Jak to w przypadku każdej afery bywa, komentarzy jest bez liku. I jak to zawsze bywa w przypadku komentarzy bez liku, wiele wydaje się całkiem słusznych, wiele innych częściowo, a jeszcze wiele innych całkiem chybionych.
Nie inaczej sprawy się mają z aferą nagraniową. Mimo to, jeden casus wykracza poza ramy owej różnorodności. Otóż spotkałem się z opinią, że rozmowa Sienkiewicz-Belka przeczy idei niezależności NBP. I opinii tej nie wygłosił któryś z moich kolegów alkoholików po flaszce czy dwóch, ani któryś z moich kolegów narkomanów po działce czy dwóch. Bynajmniej. Usłyszałem ją w mediach, z ust osób zajmujących się polityką za pieniądze zabierane pod przymusem od nas wszystkich (czyli tzw. podatków, gdyby ktoś nie wiedział).
Jakiś minister coś negocjuje z szefem banku centralnego i to ma dowodzić zależności tego drugiego od rządu? Paniom i panom, którzy doszli do takiego wniosku, pozwolę sobie nakreślić definicję pojęcia zależności, bo najwyraźniej kompletnie jej nie rozumieją. Bycie zależnym od kogoś oznacza m.in. wykonywanie jego poleceń bez zastrzeżeń. Nie ma mowy o żadnych negocjacjach. Jeżeli takowe muszą być prowadzone w celu osiągnięcia jakiegoś rozwiązania, fakt ten bezpośrednio przeczy definicji zależności, ergo potwierdza niezależność.
Kiedyś słowniki były drogie. Teraz są za darmo w internecie. Polecam W.P.P. politykom zaglądanie do nich.
