Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski
348
BLOG

Rodziny płacą dwa razy

Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 0

Ogłoszone niedawno obliczenia Centrum im. Adama Smitha przypomniały publicznie, że utrzymanie dzieci kosztuje. Raport Centrum określa wydatki na dwójkę dzieci od urodzenia do 20. roku życia na 317 tys. zł. Ta liczba robi wrażenie dużej, ale i tak została obliczona ostrożnie, skoro na jedno dziecko na miesiąc wypada wtedy średnio 660 zł.

Sama idea tych obliczeń oparta jest na założeniu, że dzieci to także koszt. Nie odjęto możliwych korzyści z ich posiadania. Dziś wydaje się to naturalne, ale jeszcze 100 lat temu dzieci uchodziły, przeciwnie, za majątek. Ludzie czuli się wzbogaceni pracą i pomocą dzieci, a nie tylko moralnie usatysfakcjonowani.

Co się zmieniło? Ustrój polityczny i gospodarczy. Wtedy w krajach Europy dominowały rozwiązania konserwatywne i wolnorynkowe; także w carskiej Rosji. Przez budżety przepływało kilkanaście procent dochodu narodowego, a nie ponad pięćdziesiąt, jak dziś. Niskie podatki i stabilna waluta oparta na złocie sprawiały, że ludzie mieli wybór: czy oszczędzać na starość bądź inwestować, czy wydawać na więcej dzieci.

Kilkakrotne zwiększenie łącznego opodatkowania przez nieodpowiedzialne i krótkowzroczne rządy demokratyczne sprawiło jednak, że tego wyboru – dzieci czy oszczędzanie – dziś nie ma. Bez znacznego pogorszenia standardu życia przeciętnych polskich rodziców nie stać na więcej niż jedno – dwoje dzieci, choć 80 proc. chciałoby mieć co najmniej dwójkę. Płacimy bowiem dwa razy: na rozrośnięte państwo i na dzieci.

Pułapka emerytalna

Wśród nowych obciążeń podatkowych szczególna rola przypada podatkowi od pracy zwanemu dla niepoznaki składką emerytalną (ZUS) oraz udziałowi budżetu w wypłatach emerytur. Pierwszy skutek: zostaje mniej na dzieci. Drugi: rządy obiecują za te „składki" przyzwoite utrzymanie w późniejszym wieku – w ten sposób powstaje drugi bodziec do zmniejszenia liczby dzieci uważanych dawniej za podporę w starości.

W rezultacie zmierzamy do wyludnienia i bankructwa rządowych systemów emerytalnych. Mają one bowiem strukturę piramidy finansowej. Składki zebrane dziś idą na wypłatę dzisiejszych emerytur. W zamian za to rządy obiecują pracującym, że za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat ktoś im coś zapłaci.

Taki system może działać, póki przybywa płatników składek, co zależy od dzietności. Gdy spada ona poniżej dwojga dzieci na kobietę, rosnąć zaczyna liczba emerytów przypadających na jednego pracującego, a więc i obciążenia podatkowe. Tym mniej zostaje na dzieci i tak dalej, aż do upadku kraju. Wpływu wysokich podatków na demografię twórcy państwa opiekuńczego jakoś nie przewidzieli. A  ta dzietność oscyluje w ostatnich latach koło półtora dziecka na Polkę.

To jeszcze nie koniec. Dopóki emerytury są wypłacane, składają się na nie osoby pracujące, a więc dzieci tych, którzy podjęli kiedyś wysiłek ich utrzymania i wychowania. Wydali przy tym pieniądze – to pierwszy wydatek. Teraz ich dzieci przez swoje podatki i składki utrzymują również tych, którzy się od tego uchylili. To drugi wydatek.

Trzeba podkreślić, że nie zależy to od szczegółów systemu emerytalnego. Wartość oszczędności osób starszych (drugi filar itd.) zależeć będzie od stanu gospodarki w przyszłości, a ten zależy w dużym stopniu od liczby pracujących. Obok demografii drugim zagrożeniem jest tu permanentne bezrobocie, też wywołane głównie przez hamujący gospodarkę wyzysk podatkowy (z powodu bezrobocia przedłużanie wieku emerytalnego nic nie da, gdyż od tego nie przybędzie miejsc pracy; tyle że rząd wyda mniej na zasiłki niż na emerytury). Dalej, fundusze emerytalne inwestują głównie w obligacje rządowe, co oznacza, że będzie je musiał wykupić ze sporym procentem przyszły podatnik.

Wynika stąd, że nasz system emerytalny opiera się ostatecznie na wyzyskiwaniu rodzin liczniejszych przez mniej liczne. Tymczasem co bardziej bezmyślni bezdzietni wymyślają rodzicom od „dzieciorobów"... Nazywanie rządowego systemu emerytalnego „solidarnościowym" jest więc zupełnym nonsensem. Stoi za tym schlebianie emerytom jako wyborcom. Pora na rewolucyjną propozycję Centrum im. Adama Smitha, by dzieci poniżej lat 18 miały prawo głosu, wykonywane przez rodziców. Politycy na razie ją przemilczają...

 

Więcej pod


http://www.rp.pl/artykul/9157,891668-Wojciechowski--Rodziny-placa-dwa-razy.html

 

Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka