… w zgryzocie i smutku…
i robak nas nędzy zjada pomalutku…
a głód się w pobliżu układa i mości
aby resztki nadziei ogryzać do kości…
i rozpacz znów się snuje
we mgłach wspomnień starych
a z przeczuć złych i lęków
powstają koszmary
straszą nas zdrajców twarzą
pyskiem obłudników,
w noc bezsenną krzyczących
kłamstwa w niemym krzyku…
a dłonie – co się nagle
zamieniły w pięści
grożąc niebu złorzeczą
że nie mają siły
i przekleństwo co w ustach
niczym piasek chrzęści
i oczy co otuchy
już nie wypatrzyły…
* * *
OSUWAMY SIĘ… ZAPADAMY…
W CZARNĄ DZIURĘ – OTCHŁAŃ BEZ DNA
CZY CZUJESZ TO SAMO ZDUMIENIE?
CZY WIDZISZ TO SAMO CO JA..?
Dawne wartości marnieją,
jak solą podlane drzewa
pamięć kruszeje jak kości
nikt o nich pieśni nie śpiewa
prawda już szpeci nie zdobi
miłość ma nowe oblicze
ja już nie piszę sonetów
ja tylko… wierszami krzyczę
czy ktoś ten krzyk usłyszy
czy ktoś mój strach zrozumie
czy w czterech ścianach ciszy
znów będę samotny w tłumie…