Jest ciepło i cicho. Nie ma podmuchów wiatru zawsze przynoszących zmiany. W ich braku czuje się dotyk wieczności. Nawet chmury zdają się być nieruchome, jak gdyby wyszły spod pędzla scenografa rutyniarza. Park jest monadą. Znieruchomiałym światem, który przypomina dekoracje teatralne na krótko przed wejściem publiczności.
Tylko na widowni widoczne są jakieś zmiany. Pod sceną przechadzają się statyści przekonani, że nikt ich nie widzi. Przychodzą, odchodzą, siadają i wstają. Ktoś usiadł, żeby przemyśleć wszystko od nowa.
Może w tym znieruchomiałym świecie znajdą odpowiedź na swoje pytania? Reżyser poczuł się zmęczony i wyszedł na przerwę obiadową do Włocha. Tylko gdzieś w dali nad taflą jeziora przelatują cienie nurkujących kaczek i perkozów, na które i tak nikt nie zwraca uwagi.