W Samo Południe. W Samo Południe.
302
BLOG

POSTAW SUKNA

W Samo Południe. W Samo Południe. Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

 

            Nikt z nas zapewne nie pamięta jak, kiedy i dlaczego medialnymi bohaterami reklamowego rynku stały się dwie, komiczne postaci: Serce – czerwony pluszak, z dopiętym suwakiem w miejsce celnie wymierzonej, życiowej rany oraz różowy, włochaty, stateczny okularnik – Rozum. Serce skacze bez przerwy z emocji, wołając: Rozum, czujesz?! Na co najczęściej nieco poirytowany Rozum, odpowiada chłodno: oj, Serce, pomyśl spokojnie. Natychmiast skojarzyłem sobie, że tę właśnie humorystycznie skręconą reklamówkę powinni bez końca i w rozmaitych ujęciach oglądać współcześni chrześcijanie. Może wówczas łatwiej byłoby nam docenić wspaniałą harmonię, jaką wieki wieków istnienia Kościoła splotły z tradycji i charyzmatów, ze zdroworozsądkowego myślenia i najwyższych, ludzkich uczuć.

            Mam od dłuższego czasu nieodparte wrażenie, że zdrowa doktryna wiary Kościoła w Polsce, zaczyna przypominać – odwołam się tu bez ogródek do znanej, literackiej metafory – postaw sukna, które napięte w sprzecznych kierunkach, nie pęka co prawda jeszcze ale niebezpieczne trzeszczy. Z jednej strony przecież ciągną stateczni tradycjonaliści, dowodząc, że reformy Vaticanum II poszły w niezamierzonym wcale kierunku i czym prędzej należy zawrócić w liturgii do łaciny, starych rytuałów, stawiając znów księdza plecami do ludu. Drwią sobie z tych planów różnej maści supergwiazdy religijnej popkultury, wynosząc z kościołów całe zakrystie, aby Msze Święte odprawiać niczym koncerty, koniecznie poza zmurszałymi murami świątyń, na stadionach, parkingach, plażach i piknikach. Dla odmiany złoszczą się ortodoksi, składając grzecznie ręce na kolanach, sztywni w pierwszych rzędach kościelnych ławek, czytający Tomasza z Akwinu, bez przyswojenia którego wiara to ich zdaniem odpust na prowincji. Pokazują tych palcami z naprzeciwka nawiedzeni, szukający przeżyć, poszukiwacze cudów, interpretatorzy duchowych snów i zaśnieć, rozeznający: przeżyj to sam! A na przyczepkę napinają sukno nauki wyznawcy moralnego laksizmu, popularni w mediach z twierdzeniem: teraz takie czasy to i sumienie trzeba przeflancować na nowe, z ironią zbywający ciskane w ich kierunku spojrzenia rygorystów. Nie byłoby może w tym jeszcze zgorszenia, bo różnorodność to także bogactwo Kościoła, gdyby nie rozliczne niejasności, półcienie, które zwodzą maluczkich i nie skrywane antagonizmy, stawiające naprzeciw siebie, na ubitej ziemi, nawet dawnych przyjaciół. I co tu się dużo oszukiwać – pierwsze trzeszczenia naddartego sukna doktryny posłyszeliśmy już również na Mazowszu.

            Nie można więc czekać, aż pęknie. Myślę, że czas najwyższy zaprosić tych wszystkich chrześcijan, którym od pytań huczy w głowach, do braterskiego dialogu. Papież nazywa ten dialog palącą potrzebą katechezy dla dorosłych, bo i tym właśnie zawsze była i coraz bardziej być powinna chrześcijańska katecheza: spokojnym stawianiem pytań Panu i Jego Apostołom, u stóp których, zasłuchani, siedzimy. A odpowiedzi w archiwach i skarbcu Kościoła jest przecież tak wiele - w zdrowej teologii, w dogmatyce i w praktycznym, głębokim, realnym podjęciu życia duchowego.

Jestem od kilku miesięcy wprost urzeczony zdaniem zasłyszanym podczas jednego z wykładów. Autorem tej frazy jest święty Anzelm, który kiedyś, godząc w Kościele sentymentalnych fideistów oraz oschłych racjonalistów, powiedział: „Bóg objawił się właśnie człowiekowi, ze względu na jego rozum.” Przecież Bóg mógł przedstawić siebie roślinom lub zwierzętom – rozumuje Anzelm - Bóg potrafi wszystko. A jednak nie chcąc zmarnować daru objawienia przyszedł jedynie do człowieka, bo tylko człowiek wśród stworzeń ma to niepowtarzalne narzędzie, którym potrafi Bogu odpowiedzieć – rozum. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego współcześni chrześcijanie całymi zastępami wyrażają swoje bezgraniczne zaufanie uczuciom, jak potępieńcy odżegnując się od jakichkolwiek konotacji z rozumem?

Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze – jesteśmy dziś bardzo wygodni we wszystkim. Zdecydowanie zaś łatwiej jest fikać uczuciowe fikołki niż wysilać się na zdroworozsądkowe myślenie. Myślenie ma swój ciężar, doprowadza powoli do prawdy, czasem zaboli. Po drugie – mylimy notorycznie rozum z intelektem. Intelekt to narzędzie nauki i nie każdy go ma, co więcej – nie każdy musi być intelektualistą. Wiedza choć jest cenna, nie jest konieczna tak bardzo do rozsądnego życia. Rozum zaś to coś więcej niż intelekt. Rozum ma każdy, każdy więc dzięki rozumowi może dojść do mądrości, niezależnie od intelektualnej wiedzy lub zdobytego wykształcenia. Rozum prowadzi nas do mądrości pozwalając nam poznać świat, porządkować świat, odbudować go jeśli trzeba oraz uszlachetnić, doprowadzić do głębokiej dojrzałości. Nigdy więc zdrowa wiara nie pogardzi jasnym światłem rozumu.      

            Kiedyś pewien ksiądz wrócił zmęczony z lekcji religii w gimnazjum, siadł naprzeciw mnie i ze złością wycedził, cytując cudzą myśl: Pan Jezus to nauczał rodziców a ich dzieci błogosławił - kiedy my wreszcie przestaniemy czynić wspak?

Merton

Twitter - @WSamoPoludnie Blogger - http://wsamopoludnie12.blogspot.com/ Large Visitor Map

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości