trescharchi trescharchi
1160
BLOG

Kamienica.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 21

 

 

Przedstawiciel nowego właściciela ostrzegł nas, że jak nie będziemy płacić, mieszkania zostaną z nas opróżnione” – to komentarz lokatorów kamienicy na warszawskim Mokotowie w sprawie podwyżki czynszu. Czynsz został podwyższony, chociaż w mieszkaniach nie ma centralnego ogrzewania i ciepłej wody. 1 grudnia ubiegłego roku kamienicę przejął pan Jakub Rudnicki. Przez ostatnie kilka lat pan Jakub pracował w stołecznym ratuszu na stanowisku zastępcy dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami. Zajmował się tak zwanymi „decyzjami zwrotowymi”, czyli reprywatyzacją nieruchomości; między innymi sprawą tejże właśnie kamienicy. Platforma Obywatelska z Mokotowa, rządząca w dzielnicy chciała nieruchomość wystawić na przetarg z racji tego, że w 100 procentach należała do miasta.

Tymczasem pojawiła się z roszczeniami spadkobierczyni byłej właścicielki. Samorządowe Kolegium Odwoławcze unieważnia decyzję PRL-owskich władz odnośnie odmowy praw do budynku dla tej rodziny. Miejskie Biuro Gospodarki Nieruchomościami ma obowiązek na nowo rozpatrzyć wniosek o zwrot majątku. Po latach okazuje się, że prawa do kamienicy od spadkobierczyni zakupili…rodzice wicedyrektora, a zatem syn i jego Biuro rozpatrują dokumenty potrzebne do wydania decyzji zwrotowej. Kiedy pan Rudnicki odchodzi z ratusza, prędko nabywa od rodziców prawa do nieruchomości. Decyzja o zwrocie nieruchomości zapada w pół roku po odejściu Rudnickiego; dokumenty wędrują już pod jego adres.

O tej dziwnej i niezręcznej sytuacji mówiło się na mieście bardzo dużo. Gdzieś na jesieni 2013 roku Platforma Obywatelska wpada w panikę; zbliża się referendum, opozycja tylko czyha na wszelkie ślady nieprawidłowości. Efektem szybkiej i cichej kontroli ratusza jest konkluzja, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Wprawdzie w grę wchodzili krewni pierwszego stopnia, ale wicedyrektor Rudnicki wyłączył się z postępowania. Żadnych uwag i zaleceń pokontrolnych nie było.

Opozycyjni radni akceptują tłumaczenia ratusza, że przepisy zostały zachowane, ale podkreślają, iż to wysoce nieetyczne, by urzędnik czy jego najbliższa rodzina nabywała nieruchomości, o których losie decyduje komórka zarządzana przez tego urzędnika. Wskazują, że wicedyrektor Rudnicki miał głęboką wiedzę na temat toczących się postępowań i mógł po prostu „wybrać” sobie sprawę, która zakończy się szybko i gładko. Na pewno dzięki posiadanym dokumentom i doświadczeniu zawodowemu orientował się na rynku lepiej niż ktokolwiek inny.

Dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami twierdzi, że o interesach swojego byłego wicedyrektora dowiedział się przypadkiem. I to dopiero wtedy, kiedy Rudnicki zrezygnował ze stanowiska. Tymczasem Rudnicki w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przekonuje, iż po transakcji odkupienia roszczeń przez jego rodziców opisał sytuację w notatce służbowej, która trafiła do rąk Hanny Gronkiewicz – Waltz (jeśli tak, to wówczas HGW byłaby poinformowana odpowiednio wcześniej, skąd więc panika i kontrole przed referendum?) oraz jego własnego dyrektora. Któryś z nich zatem najzwyczajniej w świecie kłamie.

Jak twierdzi stołeczna „Wyborcza”, sprawa jest rozwojowa.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka