Voit Voit
221
BLOG

To ma sens

Voit Voit Polityka Obserwuj notkę 28

Oglądam sobie właśnie zdjęcia z Krakowskiego Przedmieścia. Różne. Tu sztuczne kwiatki, tam zdjęcia w ramkach albo i bez, tu jakieś tablice z hasłami, tam pani siedząca na krzesełku. Chwilę potem na You Tube łapię Prezesa Kaczyńskiego, przedzierającego się pod krzyż - obok niego biegnie niewiasta dzierżąca wysoko krucyfiks obwiązany biało-czerwoną wstążką, kilka rozmodlonych pań rzuca mu się do rąk. Jakiś pan coś dziwnego skanduje przez megafony, reszta tłumku zawodzi religijne pieśni. Wśród nich polityk, przywódca partii opozycyjnej. Wieczorny marsz z pochodniami. Kojarzy mi się to jak najgorzej. Takie marsze i takie pochodnie kiedyś podpaliły Europę. Nikomu to jakoś nie wpada do głowy. Może jestem przewrażliwiona?

Kilka dni temu byłam na weselu – takim wiejskim. Przyznam, że na taką imprezę trafiłam pierwszy raz w życiu. Baloniki na druciku, pijana, zachrypnięta kapela, zalani w trupa goście, jakieś dziwne, nieznane mi do tej pory zabawy - kradzenie butów, skakanie przez wiązanki kwiatów… Panie w tanich sukienkach, ufryzowane na gwiazdy, wypomadowani panowie w tanich garniturach i butach z optymalnie długimi czubkami. W tym wszystkim trzeźwa - ale kompletnie wymordowana - młoda para, która usiłuje zrobić dobrą minę do złej gry. Panna młoda w sukni z wypożyczalni i welonie uśmiecha się promiennie. Miał być Wielki Świat, a wyszedł jakby mniejszy…

Wizyta u pewnej pani - dom na wysoki połysk, tralki, tuje i kostka Bauma. W środku obowiązkowa witryna z wypolerowanym szkłem, jamnik, dwa skórzane fotele („holenderskie”) i kryształ ze sztucznymi kwiatami. Na meblościance gipsowe figurki piesków i kotków. Na ścianie Jezus z sercem gorejącym w złotych ramach. Pod oknem zasłoniętym ciężkimi, upiętymi storami kolekcja kwiatów doniczkowych na wysokich podstawkach. W powietrzu zapach pasty do mycia podłóg. Idealna, sterylna czystość. Na kanapie wstydliwie wepchnięta pod poduszki lektura młodszego syna. Jedyna rysa na nieskazitelnym domu.

Jakiś obrazek sprzed kilku miesięcy - odpust. Tłum ludzi. Tu procesja, tam obarzanki. Panowie za węgłem kościoła popijają piwko z puszki, zerkając, czy ksiądz ich nie widzi. Wszystko w rytm disco-polo puszczanego na jakimś stoisku. Grupa dzieci przystępujących do Komunii idzie do kościoła - dziewczynki w sukniach przypominających ślubne, chłopcy w sztywnych garniturach pod krawatem. Za dziećmi matki, strofujące i poprawiające opadający welon. Któraś z nich naplutą chusteczką czyści synowi buty. Pod kościołem tłum zamówionych fotografów. Mają żniwo.

 

W telewizji jakieś nieznane mi gwiazdki prężą się do obiektywów - jedna ma za duże buty, druga jakąś przedziwną kieckę, kupioną na wyprzedaży. Na pierwszym planie pani Cichopek - dziewczyna z sąsiedztwa. Obiekt marzeń i westchnień. W tle przemyka „polska Angelina Jolie”, a na scenie niejaka Doda Elektroda namawia do oddawania szpiku kostnego. Moja szesnastoletnia sąsiadka pieje z zachwytu - czerwony dywan, Wielki Świat. Może kupi coś takiego w lumpeksie.

Wróciłam na You Tube i jeszcze raz popatrzyłam na Prezesa - wychowanego w inteligenckim domu, zapchanym książkami. I pomyślałam sobie, że ten człowiek doskonale wie, co robi.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka