Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
10875
BLOG

Pośmiejcie się z waszego Bronka

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 308

Ileż to radochy sprawiał platformerskiemu narodowi prof. Lech Kaczyński. A to pozował do zdjęcia z szalikiem Polski, który nieporadnie sobie próbował założyć podczas meczu, kiedyś wymsknęła mu się "małpa w czerwonym", a to kanapeczki dostawał od żony w drodze do samolotu. Po katastrofie w Smoleńsku niektórzy, jak Adam Michnik, zaczęli bić się w pierś i zauważać, że coś tu było nie tak. Oczywiście długo taki stan rzeczy nie trwał. Teraz czekam na banerki blogowe z ukazanym czasem do końca prezydentury Komorowskiego. Chyba, że podpisujecie się pod mądrościami głowy państwa z 9 XII.

Słowa te wygłaszała głowa państwa w USA na spotkaniu z senatorami i mediami. Nie żaden poseł Suski, Nowak, Niesiołowski czy Olejniczak, których pociąg do "wpadek" jakoś nie dziwi. Urzekła mnie historia polskiego parlamentaryzmu, opowiedziana przez historyka. Bronisław Komorowski podkreślał: "Mało kto o tym wie, że w Polsce w XVIII wieku istniał mechanizm ustrojowy, który gwarantował każdemu obywatelowi prawo uczestniczenia w wyborach. To się wtedy źle skończyło. Skończyło się anarchizacją, państwo było za słabe. Mało kto o tym wie, że w Polsce wszyscy wybierali króla. Mało kto o tym wie, że polski sejmy czy polski parlament działa na zasadzie obowiązkowej zgody wszystkich. To było słynne liberum veto. Myśmy w XVIII wieku to praktykowali co nie zawsze wychodziło na zdrowie. Ale dzisiaj patrzymy na Unię Europejską i patrzymy, Panie Boże, przecież tam jest liberum veto. Obowiązkowa zgoda wszystkich z wszystkimi."

Każdy obywatel głosował na króla, liberum veto świadectwem zgody "obowiązkowej" wszystkich - i to jeszcze w kontekście UE. Komorowski na szczęście podkreślił, że jest z wykształcenia historykiem i zaproponował mechanizm "dochodzenia" do "decyzji politycznych", cokolwiek miało to znaczyć: "Pierwsza faza to była faza zgłaszania poglądów. Każdy mógł sobie zgłosić, jaki chciał. Druga faza to była faza ucierania poglądów. Nie wiem, jak to pani tłumaczka przetłumaczy na angielski, ale ucieranie to jest coś jak w wielkim tyglu, jeżeli trze się, aż się zrobi jednolita masa. Ucierano poglądy przez długotrwała dyskusję. Ale jeśli to nie pomogło i niech choćby jedna osoba niezdecydowana albo przeciwna, to mogła wstać na sali parlamentu polskiego, krzyknąć liberum veto i czym prędzej uciec. Zrywała w ten sposób sejm. Więc polska szlachta wymyśliła trzecią fazę działania. To była faza bigosowania. Jak pani tłumaczka to przetłumaczy, nie wiem. Bigos to szczególne, specyficzne danie. Kapusta siekana i siekane mięso długotrwale gotowane. No więc trzecia faza - siekanie, bigosowanie polegało na to, że krewka szlachta chwytała za szable i takiego, który psuł ustrój państwa, który psuł prawo, po prostu brała na szable, nim zdążył uciec. Wszystko działało do roku 1562, kiedy pierwszemu posłowi polskiemu udało się nie tylko krzyknąć liberum veto, ale uciec, nim się szlachta zorientowała, nim wzięła za szable pan Siciński, starosta upicki uciekł na Litwę. I to był początek kryzysu.".

Bronisław Maria Komorowski lubi korzystać z Wikipedii, ale tym razem zapomniał to zrobić. Liberum veto, o którym mowa, zostało zgłoszone w 1652 roku. A w tle kapusta siekana, ogłaszana za Oceanem. Czy w Salonie24 doszliśmy do fazy bigosowania? Pewnie ilu blogerów, tyle zdań. Chciałbym poznać ocenę prezydenta. 

A co ma głowa państwa do powiedzenia ws. stosunków z USA? Zdania, powalające na kolana, które powinny stać się symbolem tej prezydentury: "Proszę państwa Polska jest krajem dziwnym, nietypowym ale można o nas mówić różne rzeczy, ale tu w Ameryce wszyscy powinni o tym wiedzieć, że Polska jest krajem narodu proamerykańskiego. Jak wiecie państwo to się wcale tak często nie zdarza. W Polsce Amerykę się lubi. Tylko problem polega na tym i te nieszczęsne wizy, i te wycieki, i te więzienia CIA, oprócz obiektywnych spraw jak Iran, Irak czy Afganistan, spowodowały, że jedną trzecią tego wielkiego potencjału sympatii dla Ameryki już szlag trafił".

W takim razie jakim argumentem posłużyć się, by odnowić z jakimś państwem relacje, na przykład z Rosją? Komorowski sugeruje: "Potrzeba odnawiania to trochę tak jak w małżeństwie. Co jakiś czas dobrze się z własną żoną umówić na randkę". Trzeba przyznać, że pr-owa randka z Miedwiediewem w zeszłym tygodniu się udała. Nawet kolor krawatu, na tę okazję, dopasował pod krój Swietłany i krawat Dmitrija. A pani Anna Komorowska? Chyba pomyliła randki w czarnym stroju z wystającą zieloną bluzką, parafrazując Bronisława Światłego Komorowskiego. 

 

http://www.gmfus.org/livestream/poland/archivedvideo.html

 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka