Magda Figurska Magda Figurska
282
BLOG

Unijny shaker: wstrząśnięty, niezmieszany

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 0

 

QCHNIA POLITYCZNA
 
Unijny shaker: wstrząśnięty, niezmieszany
 
Nawet chemik młody wie, czego nie można wlewać do czego i czego z czym mieszać, bo może być katastrofa. W świecie już tak jest, że na pewne rzeczy i shaker nie pomoże; produkty się ledwo zakręcą, zaznajomią, mogą się zaprzyjaźnić, ale i skłócić, i tak koktajl wyjdzie zwarzony, czyli nie do wypicia, a nawet szkodliwy i trujący.  Ale unijni decydenci zdają się o tym nie wiedzieć, lekceważąc nie tylko prawa przyrody, ale i ekonomii.  Bo jak tu zmieszać słowiańską fantazję z niemieckim ordnungiem czy angielską „flegmę” z południowym temperamentem? Jak zmieszać biedne, postkomunistyczne kraje na dorobku, z potęgami ekonomicznymi? I jeszcze stwarzać iluzję, że wszystkie kraje są równe? Pomoc w postaci 1% PKB jest tego dowodem, pogłębia tylko nierówności obciążając kraje wysoką składką do wspólnego budżetu prowadząc do ruiny.  
Unijna „urawniłowka” nie zdała egzaminu. Podciągnęła pod szablon nie tylko światopogląd, religię, etykę, kulturę, style życia, ale i tak odmienne przecież gospodarki, a co najgorsze, niesłuszne i nieuzasadnione akty prawa. Nazwała to „acquis communautaire” – czyli „dorobek wspólnotowy”. Czego tam nie ma? Traktaty akcesyjne i założycielskie, także akty poszczególnych instytucji, wyjaśnienia, komunikaty, sprawozdania, zawiadomienia, memoranda, programy, plany oraz rozporządzenia - przejaw najgłębszej ingerencji w porządki prawne państw członkowskich.  A wykładnia prawa dokonywana przez Europejski Trybunał Prawa jest wiążąca dla wszystkich innych instytucji wspólnotowych, a także dla państw członkowskich. Odwołanie tylko do Pana Boga, którego jakby coraz mniej w unijnym tyglu. Eurowaluta miała rzucić wyzwanie dolarowi i okazała się projektem katastrofalnym, która uwięziła wiele krajów w ekonomicznym więzieniu waluty.
 
            A miało być tak pięknie! UE miała być demokratyczną organizacją niezależnych państw, miała odegrać znaczącą role w świecie a my mieliśmy żyć w zasobnej i szczęśliwej Europie. Tymczasem mamy klęskę i kompromitację utopijnej ideologii socjalizmu i centralnego planowania. Każą nam zaciskać pasa, choć zaciskają się pięści. Unia, ze swą do granic absurdu rozbudowaną biurokracją, stała się kosztownym i nieefektywnym tworem, zarządzanym przez samowybieralnych buchalterów, którzy boją się demokracji.  Dlatego opierają swą władzę na ścisłej kontroli i regulacji wszystkiego, reglamentując swoimi rozporządzeniami wolności gospodarcze i osobiste, zwiększając swoje uprawnienia kosztem państw członkowskich. Ich władza, w ekstremalnym euronacjonalizmie, jest ogromna. Mają nie tylko możliwość użycia sił szybkiego reagowania, by dosłownie przejmować kraj, lecz domagają się jeszcze większej władzy, ignorując narodowe referenda. Błąd tkwił w samym pomyśle bezwzględnej finansowej kalkulacji i w jego realizacji, jednakowym traktowaniu wydatków budżetowych na potrzeby społeczne i na rozwój, który faworyzuje kraje wysoko rozwinięte, pogłębiając różnice i tworząc „dwie prędkości”.
 
