to, że "nie był Fotygą".

Jasne, propaganda sukcesu ma swoje święte prawa. Jedne ugrupowania uprawiają ją dyskretniej, inne - na sposób Gierkowski - walą po oczach obywateli na całego. PO zaliczam do tej drugiej grupy, do stosowania topornej, łopatologicznej i zmasowanej (media wszelakiego sortu) propagandy. Oczywiście nie jest tak, że PO nie ma się czym pochwalić - ostatecznie, mimo czarnowidztwa opozycji przez pięć lat coś musiało się udać - ale to jednak główny zarzut, zwłaszcza właśnie pod adresem pana Sikorskiego, prawdziwego mistrza (chapeau bas!) autokreacji. Pan Sikorski ma ułatwione zadanie, bo mało który Polak interesuje się na poważnie meandrami dyplomacji; jeśli pan minister Nowak opowiada o jakości kolei, a potem jakiś pasażer fotografuje (i puszcza w świat) zamarznięty sedes, to jego przechwałki da się łatwo zweryfikować. Przechwałki MSZ-u, że wreszcie jesteśmy traktowani poważnie i z należnym Nam szacunkiem - o, tutaj sprawa jest o wiele trudniejsza do sprawdzenia. Pan minister jest człowiekiem niegłupim i doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej przewagi informacyjnej, toteż w najlepsze z niej korzysta.

Dlatego tym większe zdziwienie w oczach Polaków budzą wiadomości, które zdołały się przez tą "skorupę sukcesu" przedrzeć; przykład ostatniego - przepraszam za złośliwy kolokwializm - "łażenia po prośbie" do pani Ashton w sprawie zwrotu wraku Tupolewa jest tego najlepszym przykładem. Polska polityka zagraniczna - w mojej opinii - nie ma na siebie najmniejszego pomysłu; to raczej zlepek przypadkowych, przeważnie piarowskich działań nie noszących znamion jakiejkolwiek długofalowej strategii. I to mimo stwarzania Nam niemałych szans - konia z rzędem temu, kto wskaże wymierne korzyści z pierwszej Polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, nie licząc ładnych klombów kwiatów w Warszawie. Miast wyrabiania sobie pozycji lidera w regionie - do czego wielkością terytorium i liczebnością mamy prawo pretendować - musimy przełykać kolejne gorzkie pigułki, związane z kompromitacjami na kierunku wschodnim. Tu afera z paniami lekkich obyczajów, tam wynajmowanie od kumpla Łukaszenki nieruchomości pod ambasadę, i tak dalej, i tak dalej. Będę to powtarzać jak mantrę - Unia Europejska (cokolwiek sądzić o jej spójności i biurokracji) nie jest tworem głupim; obserwuje i wyciąga wnioski.

I dlatego - a piszę to z żalem, bo chociaż pan Sikorski nie jest z mojej bajki politycznej, to jest reprezentantem Rzeczypospolitej i zawsze trzeba trzymać zań kciuki - obawiam się, że rzeczywistość wygląda zgoła inaczej, niż podaje Nam w lukrowanych opisach sam pan minister. Myślę, że nie jesteśmy w stanie rozmawiać z europejskimi partnerami jak równy z równym; myślę, że pan Sikorski nie cieszy się w środowisku swoich zachodnich kolegów taką estymą, jaką chciałby się cieszyć. Myślę wreszcie, że gdyby "był Fotygą", to tuziny jego większych i mniejszych wpadek byłyby przez Polskie i zagraniczne media bezlitośnie wałkowane do znudzenia. Jego szczęście - znalazł się po właściwiej stronie, gdzie cieszy się pewnym parasolem ochronnym. Jak długo jeszcze - to się zobaczy.

Na razie dostaliśmy od Unii kolejnego klapsa: coroczne sprawozdanie Parlamentu Europejskiego na temat przestrzegania praw człowieka zawiera "ubolewanie" nad działaniami Polskich (ale i litewskich) urzędników pana Sikorskiego. Oberwało się nam za "sprawę Bialackiego"; nie pierwszy to i niestety pewnie nie ostatni przykład na to, że (podobnie jak cała UE zresztą) nie umiemy sobie wypracować klarownej strategii względem Białorusi i w ogóle najlepiej by było, gdybyśmy nie musieli z nią graniczyć, a Polaków stamtąd traktowałoby się jak dajmy na to diasporę Polską w Kazachstanie, czyli gdzieś tam są, super, zaprośmy ich co jakiś czas na święta i tyle. Nawet europoseł PO, pan Zalewski zgadza się, że z "...faktami trudno dyskutować", aczkolwiek zaznacza, że większą winę ponosi w tej kwestii Polska prokuratura niż MSZ. Ktoś jednak w resorcie swoich obowiązków też nie dopilnował, i przez opieszałość współpracowników pana Sikorskiego człowiek jawiący się jako przyjaciel Polski, na Polskę liczący, dostał niezły wyrok w łagrze.

Co jakiś czas przeciekają do Nas takie małe informacje, z pozoru nie połączone ze sobą: ktoś Nas gdzieś napomina, ktoś zwraca uwagę, ale w sumie można pomyśleć, że drobnostki. Tylko jak się ułoży wszystkie te maleńkie kamyczki na kupę, to powstanie całkiem zacna piramidka, stanowiąca jaskrawy dowód, że pan Sikorski jest naprawdę złym ministrem. Cóż jednak począć, jesteśmy nań skazani; przecież - było nie było - jest "mniejszym złem". Chyba jednak nie tędy droga.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka