waldburg waldburg
609
BLOG

Nadwaga w raju

waldburg waldburg Rozmaitości Obserwuj notkę 36


 

Leżąca w pobliżu Grunewaldsee ocieniona starymi kasztanami uliczka na Schmargendorfie zdawała się być pogrążona w wieczności. Tak spokojnie może być tylko w raju albo w Berlinie. Nie znam nic bardziej kojącego od ciszy z przełomu maja i czerwca w takich sennych i statecznych uliczkach.

Zza okien dolatywał świergot ptaków, czasem słychać było sunące po asfalcie niemal bezgłośne opony samochodów. Znajomy, u którego byłem z wizytą, wyszedł na balkon na papierosa, ale po chwili przywołał mnie nagłym ruchem ręki.

Na dole działo się coś niezwykłego. Oba końce ulicy zablokowały trzy radiowozy z dyskotekowymi efektami świetlnymi na dachu. Kierowcy dwóch żółtych transporterów ADAC kończyli wciągać na hol samochody osobowe.

Stały pod przenośnymmi znakami zakazu parkowania. Dlaczego jednak w akcji brały udział trzy radiowozy policji? Znajomy zaklął. Przez chwilę wydawało mu się, że odholowano także jego samochód, ale tym razem miał szczęście. Okazało się, że zaparkował na ulicy obok.

Naszym oczom ukazał się wóz straży pożarnej wielkości autobusu. W ślimaczym tempie usiłował wcisnąć się w wąską uliczkę. Nie było to łatwe, wjazd możliwy był tylko po kątem ostrym. Na chodnikustali gapie. Oślepiający koliście błyskawicami świetlnej syreny wóz strażacki wyglądał upiornie i nawet groźnie.

Ale o co mogło chodzić? O udaremniony zamach terrorystyczny? Pożar? O zalaną piwnicę? Niewypał z drugiej wojny światowej?

Wóz strażacki posuwał się nieśpiesznie w naszą stronę. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na grupę policjantów, która oczekiwała na jego przyjazd przy wejściu do sąsiedniego domu. To stamtąd pousuwano wcześniej samochody.

Samobójcze wniebowstąpienie świętych wojowników z Al Kaidy nie wchodziło w rachubę. Znajomy przypomniał sobie, że tymczasowy zakaz parkowania widział tam parę dni wcześniej.

Zauważył też, że policjanci wymontowali drzwi z wejścia na klatkę schodową. Leżały na trawniku. Dochodziły nas odgłosy walenia młotów i wiertarek, tudzież pokrzykiwania ślusarzy, którzy hałasowali wewnątrz.

Wszystko ciągnęło się długo. Wóz strażacki utknął na ostatnich metrach z niewiadomego powodu. Nawet gapie zaczęli się rozchodzić. Ulica była zamknięta dla ruchu, ale poza tym nic się nie działo.

Dopiero po dwóch godzinach coś drgnęło. Na klatce schodowej obok zaroiło się od mundurów policyjnych i strażackich. Znowu słychać było gardłowe pokrzykiwania ślusarzy.

W końcu ukazały się nienaturalnie wielkie nosze, z którymi mocowało się sześciu strażaków. Na nich niczym wieloryb wyrzucony na brzeg oceanu leżał zwalisty kształt pod prześcieradłem.

Była to kobieta niewyobrażalnych rozmiarów. Ważyła może trzysta kilo albo i więcej. To dla niej trzeba było wyjmować drzwi i rozmontowywać poręcze na klatce schodowej.

W akcji wzięło udział dwóch albo trzech ślusarzy, sześciu policjantów i dwa razy tyle strażaków. Doliczyliśmy się dwunastu.

Ale nawet oni stracili prawie pół godziny na wciągnięcie przygniecionego własnym ciężarem wieloryba do wnętrza wozu strażackiego…

 

waldburg
O mnie waldburg

By                                                                                                            

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości