Ci Rosjanie to Czechow i Gogol. W Sydnejskim Teatrze Dramatycznym: Wujaszek Wania; w bardziej awangardowym Teatrze Belvoir: Pamiętnik wariata. Oba przedstawienia z niezwykłymi rolami najlepszych aktorow, jakich ma Australia. Oba każą zadać pytanie, czy można Rosjan „odrosjanić” tak, by nadać im wymiar całkowicie ponadczasowy, niekontekstualny i uniwersalny.
W Wujaszku Wani brylowała przede wszystkim Kate Blanchett – trochę z innego świata, nie z nudnej rosyjskiej prowincji ale może z jakichś amerykańskich suburbii, jako nudząca się ale pogodzona już ze swoim życiem żona profesora Sjerebrjakowa. Niby mała rola, ale Blanchett zawsze na scenie w centrum uwagi, zawsze o jeden diapazon za wysoko. Całe zresztą przedstawienie – takie nie-rosyjskie, z gestami i głosem dzisiejszej, bardziej ekstrawertycznej kultury. Mało w tym melancholii, żalu, wyciszenia, jakie kojarzyłem zazwyczaj z Czechowem. Może teraz tak trzeba Czechowa grac, w każdym razie dla widowni nie-słowiańskiej, ale czy to jest jeszcze Czechow?
W „Pamiętniku wariata” w tytułowej roli (wariata, nie pamiętnika) Geoffrey Rush. Niezwykła anatomia dezintegrującej się osobowości, od sztampowego choć zdziwaczałego swą samotnością czynownika dziewiątego stopnia w urzędzie w St Petersburgu, aż po udręczone człowieczeństwo, w którym zostaje właściwie już samo ciało. Tylko Rush (sam chyba nie całkiem normalny, no ale kto z nas jest normalny, poza rzecz jasna podmiotem lirycznym?) mógł chyba w Australii pokazać tak rozdzierająco szaleństwo. Znów – prawie bez kontekstu, bez Petersburga, bez Rosji - tylko pokoik na poddaszu, a potem już dom dla psychicznie chorych. I znów pytanie: czy to jest jeszcze Gogol? Może tak, ale trochę inny niż ten, który – w moim przekonaniu, pewno naznaczonym prowincjonalnym piętnem – poza Rosją nie mógł zaistnieć.
*
Pora na życzenia. Przyjaciół pozdrawiam, nieprzyjaciołom wybaczam i proszę o wybaczenie. Wszystkim polecam posłuchanie naszych młodszych braci w tę wigilijną noc, bo nawet jeśli nie zawsze są tak mądrzy jak my (a często są), to na pewno są mniej zapalczywi i zapiekli. Mój pies akurat do najmądrzejszych nie należy, ale to dlatego, że jest bardzo piękny (jak każdy buldog francuski) i o tym trochę za dobrze wie. Ale nawet z nim chętnie porozmawiam. Wesołych (mimo wszystko!) Świąt!