alen alen
261
BLOG

Spiskowa praktyka dziejów

alen alen Polityka Obserwuj notkę 0

 

PO wyborach – spiskowa praktyka dziejów
Od wielu tysięcy lat, wszędzie gdzie powstawały zbiorowości ludzkie posiadające władzę i dążące najczęściej nie tylko do jej utrzymania, ale również rozszerzania, toczyły się walki, istniały spiski, zamachy i agresje. Nie zajmuję się w tym miejscu dziejami ludzkości, lecz historią PRL pod sowieckim panowaniem i 20-leciem tzw. postkomunizmu. Pisząc o spiskowej praktyce dziejów, nawiązuję oczywiście do wprowadzonego do języka polskiego prześmiewczego określenia: „zwolennicy spiskowej teorii dziejów”.
PRL
W latach 1944-1990, które w uproszczeniu nazywamy PRL, skala bezprawia i terroru nie była równomiernie rozłożona i różne były tego przyczyny. Bezprawie i terror nasiliły się po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Starannie przygotowane działania służb specjalnych i Ludowego Wojska Polskiego w celu zastraszenia społeczeństwa, w wielu akcjach przeprowadzane były z pełną jawnością i z cynicznym nagłośnieniem propagandowym.
Tak było 16 grudnia 1981 r., gdy bez realnego zagrożenia ze strony górników strzelała do nich specjalna brygada ZOMO. Kule trafiające w plecy w pełni potwierdzają brak konieczności użycia broni. Wydarzenie to zostało natychmiast ogłoszone w środkach masowego przekazu z jasnym przesłaniem, że generał Jaruzelski i jego zwolennicy nie cofną się przed dalszymi zbrodniami. Ówczesny wicepremier Rakowski w wywiadzie dla Oriany Fallaci stwierdził, że rozpoczynając stan wojenny przewidywano tysiące ofiar. Po internowaniu wielu tysięcy działaczy Solidarności i po akcjach strzelania, opór uznano za złamany i zapowiedziano realizowanie reform, które miały uratować kraj przed anarchią i niszczeniem gospodarki.
Trzeba oczywiście pamiętać, że Solidarność nie przygotowała i nie planowała żadnych działań zbrojnych. Nie rezygnowała jednak z biernego oporu, któremu władze przeciwstawiały się nie tylko internowaniami, aresztowaniami i zwolnieniami z pracy, lecz również tak podłą formą jak morderstwa. Gdy ginęli kolejni księża (Stefan Niedzielak, Stanisław Suchowolec, Sylwester Zych), solidarnościowi opozycjoniści, a także studenci, władze z cynizmem oświadczały, że brak jest dowodów zbrodni i umarzały postępowania. Znaczna część społeczeństwa znała nie tylko poszlaki, ale też dowody na to, że były to zabójstwa popełnione przez „nieznanych sprawców ze znanego resortu”. To właśnie wówczas władze głosiły, że takie podejrzenia mogą wysuwać jedynie chorzy z nienawiści „zwolennicy spiskowej teorii dziejów”.
20-lecie postkomunizmu
Tragizm sytuacji, która istnieje w latach „odzyskanej niepodległości” 1990-2011, polega na tym, że rzadziej wprawdzie używa się sloganu o spiskowej teorii dziejów, ale trwa niestety praktyka społeczno-polityczna, pozostająca w ścisłych i bezpośrednich związkach ze spiskami, aferami, morderstw politycznych nie wykluczając.
Przez wiele lat środki masowego przekazu zaprzeczały, że w Polsce działają mafie, a gdy wreszcie uznały ich istnienie, twierdziły wbrew oczywistym faktom, że zostały one zorganizowane w Pruszkowie i Wołominie przez pospolitych przestępców. Powiązań ze służbami specjalnymi i przedstawicielami władzy nie dało się ustalić, gdyż najczęściej rzekomi przywódcy mafii popełniali w aresztach „samobójstwa”. Tylko Ryszard Kapuściński – w doskonałej książce o postkomunistycznej Rosji pt.: „Imperium” – poważnie potraktował spiskową teorię dziejów. Wyjaśnił, że takie mafie jak kaukaska, ukraińska i ruska, to tylko „czubek góry lodowej” mafijnej działalności w państwach postkomunistycznych. Nie mogłyby one działać bez powiązań z władzami państwowymi.
Czy w Polsce nie było i nie ma polityków dobrze rozpoznających sytuację wewnętrzną i zewnętrzną? Odpowiedź powinna być jednoznaczna. Politycy tacy byli i są, ale możliwości ich działania dotąd okazały się aż nazbyt ograniczone. Wśród 13 rządów działających od końca r. 1989 (trzynastym jest rząd Donalda Tuska), tylko dwóch – Jan Olszewski i Jarosław Kaczyński – podjęli niezbędne działania, ale bardzo szybko zostały one przerwane. Jan Olszewski był premierem od 23 grudnia 1991 do 5 czerwca 1992 r. Pamiętamy oczywiście w jakich warunkach, nocą, obalony został jego rząd. Jarosław Kaczyński pełnił funkcję premiera od 14 lipca 2006 do 16 listopada 2007 r. Osiągnięcia społeczno-gospodarcze jego rządu były wielkie, ale wrogość, nie tylko wewnętrzna, była jeszcze większa.
Analogicznie oceniam prezydentów RP w latach 1990-2011. Tylko prezydentura Lecha Kaczyńskiego godna jest uznania, gdyż mimo niezbyt wielkiego zakresu władzy działał skutecznie, broniąc suwerenności Polski i tradycyjnych wartości narodowych, a w sprawach gospodarczych koncentrując się na bezpieczeństwie energetycznym kraju. Jego interwencja w obronie Gruzji była również obroną Polski, i to wywołało niewątpliwie nienawiść wrogów.
Patologie Donalda Tuska
Po wyborczym zwycięstwie PO dążenie Tuska do autokratycznej wszechwładzy staje się zbyt nachalne i dlatego należy przypomnieć etapy jego politycznej kariery, a również to, że dążenia takie – jak powszechnie wiadomo – nie mogą prowadzić do niczego dobrego.
Najważniejszy w charakterystyce Tuska jest stosunek do polskości. Odpowiadając w r. 1987 na pytanie ankiety miesięcznika „Znak” – „Czym jest polskość?”, napisał m.in.: „Polskość to nienormalność (...) Polska wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać. Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski, tej ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. (...) Polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno by było inaczej”. Tusk rzeczywiście wielokrotnie uciekał od polskości, twierdząc że odrębnymi narodami są Kaszubi i Ślązacy.
Warto przypomnieć w jakich partiach działał. Były to: Kongres Liberalno-Demokratyczny, Unia Wolności i Platforma Obywatelska. W KLD zasłużył się aktywnością w obalaniu rządu Jana Olszewskiego sławetnej nocy z 4/5 czerwca 1992 r. Rok później jego partia, zapowiadając w pustych hasłach w kosztownej kampanii wyborczej milion nowych miejsc pracy, nie przekroczyła progu wyborczego i pozostała poza parlamentem.
W r. 1994 KLD połączył się z Unią Demokratyczną, tworząc Unię Wolności. Z listy UW Tusk został w 1997 r. senatorem i wicemarszałkiem Senatu. Na stanowisku tym nie wykazywał żadnej aktywności. Gdy Unia Wolności wystąpiła z koalicji rządowej z AWS, znalazł się na czele tych uciekinierów z UW, którzy przeskoczyli na Platformę Obywatelską. W r. 2001 został posłem IV kadencji i wicemarszałkiem Sejmu.
W r. 2005 w wyborach parlamentarnych i prezydenckich wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Po przegranej Tusk z rozbrajającą szczerością wyznał: „Na plakatach Jan Rokita był premierem, a ja prezydentem. I do dziś mam kaca”. Przez 2 następne lata trwały szaleńcze ataki na PiS i gromadzenie wszystkich możliwych sił postkomunistycznych dla odsunięcia rządu Jarosława Kaczyńskiego od władzy. Tuska opuścili tacy ludzie jak Jan Rokita, Paweł Śpiewak, Maciej Płażyński i wielu innych. PO wygrała wybory w r. 2007 nie dzięki przywództwu Tuska i programowi, lecz dzięki zjednoczeniu sił przeciwników PiS i obawie przed rozliczeniami.
Po wygranych wyborach Tusk z patologicznym egocentryzmem i brakiem poczucia odpowiedzialności obwieścił, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i będzie realizował politykę „powszechnej miłości”, a wszystkim, szczególnie w budżetówce, zapewni podwyżki. Po roku dryfującego rządzenia odkrył, że pełnienie funkcji premiera nie jest pasjonujące ani przyjemne, i gdyby o tym wiedział, „nie pchałby się” do władzy.
Głównym staraniem Tuska, od początku jego premierowania, było zabieganie o nienarażanie się opinii publicznej, rezygnowanie z wszelkich reform, w szczególności finansów państwowych, a jednocześnie zwiększanie biurokracji. Dążył do prezydentury RP. Pracy mniej, a splendorów więcej. Towarzysze wyperswadowali mu kandydowanie na urząd prezydenta, gdyż lepsza dla nich była kontynuacja nieodpowiedzialnego premierowania. Swoją energię skoncentrował na wojnie z Prezydentem Lechem Kaczyńskim, zmówił się z Putinem na 2 uroczystości w Katyniu. Tragedia smoleńska, oddanie śledztwa stronie rosyjskiej i przytulenie się do Putina, to tylko znaki strasznej degrengolady Państwa Polskiego.
Nowy początek starej bezczynności władzy
Kondycja ludzka, zarówno w wymiarze jednostkowym, jak również narodowym jest taka, że powszechne jest dążenie do świętego spokoju. I to stanowi główny powód zwycięstwa PO w wyborach parlamentarnych 2011. Gdy obserwujemy to, co robią zwycięzcy i jak zamierzają spełnić obietnice, to nawet ludzie najbardziej niezorientowani widzą, że Tusk nie czekał na powierzenie mu misji tworzenia rządu, lecz butnie zapowiedział, że zmieni większość ministrów, a na marszałka Sejmu powoła Ewę Kopacz, która uzdrowiła już służbę zdrowia. Po tych zapowiedziach ogłosił, że rząd bez zmian będzie funkcjonował do końca prezydencji Polski w Unii Europejskiej. W związku z tą prezydencją wyjeżdżał do Brukseli i zademonstrował uległość wobec Niemiec, całując w rękę – wbrew przyjętym zasadom dyplomatycznym – kanclerz Merkel.
Środki masowego przekazu, zamiast zająć się problemami rządzenia, rozszalały się na temat walki z krzyżem i świeckości państwa. Ważnym tematem okazały się również bzdurne i puste rozważania o personalnych problemach w Prawie i Sprawiedliwości, jako największej partii opozycyjnej.
Przyszłość narodów i państw nie jest łatwa do przewidzenia, ale jest oczywiste jak kończą autokratyczni, zadufani w sobie i nieodpowiedzialni przywódcy, zwłaszcza jeżeli otoczeni są egoistycznymi potakiwaczami, nieuznającymi państwa jako dobra wspólnego.
Antoni Lenkiewicz
 
 
alen
O mnie alen

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka