Jeżeli jeszcze kiedyś będę
jak dziecko mógł uwierzyć w ciebie
ty wtedy Boże mi przypomnij
to co wiedziałem a dziś nie wiem
zacznij jak matka – od pocieszeń
że blisko mam anioła stróża
który na pewno mnie ochroni
kiedy mnie spotka nagła burza
potem udawaj katechetkę
cierpliwą siostrę urszulankę
i tak jak ona daj mi uśmiech
chociażbyś wolał połajankę
spróbuj proboszczem być siwiutkim
i grzechy mi z uśmiechem przebacz
a kiedy w twą łaskawość zwątpię
westchnij jak on i spójrz do nieba
obudź tę dawną prostą ufność
być może jeszcze nie umarła
może się tli iskierką wątłą
niechby się w płomień rozpostarła
wpleć obietnicę w brzask poranka
nadzieję zapal zmierzchu łuną
przemów gdy pora już nadejdzie
pękniętą pod palcami struną
zdejmij mi z oczu bielmo strachu
daj znać na jawie albo we śnie
że prosić ciebie o opiekę
nigdy za późno lub za wcześnie
już kiedyś wszystko to wiedziałem
byłem tak blisko – kroków parę
więc dziś gdy szukam cię bezradnie
chciałbym mieć znów dziecięcą wiarę...