Maciej Rysiewicz Maciej Rysiewicz
1291
BLOG

Mecenas Zbigniew Cichoń i etyka adwokata

Maciej Rysiewicz Maciej Rysiewicz Rozmaitości Obserwuj notkę 2

I zanim opowiem o udziale mec. Zbigniewa Cichonia w tej historii, dla jasności przekazu, zmuszony jestem przypomnieć (krótko) historię wydarzeń, które wywróciły moje życie zawodowe i zarobkowe do góry nogami. Otóż w 2006 roku z inicjatywy wówczas wójta (dzisiaj burmistrza) gminy Bobowa Wacława Ligęzy, Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie, działający z upoważnienia Marszałka Województwa Małopolskiego, zatwierdza a następnie stawia znak drogowy B-18 (ograniczenie ruchu pojazdów o tonażu ponad 10 ton) na jedynej drodze dojazdowej do działki nr 70/1 w Wilczyskach (20, 64 ha), na której, wraz ze wspólnikiem, wykonywałem prace, których celem była budowa polderu przeciwpowodziowego dla rzeki Biała Tarnowska i równocześnie założenie na w/w działce plantacji wierzby energetycznej. Prace wykonywaliśmy od 2000 roku na podstawie decyzji administracyjnej Starosty Gorlickiego, tzw. zezwolenia wodnoprawnego, z datą ważności do 31 grudnia 2010 r. Operat budowlany, przygotowany na tę okoliczność, zezwalał na sprzedaż nadmiaru urobku z tej działki (ziemi i pospółki rzecznej) w wysokości 142 tys. m³. Do chwili postawienia znaku wywieźliśmy (i sprzedaliśmy) ok. 60 tys. m³ urobku. Nadmiar urobku z działki kupowali przedsiębiorcy, którzy wykorzystywali go najczęściej do naprawy gminnych dróg gruntowych w ramach przetargowych zleceń od okolicznych urzędów miast i gmin (Bobowa, Korzenna, Grybów). Tonaż samochodów, które przyjeżdżały na administrowaną przez nas działkę (bez ładunku) przekraczał ograniczenie wyznaczone znakiem B-18. Po załadowaniu 10 lub więcej metrów sześciennych nadmiaru urobku waga ciężarówek nierzadko przekraczała 30 ton. Droga dojazdowa była w tamtym czasie i pozostała do dzisiaj drogą gruntową.

Natychmiast po posadowieniu znaku B-18 przy naszej drodze gminnej pojawili się funkcjonariusze policji i z uporem godnym lepszej sprawy wlepiali przewoźnikom mandaty za naruszenie przepisów ruchu drogowego. Moja i wspólnika działalność została ostatecznie zablokowana. Od razu rozpoczęliśmy wędrówkę po urzędach. Pismo goniło pismo, bo stawka była niebagatelna. Kosztorys inwestycji wynosił, po przeszacowaniu w 2008 roku, ok. 6 mln złotych! Po roku udało się udowodnić, że znak B-18 został zatwierdzony i posadowiony niezgodnie z prawem. Zarządzający ruchem na drogach gminnych, Starosta Gorlicki, trzykrotnie wezwał wójta Bobowej (zarząd drogi gminnej) do usunięcia znaku. Bezskutecznie! Marszałek, Wojewoda (Jerzy Miller – ten od pancernej brzozy), Rzecznik Praw Obywatelskich, czy minister od korupcji Julia Pitera nie kiwnęli nawet palcem, żeby pomóc skrzywdzonym przedsiębiorcom, a wręcz dopuścili się tylu matactw, że w normalnym kraju resztę życia spędziliby na państwowym wikcie w jakimś zakładzie karnym.

I sprawa trafiła z powództwa cywilnego inwestorów do sądu. Nasze roszczenie o utracone korzyści wobec Marszałka Województwa Małopolskiego i Urzędu Gminy w Bobowej wynosiło ok. 500 tys. złotych. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu oddalił jednak nasze powództwo, twierdząc, najogólniej rzecz ujmując, że fakt nielegalnego posadowienia znaku nie ma w tej sprawie znaczenia, bo nadmiar urobku można było wywozić mniejszymi samochodami albo na taczkach, albo w plecaku. Niemożliwe, możliwe! Sędzinie Sądu Okręgowego w Nowym Sączu Monice Świerad nawet powieka nie mrugnęła przy odczytywaniu absurdalnego w istocie uzasadnienia wyroku. Sąd Apelacyjny w Krakowie podtrzymał wyrok no i oczywiście, jakby na okrasę, obciążył nas dodatkowo gigantycznymi kosztami sądowymi. Po prostu zęby w ścianę.

Nasza kalkulacja była w tej sytuacji bardzo prosta. Musimy bez względu na rozstrzygnięcie złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, żeby, w przypadku niepowodzenia, otworzyć sobie drzwi do złożenia skargi do Strasbourga. Takie są wymogi Trybunału (ETPC). Ścieżka prawna musi być w Polsce zamknięta, w przeciwnym razie można do Strasbourga pojechać sobie tylko na wycieczkę.

I właśnie w tej chwili „na scenę” naszej sprawy wkracza mec. Zbigniew Cichoń. Docieramy do niego trochę przypadkowo; goni nas czas, a na złożenie skargi kasacyjnej, ustawodawca pozostawił nam tylko 2 miesiące. Skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego może złożyć w naszym imieniu tylko adwokat – nie ma innej możliwości. O adwokacie Zbigniewie Cichoniu wcześniej nie słyszałem. Dopiero po naszym pierwszym spotkaniu odszukałem w Internecie (www.zbigniewcichon.pl) wszelkie na jego temat rekomendacje, referencje i szczegóły biograficzne. Po lekturze CV mecenasa Cichonia i choćby takiego dossier:

Zbigniew Jan Cichoń - adwokat, obrońca i promotor praw człowieka. Bezpartyjny, w latach 2007-11 był Członkiem Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość. Był Senatorem RP VII kadencji wybrany z listy PiS (okręg 12 – Kraków).  Pracował w komisjach: Ustawodawczej, Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz Podkomisji ds. Zmian Konstytucji. Był również członkiem parlamentarnego Zespołu Smoleńskiego i wiceprzewodniczącym  Polsko-Francuskiej Grupy Bilateralnej Senatu.

miałem prawo uznać, że dobrze trafiłem i wybrany przeze mnie adwokat będzie dobrze reprezentował nasze interesy. Początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. Adwokat Zbigniew Cichoń sporządził skargę kasacyjną i w terminie złożył ją w kancelarii sądu. Sprawa nabrała tempa. 29 listopada 2010 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie wydał Postanowienie, dotyczące kosztów sądowych związanych z wniesieniem skargi kasacyjnej a 1 grudnia 2010 roku ten sam sąd wezwał pełnomocnika Zbigniewa Cichonia do przedłożenia dodatkowej kopii/odpisu skargi kasacyjnej. Oba dokumenty (z osobnymi sygnaturami) zostały wysłane listem poleconym, ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru, na adres kancelarii adwokackiej mec. Cichonia ze szczegółowym opisem zawartości tej korespondencji. I 7 grudnia 2010 roku kancelaria adwokacka mec. Zbigniewa Cichonia pieczęciami i podpisami potwierdza odbiór 2 dokumentów: Postanowienia Sądu Apelacyjnego z 29 listopada 2010 roku o obowiązku wniesienia opłaty w wysokości 6000 zł przez powodów z tytułu wniesienia skargi kasacyjnej i wniosek z 1 grudnia 2010 r. o przedłożenia dodatkowej kopii/odpisu skargi kasacyjnej. Ten dokument, który potwierdza w/w stan faktyczny znajduje się w aktach sprawy.

I teraz dzieje się rzecz dziwna, a właściwie niewytłumaczalna. Mecenas Cichoń reaguje tylko na wniosek z 1 grudnia i przesyła do Sądu brakujący odpis skargi kasacyjnej. Natomiast termin wniesienia opłaty 6000 zł upływa 7 grudnia 2010 roku i mecenas Cichoń nie przekazuje nam (choćby telefonicznie) na ten temat żadnej informacji. Termin ostatecznie upływa i 22 grudnia 2010 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie zgodnie z procedurą, bo nie została wniesiona ustalona opłata, odrzuca naszą skargę kasacyjną. Dalej dzieją się rzeczy równie nieprzyjemne i niewytłumaczalne. Postanowienie o odrzuceniu skargi kasacyjnej kancelaria adwokacka Zbigniewa Cichonia odbiera 4 stycznia 2011 r. I wtedy dopiero adwokat Cichoń dzwoni do Macieja Rysiewicza, ale nie informuje go o tragicznym rozwoju wydarzeń, oświadcza natomiast, że należy wpłacić 6000 zł, bo właśnie Sąd wydał takie Postanowienie. Ukrywa natomiast fakt odrzucenia skargi kasacyjnej. Powodowie, w dobrej wierze, że wszelkie terminy zostały zachowane, wpłacają w/w kwotę. W tym czasie mecenas Cichoń składa, w tajemnicy przed swoimi klientami, zażalenie na odrzucenie skargi kasacyjnej i wniosek o przywrócenie terminu do opłacenia skargi kasacyjnej, licząc chyba, że Sąd się nad nim zlituje i uda się wszystko odkręcić. Sąd pozostaje jednak niewzruszony. Sprawa zostaje ostatecznie zamknięta. Pozostaliśmy z kilkudziesięciotysięcznymi kosztami procesu cywilnego i gigantycznymi stratami poniesionymi w wyniku niemożności dokończenia inwestycji na działce w Wilczyskach a także w obliczu formalno-prawnego zablokowania drogi prawnej do ETPC w Strasbourgu. Koniec!

