Po koszmarnej nocy wyborczej dzwonię do kandydata z sąsiedniego powiatu – nazwijmy go z powodów humanitarnych panem Felkiem - o godzinie 10 rano, zaspana jak cholera. Jako, że ostatnimi czasy zmieniłam tytuł prasowy, więc muszę się wykazać. Usiłuję się dowiedzieć, jakie są światłe przemyślenia kandydata po wczorajszych wyborach. Z kandydatem umawiałam sie na telefon wczoraj, bez względu na wynik.
- Dzień dobry, czy zastałam pana Felka?
- Eeeeeyyyyyooooo.... A kogooooo nibyyyyy? - ozywa się głos damski, z lekka schrypnięty.
- Pana Felka...
- Feeeeleeeeeek!!!!!! Prasa do ciebie niby! No rusz się!
- Felek, słucham - tym razem głos męski
- Witam pana, wczoraj umawialiśmy się na krótką rozmowę...
- Eeeeeyyyyoooo, noooo.... Kaca mam.
- To przykre...
- Haaaliiiinaaaaa! Dawaj klina, ale migiem! Bym panią redaktor poczęstował, ale tak na odległość to się nie da. Pani czuje, nie? Taki dowcip był.
- Tak, czuję. Proszę mi powiedzieć, czy pański wynik był dla pana niespodzianką?
- Znaczy się, że niby na radnego? Bo mnie zbrakło, pani, zbrakło mnie. Bo to przez tych... No, coby uszu pani redaktor nie obrażać...
- Tak, dopowiem sobie. Domyślna jestem.
- A ja tych... Ja to ich po nazwisku mogę! Tylko niech pani nie pisze, że to ja powiedziałem! To te chamy nasłane z komisji!
- To moze zostawmy nazwiska w spokoju.
- Ja bym weszedł na 100%! Ja tu wszystkich miałem! Po domach chodziłem! Człowiek się wykosztował, ulotek narobił i patrzy pani! Mówili, że głosowali, znaczy sie, że w urnach głosy pozamieniali! Ja tu zaraz po nazwiskach... Kto tam siedział? Ja zaraz pani tu nazwiskami rzucę!
- Panie Felku, proszę mi powiedzieć, co pan, jako kandydat na radnego, sądzi o jednomandatowych okręgach wyborczych?
- Jak co? Mi by jeden wystarczył, bo dwóch to nie można! Pani se ordynację poczyta! Haaaaliiiinaaaaa! Dawaj mi tego klina!!!!
- A sam se weź! - ozywa się głos damski w tle - Co ja?! Arab ja jestem, czy inna?!
- O czym my?... A! Ordynacja! Pani, to jest dopiero bur... Znaczy sie bałagan, pani! Nic nie wiadomo! No nic! Tak zrobili! Haaaliiinaaa!!!! Gdzie ty położyłaś to o ordynacji, co?
- O czym?!
- No te z gazety!
- Panie Felku, proszę mi jeszcze powiedzieć...
- O, mam! Ja pani przeczytam - tu następuje seria szelestów i stłumionych przekleństw – Haaaliiinaaa!!! Gdzie moje okulary są?! Pani! Te urny to mówię pani! Ja po nazwiskach polecę! A jak! Ja im pokażę! Pozamieniali! O, ja głosował, Halina, sąsiedzi, córek trzy mam, rodzina, no i teściowa też. No i co?! No sama pani powie!
- Czego chcesz?! - głos damski jakby się nieco przybliżył - Ja tam na ciebie głosu nie dała. Ty sie w domu za robotę weź, a nie jakieś tam polityki! I mamusi się nie czepiaj!
- Jak nie głosowałaś?! Na mnie nie głosowałaś?! Na mnie?! - trzask słuchawki.
Następnego dnia dostałam maila od KWW, którego członkiem był pan Felek.
„ W związku z zakończonymi wyborami do samorządów lokalnych, KWW.... pragnie serdecznie podziękować licznym Wyborcom, którzy oddali głosy na naszych kandydatów. Dzięki Wam mamy szansę na zmiany w naszej gminie i powiecie. My pamiętamy o swoich obietnicach i będziemy je wcielać w życie już jako Wasi radni. Pragniemy też serdecznie podziękować Komisjom Wyborczym i Mężom Zaufania, dzięki którym wybory przebiegały bez żadnych zakłóceń.”
KWW pana Felka uzyskał zero mandatów.