Do napisania kilku słów w sprawie poniedziałkowego wyjazdu b. minister SZ pani Anny Fotygi i pana posła Antoniego Macierewicza, z listem Pana Prezesa do republikańskich kongresmenów, z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej - skłoniła mnie nader nerwowa - wręcz paniczna - reakcja rządu. Rząd ustami swego rzecznika, pana Pawła Grasia, nazwał to totalnym skandalem, ocierającym się o zdradę stanu. Podobnie przesadzona była reakcja doradcy pana prezydenta - profesora Tomasza Nałęcza (choć jego analogia - porównująca tę wyprawę do XVIII-wiecznych wypraw szlacheckiej hołoty na obce dwory, w poszukiwaniu pomocy przeciwko własnemu rządowi - jest wyjątkowo trafna). Szanowni Panowie - spokojnie. Bo jeszcze kto gotów pomyśleć, że to, bez wątpienia, narodowe nieszczęście z dn. 10.04.2010 r., ma naprawdę jakieś drugie dno.
Co do samej wizyty - toż to czysty folklor polityczny. Niech jadą, ciekawe kto ich przyjmie za oceanem? Co prawda republikanie ostatnio w natarciu (i słusznie, bo obecny gość Białego Domu strasznie cieniutki) co nie oznacza jednak, że taki Peter King to Charlie Wilson (który swego czasu porwał przeciw radzieckiej interwencji w Afganistanie cały amerykański Kongres). Nie ten czas, nie ci ludzie... Nie mówiąc już o przedmiocie obecnej "interwencji"... Swoją drogą, ciekawe ilu obecnych amerykańskich kongresmenów wskazałoby bez chwili zastanowienia Polskę na politycznej mapie świata?
Jedno tylko lekko niepokoi - jak nie wstyd wspominanym "podróżnikom" epatować na arenie międzynarodowej tą kompromitacją Polski? Zamiast siedzieć cichutko i tu skrzętnie wyjaśniać te na wskroś polskie skrajne niechlujstwo i lekkomyślność, aby więcej nie dopuścić to takiej katastrofy, to jadą opowiadać w świecie, że jest taki naród na kuli ziemskiej, który pakuje na pokład jednego samolotu połowę swojej elity z prezydentem na czele! Jakby kto jeszcze nie słyszał, to teraz na pewno usłyszy. Jak to się w Ameryce nazywa: "polish jokes", czy jakoś tak?
Stanisław Cat-Mackiewicz sojusze II Rzeczypospolitej nazywał egzotycznymi. A czymże innym jest dzisiejsza wyprawa elity intelektualnej PiS, jak nie egzotyczną wycieczką? Mała sugestia: w meksykańskich Cancun czy Acapulco, ewentualnie na Dominikanie, ładniejsza pogoda. Może się jeszcze uda przebukować bilety?