Dowody/dokumenty, na podstawie których opisałem tę historię, znajdują się w aktach naszego powództwa cywilnego. Weryfikacji postępowania mec. Cichonia dokonałem podczas kwerendy tych akt pod koniec stycznia 2011 r. Nie wierzyłem własnym oczom. Zwróciliśmy się potem do mec. Cichonia bodaj dwukrotnie o zwrot honorarium. Odmówił. 2 maja 2011 roku, przedkładając wszelkie niepodważalne dowody, złożyliśmy skargę na adwokata Zbigniewa Cichonia do Okręgowej Izby Adwokackiej w Krakowie i zaległa długa kilkumiesięczna cisza. Po naszej telefonicznej interwencji Rzecznik Dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej mec. Paweł Gieras wszczął postępowanie dopiero 9 stycznia 2012 roku, choć powinien był to uczynić w terminie 1 miesiąca od naszego zgłoszenia. W 2012 roku trwał festiwal mataczenia, grania na czas i jawnego lekceważenia dowodów przez Rzecznika Dyscyplinarnego mec. Pawła Gierasa i członków Sądu Dyscyplinarnego Krakowskiej Izby Adwokackiej: mec. Piotra Ochałka, mec. Piotra Czerwienia i mec. Wojciecha Grybosia. Nie muszę chyba dodawać, że przed Sądem Dyscyplinarnym Krakowskiej Izby Adwokackiej mec. Paweł Gieras wnioskował o uniewinnienie mec. Zbigniewa Cichonia, a zapytany przez przewodniczącego Sądu Dyscyplinarnego mec. Piotra Ochałka, czy dokonał weryfikacji i dokumentacji z akt sprawy powodów, a w szczególności karty nr 883, stwierdzającej, że mec. Zbigniew Cichoń odebrał Postanowienie Sądu Apelacyjnego o wniesieniu opłaty w wysokości 6000 zł, oświadczył, że zepsuł mu się aparat fotograficzny. Komedia!

Ostatecznie jednak Sąd Dyscyplinarny KIA (9 listopada 2012 r.) nie umorzył, ale przekazał do ponownego rozpatrzenia naszą skargę Rzecznikowi Dyscyplinarnemu Pawłowi Gierasowi. Tak więc sprawa toczyła się już od 2 maja 2011 r. do 9 listopada 2012 r. Tempo oszałamiające.

I jakież było nasze zdziwienie, gdy na początku grudnia 2012 roku otrzymaliśmy do wiadomości pismo Rzecznika Dyscyplinarnego ORA w Krakowie mec. Pawła Gierasa do mec. Ewy Krasowskiej Rzecznika Dyscyplinarnego Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie z wnioskiem „o rozważenie przekazania niniejszej sprawy do prowadzenia Rzecznikowi Dyscyplinarnemu innej Okręgowej Rady Adwokackiej”.

Gra na zwłokę trwa. Tylko, co będzie, gdy mec. Ewa Krasowska przekaże naszą skargę na mec. Cichonia do Okręgowej Rady Adwokackiej powiedzmy w Szczecinie?

Na mec. Pawła Gierasa także złożyłem skargę, w szczególności za rażące uchybienie terminom w prowadzeniu postępowania dyscyplinarnego w sprawie mec. Zbigniewa Cichonia.

 

Szukając sprawiedliwości bronię człowieka – takie motto towarzyszy adwokatowi Zbigniewowi Cichoniowi na jego stronie internetowej. Można sprawdzić! Mecenas Paweł Gieras pewnie też szuka sprawiedliwości. I problem polega na tym, że obaj nie mogą jej znaleźć. A skoro czołowi członkowie krakowskiej palestry nie mogą znaleźć sprawiedliwości, to może w Kielcach, w Lublinie, w Warszawie adwokaci także trudnią się bezskutecznie szukaniem sprawiedliwości? A przecież w Kodeksie Etyki Adwokackiej ta sprawiedliwość została dokładnie zdefiniowana – ona jest, nie trzeba jej szukać…

 

Opisałem tę historię jakiś czas temu na forach internetowych e-prawnik.pl i znanyprawnik.pl. Mecenas Paweł Gieras przeczytał moje wpisy i poskarżył się pani mec. Ewie Krasowskiej, że naruszyłem jego dobra osobiste. Panie mecenasie, spotkajmy się w sądzie. Przecież pan wie, że pan wygra, bez wysiłku… i wreszcie znajdzie pan swoja sprawiedliwość!

Trudne zadanie, raczej niewykonalne!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości