wodnica wodnica
76
BLOG

Pełna korespondencja z Antonim Dudkiem w/s apelu "STOP chamstwu

wodnica wodnica Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Listy Antoniego Dudka publikuję za jego zgodą:

Odpowiedź Antoniego Dudka na mój list otwarty:

Szanowna Pani,
przedstawione porównanie położenia Kataryny i strajkujących w 1980 r. nie wydaje mi się przekonywujące. Być może jestem w błędzie, ale rozumiem, że istota problemu sprowadza się do chęci zachowania przez Katarynę anonimowości, co naruszyła redakcja Dziennika. Przyznam się Pani, że ja generalnie nie lubię wszelkiej anonimowości, zgadzam się jednak, że są sytuacje w której jest ona uzasadniona. To jednak nie ten przypadek. Uważam, że Kataryna dawno już przestała być osobą prywatną, zarówno z uwagi na rozgłos jaki zyskały jej komentarze, jak i to, że zgodziła się udzielać wywiadów (pamiętam jej rozmowę z Mazurkiem w ... Dzienniku). W tej sytuacji nie bardzo jestem skłonny zgodzić się z opinią, że próba jej zidentyfikowania przez dziennikarzy to nagonka.  Równoczesnie jednak chcę podkreślić, że nie wszystkie sformułowania w tekstach Krasowskiego i innych dziennikarzy redagowanej przez niego gazety akceptuję.

Z wyrazami szacunku,
Antoni Dudek

==============

Szanowny Panie,

Istota problemu to, moim zdaniem, prowadzenie przez gazetę należącą do dużego koncernu medialnego nagonki na osobę, za którą nie stoi, jak za tymże koncernem, sztab prawników i wielkie pieniądze. Co więcej, dziennikarze, którzy za swoje publikacje otrzymują wynagrodzenie, powielają nieprawdziwe informacje na temat prywatnej osoby, która publikuje swoje opinie w wolnym czasie i dla własnej satysfakcji. To uderzenie w rozwijające się w naszym kraju dziennikarstwo obywatelskie i w osobę wyjątkowo dociekliwie badającą źródła i wyciągającą własne wnioski z ogólnie dostępnych informacji. I próba zastraszenia innych blogerów, którzy, korzystając z ogólnodostępnych źródeł, publikują swoje prywatne opinie w sieci. To pokazówka, jak można niszczyć człowieka, który staje naprzeciw medialnej potęgi wyłącznie ze swoją wiedzą i komputerem. A cała awantura prowadzi w kierunku wprowadzenia w internecie cenzury.

"Dziennik" nie tylko doprowadził do ujawnienia danych Kataryny, których ujawnić sobie nie życzyła. Mimo zamieszczenia jej sprostowań, nadal rozpowszechnia nieprawdziwe informacje na temat rzekomych powiązań finansowych kierowanej przez nią fundacji z TVP Roberta Kwiatkowskiego, w myśl zasady "Kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą".

Aby przykryć niekompetencję swoich dziennikarzy (współautorka pierwszego artykułu przyznała się na łamach "Rzeczpospolitej", że nie zweryfikowała informacji na temat współpracy fundacji z TVP), "Dziennik" rozmywa problem zamieszczenia nieprawdziwych informacji sztucznie pompowaną debatą na temat chamstwa w sieci, wykorzystując do tego nadal osobę Kataryny, która akurat z tego typu zjawiskami nie ma kompletnie nic wspólnego i jest dla ludzi, którzy cenią dobrą publicystykę, ikoną obywatelskiego dziennikarstwa. Dla osób, które nie znają jej publikacji, Kataryna stała się uosobieniem internetowego chama, którego należy wykluczyć ze społecznej debaty.

Z treści SMSa przesłanego Katarynie przez dziennikarkę (tę, która niekompetentnie nie zweryfikowała informacji przed jej opublikowaniem) wynika, że na Katarynę jednocześnie szantażowano i próbowano przekupić współpracą z "Dziennikiem".

Współatorem artykułu, który rozpoczął tę nagonkę, jest dziennikarz, któremu w dyskusji internetowej Kataryna, posługując się merytorycznymi argumentami, wykazała niekompetencję i lenistwo.

Dziennikarze złamali prawo, zasady etyki zawodowej, a teraz wykorzystują ludzi ze znanymi nazwiskami do uwiarygodnienia swojego niegodnego zachowania, wynikającego częściowo z prywaty (ośmieszony przez Katarynę niekompetentny dziennikarz), częściowo z braku profesjonalizmu (dziennikarka, która nie weryfikuje informacji), a częściowo być może po to, by wykluczyć niewygodną konkurencję.

Widać już, jak debata wywołana tą awanturą, prowadzi do wniosków, że cenzura w sieci, czyli miejscu swobodnej debaty publicznej (czasem, owszem, na poziomie pogawędek przy budce z piwem, ale niekiedy także na poziomie akademickim), jest niezbędna. Wszystko to dzieje się w czasie, gdy unijni urzędnicy przygotowują kolejny projekt pakietowania i ograniczania dostępu do internetu, ponieważ poprzedni, szczęśliwie, niedawno upadł w PE.

Pozdrawiam
Magdalena Walusiak

==================

Szanowna Pani,

nie twierdzę, że w tej sprawie redakcja Dziennika zachowała się w porządku i nie tego dotyczył apel, który podpisałem. A tylko za jego treść mogę brać odpowiedzialność od której się nie uchylam. W dalszym ciągu uważam, że to co się wypisuje na różnych forach internetowych zasługuje na potępienie. Nie zgadzam się z Pani zdaniem, że dziennikarze nie mają prawa dociekać tożsamości osób, które zabierają głos w sprawach publicznych. Nawet jeżeli robią to z tak niskich pobudek o jakich Pani pisze. Nie zgadzam sie też z opinią, że to działanie, które może prowadzić do wprowadzenia w internecie cenzury. Może natomiast rzeczywiście wpłynąć na samoograniczenie blogerów w wyrażaniu przez nich poglądów. Znając jednak ludzki temperament aż tak bardzobym się tego nie obawiał.

Pozdrawiam,
Antoni Dudek
 

wodnica
O mnie wodnica

Zajmuję się opowiadaniem historii. W pracy najpierw szukam interesujących wątków, a potem składam je w możliwie najbardziej atrakcyjną opowieść: artykuł o miejscu, człowieku lub zjawisku. Czasem czytam, a potem pytam autora o szczegóły, budując kolejną historię - samej opowieści i spotkania, które w trakcie tej opowieści się toczy. Szperam w przeszłości i próbuję opowiedzieć historię mojej rodziny, dzieląc się tą pasją z moją Mamą. A czasem trafiam na historię, która chce być opowiedziana jako ballada lub cały musical. Siadam wtedy i piszę, z przerwami na chodzenie i sen, bo w rytmie kroków słowa chętniej do mnie przychodzą, a czasem potrafią się wyśnić.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości