Od jakiegoś czasu szukam opiekunki do dziecka i jednocześnie pani do sprzątania i gotowania. Poprzednia pani wyjechała do rodziny za granicę i zostałam sama. Przerobiłam ogromna ilość kandydatek, część nawet wysłała mi na maila CV ze zdjęciem.
- Witam panią, dlaczego chce pani u mnie pracować?
- Dla kasy. Ależ te ludzie głupie…
*
- Witam panią, nie poznałam… Na tym zdjęciu…
- A, bo to kuzynka jest. Ładna, co?
*
- Ja niby umiem gotować, ale nie lubię. A pani to by nie mogła sama?
*
- Witam, dlaczego akurat u mnie chce pani pracować?
- A, no bo to jak wnuki córce wychowywałam, to mi powiedziała, żeby moja noga u niej więcej nie postała i się zniechęciłam rodzinnie.
*
- Zanim mnie pani o coś zapyta, to ja zapytam panią. Pani to kim jest z zawodu?
- Dziennikarką.
- A, znaczy się, że niewypłacalna hiena?
*
- Jakie mam kwalifikacje? Księgową byłam.
*
- Na emeryturze już jestem, wcześniejszej takiej. Gdzie pracowałam? W Barczewie, w kryminale.
*
- Przepraszam, chce pan być opiekunką do dziecka?
- No ja niby nie, ale za to moja żona, tylko ona kacowe ma i nie mogła przyjść.
*
- Języki obce znam, bo na saksach w Norwegii byłam (tu następuje niezbyt zrozumiały monolog w kompletnie mi nieznanym języku). Wie pani, co to znaczy?
- No, nie bardzo.
- Może to i dobrze…
*
- Kobito! Lepszej ode mnie nie znajdziesz! W razie czego to i w mordę przyłożę!
*
- Zacznijmy od tego, co mi się nie podoba. Za daleko mam, pralkę musi pani wymienić, kuchenkę i zmywarkę. No i w ogóle by się remont przydał. To kiedy mam zacząć?
*
- Dziecko wychowuję ja! I żeby mi się rodzic nie wtrącał!
*
Pani nadal nie mam. Szukam pilnie. Właśnie puściłam kolejne ogłoszenia. Nie tracę nadziei.