Lewaccy aberranci, dinozaury inkwizycji i szariaccy fanatycy zawarli sojusz. Sojusz w obronie minaretów. Ale nie tylko. Politpoprawne multi-kulti lewactwo całkowicie pozbawione instynktu samozachowawczego niczym nie zaskakuje wspierając islamistów. Dla nich wszystko co obce jest i było wspaniałe. Imigranci, relatywizm kulturowy, antyimperializm, antysemityzm zwany w lewackiej nowomowie antysyjonizmem, walka z „tyranią” tradycjonalizmu – to wszystko wyznacza kierunek fanatykom dawno skompromitowanej idei multi-kulti. Do walki z przeciwnikami wymyślili sobie słowo „islamofobia” cokolwiek by ono znaczyło. Walka z minaretami to islamofobia a walka z krzyżami to tolerancja. Przeciwników nazywają również „skrajną prawicą” cokolwiek by to znaczyło. Właśnie cokolwiek. Zobaczmy co w tym worku „skrajna prawica” znajdziemy.
A znajdziemy tu na przykład redaktora Terlikowskiego, a obok niego w szeregu inkwizycyjnych pomocników sądów szariackich niejakiego Łukasza Adamskiego z jego ideą frontu szariacko-inkwizycyjnego. Ach, łza się w oku kręci, w końcu się zrobi porządek z tą zgniłą Europą. Oblężeni w Okopach Świętej Trójcy obrońcy tradycjonalizmu, wiary i moralności od lat czekają odsieczy przed nawałą cudzołożnic, pedałów, masonów, Żydów, libertynów, heretyków, bezbożników, ateistów i innych szatańskich pomiotów. I już, nadciąga odsiecz, zielony sztandar Proroka, półksiężyc, kamienie w dłoniach na cudzołożnice, dźwigi na homoseksualistów, dobro zwycięży! Cóż, że to islam, niech sady szariackie zrobią porządek z bezbożnikami, na jednej ulicy kamieniować się będzie cudzołożnice, na innej spali się czarownicę, wspólnie powiesi się na dźwigu nastoletniego pedała, wyrwie się pejsatego chwasta, alleluja, inshallah, aż do orgazmu, wszak przy takim DOBRU to Bóg nawet mały samogwałt wybaczy, a kogo by nie podniecił zapach smażonego ciała czarownicy czy krwistomięsna miazga ukamienowanej cudzołożnicy. Kogo? Tylko bezbożnika.
Ten obraz nie jest przerysowany. Prawdziwa skrajna prawica ustawia się od dawna w aberracyjnym wspólnym froncie walki o „moralną Europę” z islamistami pragnącymi wprowadzać do Europy sądy szariackie. Perspektywa kamienowań to prosta konsekwencja tych dążeń. Trzecim elementem tego frontu jest odurniałe lewactwo w stylu Cohen-Bendita, posłanki Senyszyn i innych tego typu osobników z kosmosu (człowiek jako zwierzę z planety Ziemia ma instynkt samozachowawczy więc powyższe indywidua raczej z Ziemi nie pochodzą).
Całe szczęście oprócz lewactwa i neoinkwizycji (a także islamistów) w Europie jest jeszcze społeczeństwo i normalność. Normalność pozbawiona nienawiści do kogokolwiek czy to z powodu pochodzenia etnicznego, wyznawanej religii czy orientacji seksualnej. Normalność, która pozostawia moralność jednostki jej sumieniu, a nie publicznym kaźniom – widowiskom dla „moralnych” zboczeńców-sadystów. Ta normalność broni tez europejskiej tradycji, broni również krzyża. Ale nie na zasadzie szalikowych ustawek: „te symbole są nasze więc wrogów ukatrupimy: czarnuchów, żydów i brudasów”. Ta normalność nie jest ani antysemicka, ani rasistowska, ani homofobiczna, ani antychrześcijańska. Tę normalność właśnie reprezentowali inicjatorzy szwajcarskiego referendum, tę normalność reprezentowali inicjatorzy zakazu noszenia burek we Francji, tę normalność reprezentuje Gert Wilders (a wcześniej Pim Fortuyn) w Holandii, tę normalność reprezentuje całkiem spora część imigrantów z państw islamskich takich jak np. Iran walcząca przeciw pomysłom zidiociałych „Supereuropejczyków” by w ramach „tolerancji” usankcjonować w Europie stosowanie szariatu.
Jeżeli panowie Terlikowski i Adamski myślą, że za ich „wspaniałomyślność” w sprawie minaretów islamiści wesprą ich w sprawie krzyży to się grubo mylą. Pozostanie im wyłącznie delektowanie się widokiem kaźni bezbożników w ramach „umoralniania” Europy.