I gdy kolos na glinianych nogach coraz bardziej się chwieje, homeopaci z Brukseli próbują, zamiast naprawiać błędy, leczyć chorobę tym samym. Kto powinien wziąć odpowiedzialność za kryzys w eurolandzie? Czy czasami nie decydenci, ci kolejni unijni komisarze, radcy, szefowie komitetów, agend i innych tworów rozbudowanej i dobrze opłacanej biurokracji? Półroczne przewodnictwa państw członkowskich w Unii Europejskiej, to taki sam blef, dający pozory władzy, jak dyżurnemu w klasie. Przecież Traktat Lizboński oddał przewodzenie szefowi rady Europejskiej Hermanowi Van Rompuyowi, szefowej dyplomacji Catherine Ashton oraz Komisji Europejskiej. Kto rządzi w unii? Dawni komuniści, którzy poczuli nostalgię za żelazną pięścią i nie mają pojęcia o rządzeniu, więc zajęli się pisaniem traktatów: Traktat z Maastricht, Traktat Amsterdamski, Traktat Nicejski, Konstytucja Unii Europejskiej. Gdy ta nie przeszła  przez Francuzów i Holendrów, eurokraci przemianowali ją na „Traktat Reformujący” i przepchali przez parlamenty krajowe. Po niepowodzeniach rządzenia próbują wcielić doktrynę Breżniewa „ograniczonej suwerenności” na rzecz wspólnoty. Tylko teraz zagrożeniem nie jest, jak dla Układu Warszawskiego, „wroga ideologia”, ale nieudolne rządy ich samych.
 
Wstrząśnięci są wszyscy, nawet wcześniejsi euroentuzjaści, polscy i obcy ekonomiści, którzy eurosceptyków nazywali oszołomami. Nawet wieloletni szef Komisji Europejskiej Jacques Delors, który był kluczową postacią w stworzeniu wspólnej waluty, mówi: „euro było wadliwe od początku”. Niezmieszani próbują ratować swój honor na równi ze stołkami. I szukają popleczników dla swego toksycznego planu: zmiany traktatu UE, nowego paktu stabilizacyjnego i unijnej kontroli budżetów narodowych. Zamiast budować wolność, wolny rynek i prywatną przedsiębiorczość, ratują swoje banki i przedsiębiorstwa.„Chcę debaty o tym, co Polska może dać Europie” – mówi J.M.Barroso. Mówi i ma. Radek Sikorski ze Strefy Zgermanizowanej, bardziej pruski od Kaszuba, poleciał w Berlinie słowiańskim mesjanizmem i  słowami Charlesa Crawforda, byłego ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce, który świadczy teraz m.in. usługi pisania przemówień i zaproponował niemiecką wizję Europy, kontrolowanej przez niemiecką oligarchię. Nie konsultował się z prezydentem, sejmem, ale poza granicami Polski. W czyim więc imieniu mówił? Ot, chłopaki nie uzgodnili stanowisk. Sikorski mówił, że przemówienie konsultował z premierem Tuskiem, Paweł Graś, że to nie było oficjalne stanowisko rządu, a Grzegorz Schetyna, szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, że jak najbardziej, bo to premier mówił ustami szefa MSZ. Kiedy Naród będzie mówił ustami rządzących? Nikt nie wie. Ale premier Tusk, po dwóch dniach milczenia nie mógł postąpić inaczej, tylko ująć się za koncepcją swego ministra „Więcej Europy w Europie” deklarując, że żarty się skończyły (kto je zaczął?), Polska chce się aktywnie włączyć w ratowanie strefy euro i podejmie wysiłki, aby przekonać unijnych partnerów do szybkiej zmiany traktatu UE i wzmocnienia Komisji Europejskiej. Niemców przekonał już samym zapewnieniem, ale czy zdoła przekonać Polaków, którzy w referendum o przystąpieniu do UE opowiedzieli się za konkretnym kształtem wspólnoty? W czyim imieniu mówi nasze Słoneczko Peru, swoim czy rządu, gdy chce przehandlować suwerenność za stabilność strefy euro, do której jeszcze nie należymy i należeć nie zdążymy? A może w imieniu tandemu Angonald? Niezmieszany dodał też, że marzenia o 100-procentowej suwerenności to tylko złudzenia. Nawet opozycyjne SLD, ustami A.Kwaśniewskiego, któremu teraz bliżej do Palikota, poparło apel Tuska, konstruując karkołomną tezę, że Polska powinna zrezygnować ze swojej suwerenności, zachowując tożsamość.
 
Niezmieszany jest też Janusz Lewandowski, były minister „zniekształceń własnościowych” a obecnie komisarz europejski ds. programowania finansowego i budżetu w KE. Mówi o „uspołecznianiu strat banków” i „uwspólnotowieniu długów”. Wiemy, co to znaczy. To my będziemy płacić za nieudolna politykę, tak jak do dziś płacimy za prywatyzację w Polsce. A co z 300 miliardami obiecanymi przed wyborami przez PO? Lewandowski: "Brałem udział w tych nieco durnych klipach, ale to była kampania”.
 
Dlaczego pszczoły z całej Polski poleciały do Unii Europejskiej?
- Bo poczuły lipę...
Albo zapach trującego koktajlu.
 
Tekst opublikowany w nr.49/2011 Warszawskiej Gazety

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka