Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
3808
BLOG

Wolność słowa, wolność niesłuchania

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 51
W liberalnej teorii wolności słowa, wolność wypowiedzi wydaje się być skorelowana ze swobodą odmówienia słuchania. Jest to podejście zdrowo-rozsądkowe: skoro nikt nie powinien mi zakazywać mówienia czegokolwiek (poza wąsko zakreślonymi treściami niezgodnymi z prawem, typu nawoływanie do przestępstwa, rozgłaszanie tajemnic wojskowych itp.), to jednocześnie nikt nie powinien być zmuszany do słuchania treści mu niemiłych. Obie te wolności: wolność wypowiedzi i wolność niesłuchania, zdają się być oparte na tym samym ideale swobody jednostki w sferze komunikacyjnej, a zatem jedna zdaje się być korelatem drugiej.
W powyższym akapicie celowo używam ostrożnych zwrotów typu „wydaje się być”, „zdaje się”, itp., gdyż zdrowo-rozsądkowy ideał liberalny tam wyrażony wcale nie jest tak oczywisty przy jego ponownym przemyśleniu, a jeszcze mniej – przy przemyśleniu po raz trzeci. Napisałem swojego czasu artykuł naukowy właśnie pod tytułem „A Right to Speak and a Right not to Listen”, który w pewnym stopniu podważał związek miedzy tymi dwoma uprawnieniami i sugerował, że owo „prawo do niesłuchania” wcale nie jest tak oczywiste.
(Nota bene, z owym artykułem wiąże się zabawny dość incydent. Prezentowałem go swojego czasu, jako referat na jakiejś konferencji naukowej, zatem z definicji nudnej, w Buenos Aires. Prowadzący ową sesję naukowiec argentyński, którego nazwiska nie pomnę, odczytał tylko zebranym tytuł mojego referatu, po czym oświadczył, że skoro on ma „prawo do niesłuchania”, to on z tego prawa skorzysta – po czym opuścił lokal. Bardzo mnie to rozbawiło, bo lubię takie wygłupy, zresztą pewno w sumie nie był on stratny).
Wracając do owego podważania liberalnego rzekomo „prawa do niesłuchania”, wywodziłem w mym referacie-artykule, że nie chodzi rzecz jasna o to, by kogokolwiek zmuszać do niesłuchania mowców mu niemiłych (np. nachodzących go w miejscu zamieszkaniu Świadków Jehowy – NB mam znajomą w Sydney, która z takimi gośćmi weszła w dyskusję, chciała ich przekonać do swej wizji religii chrześcijańskiej przez ponad dwie godziny, po czym utyskiwała na to, jak straciła cenny czas!) – ale raczej o to, by system komunikacji publicznej stwarzał jakieś gwarancje minimalnej choćby efektywności naszej mowy. Mówimy nie po to, by napawać się dźwiękiem własnych słów lub widokiem zadrukowanej przez siebie kartki – ale by osiągać jakieś cele perswazyjne lub przynajmniej informacyjne: by przekonywać naszych współ-obywateli do czegoś, o czym jeszcze nie są przekonani, albo informować ich o czymś, o czym naszym zdaniem jeszcze nie wiedzą, itp. Wolność słowa mówcy w przysłowiowym Hyde Parku (Jakie to przysłowie? Np. „Pamiętaj Migalski Marku / Żeś w Brukseli, nie w Hyde Parku”) nie jest warta wiele: lepsza jest, rzecz jasna, od despotycznych zakazów krępujących jakąkolwiek wolność wypowiedzi, ale nie realizuje ideału mowy skutecznej, czyli takiej, która jest w stanie dotrzeć do jej adresatów. Czy zostaną oni faktycznie przekonani –  to już kwestia treści wypowiedzi, ale prawdziwie liberalny ideał wolności słowa powinien gwarantować, w minimalnym choćby stopniu możliwość dotarcia mówców do adresatów ze swoimi wypowiedziami.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Otóż nie z akademickiej troski o cyzelowanie teorii wolności słowa – choć z tego powodu również – ale dlatego, że zostałem do tych refleksji zainspirowany – nie zgadną Państwo – przez niedawną wypowiedź Jarosława Marka Rymkiewicza. Ci z Państwa, którzy choć trochę znają moje poglądy, a z drugiej strony – opinie owego Poety, a zwłaszcza pamiętają moją piękną rymowaną odpowiedź na poetycki apel Rymkiewicza do Prezesa Kaczyńskiego, pomyślą sobie zapewne, że to wstęp do jakiejś gryzącej ironii na temat JMR. Otóż zupełnie nie. Tym razem –  pewno wyjątkowo – słowa JMR potraktuję pozytywnie, bo we fragmencie wywiadu Rymkiewicza w Newsweeku sprzed kilku tygodni znajduję wsparcie dla mojej koncepcji.
 
„Tu chodzi o równowagę opinii – wszystkie opinie, które się pojawiają, są uprawnione do równorzędnego istnienia. Otóż tego w Polsce nie ma. Upubliczniane, w sposób niemal totalny, są takie opinie, które są na rękę reżimowi. Ja mogę się wprawdzie odezwać i mogę nawet liczyć, że zostanie to opublikowane. Ale czy zostanę wysłuchany, to już inna sprawa. W tym sensie nie ma w Polsce żadnej wolności słowa.”.
 
Proszę wczytać się w te słowa: „Ja mogę się wprawdzie odezwać i mogę nawet liczyć, że zostanie to opublikowane. Ale czy zostanę wysłuchany, to już inna sprawa. W tym sensie nie ma w Polsce żadnej wolności słowa”. – No dobrze, ale czy wolność słowa polega na „prawie do wysłuchania”? Oczywiście jest pewien zabawny i chyba nieuświadomiony przez poetę paradoks, polegający na tym, że w wywiadzie dla jednego z najlepiiej sprzedających się tygodników opinii, Poeta narzeka na to, że nie jest dostatecznie wysłuchiwany.
Ale jak powiedziałem, „nie po to mówię, aby mu zaprzeczać” (że zacytuję kolegę po fachu Rymkiewicza, a mianowicie Szekspira), lecz by poważnie i pozytywnie potraktować jego słowa o wolności słowa jako skorelowanej z ‘prawem do wysłuchania” – a nie tylko z prawem do mówienia, pisania i publikowania. Prawo do bycia wysłuchanym jest – jak mi się wydaje czymś w pół drogi miedzy prawem do nieskrępowanej wypowiedzi a prawem do rzeczywistego przekonania słuchaczy. To pierwsze – jest zbyt minimalistyczne; to drugie – absurdalnie ambitne.
A jeśli ktoś nie chce słuchać? Ma do tego oczywiście prawo: nikogo nie można zmusić do wysłuchiwania Rymkiewicza albo np. mnie. Zgodnie z zacytowaną sentencją Poety, jest to jednak podważeniem wolności słowa. Mielibyśmy więc konflikt między dwoma uprawnieniami: uprawnieniem do wolności słowa i prawem do niesłuchania?
Chyba nie. Wolność słowa jest ideałem wielkim, ale nie wystarczającym dla pełnej swobody komunikacji międzyludzkiej. Wymaga dodatkowych gwarancji – ale tylko takich, które nie będą naruszały prawa ludzi do decydowania o tym, kogo chcą słuchać, co chcą słyszeć, co chcą czytać. Te gwarancje to np. dostęp do mediów publicznych dla rozmaitych opcji, perspektyw i ideologii. Od tego zacznijmy. A z tym w Polsce jest bardzo kiepsko.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka