Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
7044
BLOG

ONR walczy, ONR czuwa…

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 155

Czy ONR powinna mieć prawo legalnie demonstrować w Polsce? Jak najbardziej. Czy może wyrażać publicznie hasła nacjonalistyczne, w tym także wyrażające niechęć do jakichś narodowości, np. Żydów albo Niemców? Tak – bo niechęć nie jest prawnie zakazana: ktoś nie lubi Żydow - ma prawo z tą przypadłością obnosić się publicznie, o ile tylko nie nawołuje do przemocy albo dyskryminacji. Czy można publicznie ONR krytykować, tudzież krytykować uczestników demonstracji, którzy takich ludzi mają za swych aliansów? Jak najbardziej. Czy kontr-manifestacja powinna być legalna? Tak, ale policja ma obowiązek chronić demonstrantów (o ile nie głoszą haseł sprzecznych z prawem) i nie dopuścić do uniemożliwienia demonstracji.

To kilka zasad demokratyczno-liberalnych, wynikających z elementarza prawa do publicznych zgromadzeń. Demokracja liberalna jest łaskawa – zapewnia ochronę także tym, którzy jej nienawidzą. Przypomnę w związku z tym, że niedawno Trybunał Konstytucyjny napisał w uzasadnieniu do orzeczenia z 18 stycznia 2006  słowa, które powinny znaleźć się w każdym podręczniku władzy demokratycznej, chroniącej prawa obywatelskie:

“…na organach władzy publicznej ciąży obowiązek zapewnienia ochrony grupom organizującym demonstracje i biorącym w nich udział, bo tylko w ten sposób można realnie gwarantować wolność zgromadzeń, bez względu na stopień kontrowersyjności (ale nie przekraczając prawnie ustalonych zakazów głoszenia określonych poglądów, np. wzywających do nienawiści rasowej czy propagujących ideologię faszystowską) przedstawianych publicznie poglądów i opinii.

(…)prawo do kontrdemonstracji nie może sięgać tak daleko, by ograniczało prawo do demonstracji. Obowiązkiem władzy publicznej jest stworzenie skutecznych przesłanek odbycia zgłoszonego zgromadzenia w sytuacji, gdy poprzez zachowania innych uczestników życia publicznego zagrożone byłoby zrealizowanie wolności zgromadzeń.(…)

(…)konstytucyjna gwarancja wolności zgromadzeń zawiera zakaz odbierania tej wolności przez władze publiczne z powodu różnic światopoglądowych lub gdy głoszone treści są niezgodne z systemem wartości reprezentowanych przez piastunów władzy publicznej. Władze publiczne nie mają prawa przypisywania organizatorom zgromadzenia celów i intencji i na tej podstawie formułowania ocen prowadzących do dyskwalifikacji zgromadzenia.Przekonania moralne piastunów władzy publicznej nie są synonimem „moralności publicznej” jako przesłanki ograniczenia wolności zgromadzeń.

(…)w konsekwencji, konstytucyjna gwarancja wolności zgromadzeń oznacza oddzielenie zezwolenia na demonstrację (zakaz demonstracji) od akceptacji treści planowanej demonstracji. Zgodne z Konstytucją jest wypowiadanie – publicznie – poglądów, które nie muszą znajdować powszechnej akceptacji, o ile nie naruszają powszechnie obowiązujących zakazów.

 

 

- Tyle Trybunał Konstytucyjny. Słowa te padły w kontekście krytyki przepisów, które akurat wtedy użyte zostały do szykanowania Parady Równości. Parada Równości, ONR... – z punktu widzenia zasad liberalnych, to wszystko jedno: punkt widzenia manifestantów nie może dyktować zakresu gwarantowanego im uprawnienia do publicznego manifestowania poglądów.

Ale nie znaczy to, by manifestantów nie można było krytykować. W Polsce „ONR” coś znaczy – jako historia, niekoniecznie jako dzień dzisiejszy. To pewna tradycja, przekaz, symbol. Gdy niektórzy komentatorzy z lirycznym uniesieniem pisali o poważnych, patriotycznych uczestnikach marszu w Dzień Niepodległości w Warszawie i nadymali się nienawiścią na “antyfaszystów”, to wygodnie pomijali ów przekaz, jaki w polskiej historii ONR niesie. Dla jednych – chlubny, dla innych – paskudny. Tak inaczej – nie do zignorowania.

Oto bowiem obecność – dość prominentna, jak się wydaje – owego symbolu ONR, coś oznacza. Dla jednych – nadaje Marszowi chluby, dla innych (a nie ukrywam, jestem zdecydowanie w tej drugiej grupie) – naznacza go haniebnym piętnem. I tak długo, jak ktoś nadyma się godnościowo nad pięknem marszu i piekli się w związku z rzekomą „gówniarzerią” kontr-demonstrantów, pomijając wagę i znaczenie owego ONR-owskiego symbolu – to po prostu rżnie głupa. (I nieważne, jak wielu ONR-owców było w tym Marszu. Każdy sobie maszeruje, z kim mu po drodze, a łyżka dziegciu… wiadomo).

By zobrazować ów przekaz, jaki wyraża udział osób, nawiązujących do tradycji ONR w marszu, mam następującą sugestię. A może by tak gdzieś na trasie marszu ustawić małą replikę przedwojennego sklepiku żydowskiego, np. z towarami łokciowymi albo kolonialnymi, a w nim postawić pejsatego Żyda (może być przebrany, ucharakteryzowany zapaśnik)? Ważne jest, by sklep ten miał dużo szyb, a Żyd miał jakąś kamizelkę ochronną. I niech dzisiejsi „ONR-owcy” zrobią sobie to, co ich protoplaści robili najlepiej.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka