Cały dzisiejszy dzień serwisy informacyjne wszystkich, bez mała, stacji telewizyjnych "uginały się" od biadolenia wszelkiej maści polityków, komentatorów i publicystów nad "nieszczęściem", jakie wczoraj przetaczyło się ulicami Warszawy. Chodzi, oczywiście, o manifestacje, których było ponoć 23, z czego 2. najważniejsze to Marsz Niepodległości i demonstracja jego antagonistów skupionych wokół Porozumienia 11 Listopada. Głosom oburzenia nie było końca! Że jak można było dopuścić do przemarszu faszystów, że jak mogła pani prezydent H. Gronkiewicz-Waltz dopuścić do tylu demonstracji w takim dniu, w jednym miejscu i czasie (tu akurat, tanim kosztem, kapitał polityczny starało się zbić SLD). Że Policja, a to nieporadna, a to brutalna. Że pobici, poturbowani, ranni. A mi w sam raz się bardzo podobało! Bo dlaczego nie? Dlaczego ktokolwiek miałby komukolwiek czegokolwiek zabranić manifestować? O to, chyba, chodzi w demokracji, nieprawdaż? A i cel edukacyjny osiągnięty: pewne, że więcej osób obejrzało telewizyjną relację z tego prologu ulicznego niż z pięknej i podniosłej - ale też dość kostycznej - uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza, więc może i pokuszą się o poznanie przyczyny wydarzeń. A i swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa, w sposób kontrolowany i dość bezpieczny w sumie, spuszczony... A że ten i ów oberwał, tu i ówdzie? No cóż, jak mówi stare porzekadło: gdzie drwa rąbią, tam i wióry lecą.
O Prezesie Prawa i Sprawiedliwości pana Jarosława Kaczyńskiego można już spokojnie mówić i pisać w czasie przeszłym. Niedokonanym, co prawda, ale, ani chybi, przeszłym. Choć jeszcze nie tak dawno pisałem na łamach S24, że niechybny koniec formalnego Prezesa PiS nastąpi po kolejnej porażce wyborczej jego partii jesienią 2011 r. O ile jeszcze 3 dni temu poddawałem w wątpliwość przyszły polityczny byt J. Kluzik-Rostkowskiej (et consortes), usuniętej Z PiS "twardą ręką" Jarosława Kaczyńskiego. O tyle przedwczorajszy występ europosła Michała Kamińskiego w TVN24 i dzisiejsza konferencja prasowa posła Pawła Poncyljusza z popieranym przez PO kandydatem na prezydenta Wejherowa, przy praktycznym braku reakcji Pana Prezesa, świadczy bezsprzecznie o jego gwałtownym - choć jednak dość zaskakującym - politycznym kresie. Żal - szczerze trochę żal - tych 20. minionych lat w polityce, postaci, w sumie, nietuzinkowej. Szkoda tym większa, że w jego miejsce nadchodzi prawdziwe monstrum polityczne, Ziobrem zwane... to się będzie działo, aż strach pomyśleć...