DPA, Stern
Uparcie nachodzi mnie wspomnienie sprzed lat parunastu. Tenisista niemiecki, zwany ze względu na swój atomowy serwis Bum Bum Borysem, wycofał się z czynnej kariery.
Dobijał trzydziestki, był duży i ciężki, ale z latami zrobił się niedźwiedziowaty i niemrawy. Biologia jest nieubłagana. Zegary biją równo dla wszystkich. Jego siłowy styl przestał być skuteczny. Becker stwierdził, że turnieje wielkoszlemowe, w których mecze trwają do pięciu godzin i dłużej, są dla niego za męczące. Po czym uznał, że czas zawiesić rakietę na haku.
W tym samym czasie jego czeski rówieśnik Petr Korda wygrał swój pierwszy turniej wielkiego szlema. Było to w Melbourne. Korda pokonał niespodziewanie w finale najlepszą wówczas rakietę świata, Chilijczyka Riosa.
Becker nie omieszkał skomentować sukcesu kolegi. "Czy pewnych panów nie należałoby sprawdzać?", zapytał w którymś z wywiadów.
"Czy to nie jest dziwne, że ktoś, komu nie udało się dotąd wygrać ani jednego z turniejów wielkiej czwórki, w wieku lat trzydziestu kosi wszystkich jak leci?". Jego zdaniem Korda ćpał. Czy miał rację, tego nie udało się ustalić. Jeżeli w ogóle byli tacy, ktorzy tego próbowali.
Samo podejrzenie było chyba zbyt obraźliwe. Narkotyki w białym sporcie są przecież nie do pomyślenia...
Kiedy jednak na kortach pojawiają się barczyste zawodniczki w stylu Sereny Williams, Azarenki albo Kwitowej, znowu nachodzą mnie wspomnienia sprzed lat. Czy to możliwe, że trzydziestojednoletnia, napompowana jak bokser wagi ciężkiej Serena wraca po ponad dwuletniej przerwie do gry i jak walec drogowy rozjeżdża turniej za turniejem?
Azarenka zasłabła na turnieju w Tokio. Musiała odwołać występ. Ale dlaczego zasłabła? Podobno miała kłopoty z krążeniem. Hmmm... Ale dlaczego tydzień później znowu była nie do pokonania i rozjechała wszystkie konkurentki w Pekinie?
Jeszcze dziwniejsze było zwycięstwo trzydziestolatki Pietrowej w Tokio, o której w ostatnich latach było cicho. Wróciła do uprawiania sportu i niczym Feniks z popiołów tak od niechcenia wygrała turniej obsadzony najlepszymi zawodniczkami światowego rankingu?
I dwa dni później odpadła w pierwszej rundzie turnieju w Pekinie...?
Myślę, że stary Bum Bum Borys miałsporo racji. Szczególnie jeśli białemu sportowi przyjrzymy się z perspektywy zwycięstw Armstronga.
Przyznam, że nie wiem, czy kontrole antydopingowe w tenisie są w ogóle przeprowadzane...
Ale jeśli nie, to chyba dobrze. Tym łatwiej będzie ustalić, skąd czerpią swoje siły przypominające Mike'a Tysona rozrośnięte w barach zawodniczki i dlaczego ich zasoby energii tak szybko się wyczerpują?