Erynia Erynia
37
BLOG

Moja Wigilia

Erynia Erynia Polityka Obserwuj notkę 2
   

Wigilia.

Straż, czuwanie w oczekiwaniu na bożonoarodzeniowy cud. Szczęście na naszych twarzach namalowane dotykiem Boga; światłem Jego dobroci odbitym w płomieniu świec. Wiara nasza i naszych ojców, tradycja i magia. Synergia nastrojów, barw, zapachów i smaków. Choinka rozświetlona łagodnym blaskiem, zapach świerku, korzennego piernika, smak lukrowanych ciasteczek... Wypatrywanie w ciemności okien pierwszej gwiazdki.

 

Zaczarowany, bezpieczny  świat Mikołajów i reniferów, z dalekiego, lodowego kraju, i filozofów, którzy w tę jedną, jedyną noc użyczają zwierzętom swego głosu. Na zielonej, przystrojonej choince, jak sople lodu wiszą długie, cukierki, zawinięte w srebrny papierek. Samotny Anioł z rozłożystymi skrzydłami, miarowo kiwa  się w takt, odmierzającego minuty zegara:  tik – tak,  tik – tak.

  

To była smutna Wigilia. Obcięto gałązkę i wezwano Anioła.

  

        Kiedy staje przed nimi

 

        w cieniu podejrzenia

 

        jest jeszcze cały

 

        z materii i światła

 

(...)  wieszają go głową w dół

 

        z włosów anioła

 

        ściekają krople wosku

 

        i tworzą na podłodze

 

        prostą przepowiednię*

  

To nic, że ubogi, wigilijny stół. Świeczka zapalona w oknie dołączyła do tysiąca innych, rozświetlając grudniowy mrok. Pierwsze słowa kolędy zagłuszają  tych, w wojskowych mundurach, którzy przyszli złożyć  życzenia. Już niedługo sygnał radia Solidarność, z nadajnika na dachu sąsiedniego bloku, zamaże też obraz. Piętro wyżej mieszkała Barbara Sadowska, matka Grzesia Przemyka. Dzisiaj nie słychać monotonnego stukotu jej  maszyny do pisania. Moja stoi też nieruchomo w  pokoju. Wkrótce, z wyjętą taśmą, rozlegał się będzie jej pusty dźwięk, a  nawinięta na wałek matryca z niewidzialnymi dziurkami, które później zapełnią się farbą, pokryje się instrukcją na wypadek wezwania, zatrzymania, przeszukania i przesłuchania, która kończy się słowami:

  

Będąc w śledztwie pamiętajmy, że kiedyś opuścimy te mury i będzie trzeba spojrzeć kolegom w oczy”.

  

     To wcale nie wymagało wielkiego charakteru

 

     nasz odmowa niezgoda i upór

 

     mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi

 

     lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku*

  

W dniu narodzin Zbawiciela umarła nasza wiara. W mądrość, rozsądek i dobroć Człowieka. Jej śmierć zrodziła bunt przeciwko tym, którzy podeptali naszą dumę, zgnietli wojskowymi buciorami nasze człowieczeństwo, podcięli skrzydła Wiary, Nadziei i Miłości.

 My, „obrońcy królestwa bez kresów” odważyliśmy się walczyć; poeta – „strażnik tych, co nie śpią”, mówił do nas: 

      i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy

 

      przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie*

   * fragmenty wierszy Zbigniewa Herberta 
Erynia
O mnie Erynia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka