wujcio Stefan wujcio Stefan
263
BLOG

Decyzja KE: z czym to się je ?

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 3

Chociaż miałem nadzieję na inne rozwiązanie problemu, Komisja Europejska przystała na błagania i kwilenie Gargamela oraz Rudego i zgodziła się na "zmianę sposobu liczenia długu publicznego". Oczywiście w miediach ludzie klaszczą albo nie, dziennikarze się zastanawiają czy to słuszne, czy też nie. Niemniej, nikt chyba nie zadaje sobie fundamentalnego pytania: Qui bono ? I co z tej decyzji wynika, kto na tym skorzysta a kto straci ?

Przedstawmy pokrótce sprawę. Polska domaga się, aby jako dług publiczny nie zostały uznane "koszty reformy emerytalnej". Nie chodzi tutaj bynajmniej o żadne umorzenie długu, darowanie odsetek czy tańsze finansowanie długu. Zobowiązania związane z reformą emerytalną w dalszym ciągu pozostaną zobowiązaniem budżetu: to z naszych podatków sfinansuje się nie tylko każdą wydaną złotówkę, ale jeszcze odsetki. Gdyby zmienić definicję długu publicznego na, powiedzmy, "Dług zaciągnięty przez ministra finansów w domu Publicznym" (mamy dług, mamy i pierwiastek publiczny) i zestawić go z PKB, uzyskalibyśmy może ułamek promila. Cudownie. A odsetki dalej kasowałyby 40 miliardów z naszej kieszeni.

Zmiana definicji niczego nie zmienia poza jedną rzeczą.

Umożliwia dalsze zadłużanie.

Kto z tego skorzysta ?

Autor tego bloga jest w stanie wymienić cztery różne grupy:

1) Komisja Europejska. Jak wiadomo, rząd Donalda Tuska przede wszystkim chciałby nam przychylić nieba i każdemu zrobić dobrze. No ale nie zawsze się tak da. Czasem trzeba szorować na klęczkach do Brukseli. Nie wiem, jaką technikę mediacyjną zastosował rząd. Czy namolnie wkurzał telefonami nad ranem poszczególnych komisarzy  ? Czy uwiódł kogoś Agentem Tomkiem ? Cóż, fakt faktem, najpierw Komisja nie chciała, a potem jej się zachciało. Podejrzewam, że premier opchnął coś Komisji wzamian. I że było to coś wartościowego, na pewno wartego więcej niż "dobrodziejstwo" zadłużania.

2) Rząd. Uzyskawszy kilka procent PKB więcej do zadłużenia, można jeszcze pociągnąć tragifarsę obecnego rządu może do następnych wyborów, które uda się wygrać. De facto, jako podatnicy płacimy podwójnie: bynajmniej nie ze swojej kieszeni Tusk opchnął coś Komisji wzamian za możliwość podymania nas jeszcze trochę.

3) "Rynki finansowe" czyli pan Soros i jemu podobni. Trochę więcej taniego, bezpiecznego i w ich skali nawet dochodowego biznesu, czyli obligacji.

4) Ludzie, którzy planują umrzeć nim nowo liczony dług przekroczy 55% PKB: wiadomo, nie dotknie ich konieczność zaciskania pasa, a po nich to choćby potop, nie ?

 

Najważniejsze: co MY z tego będziemy mieli ?

Cóż, tak czy siak zapłacimy te wyższe podatki (z procentem jeszcze). No ale dzięki temu zyskamy bezcenne precjoza w postaci możliwości oglądania gęby premiera jeszcze przez parę lat. Myślę, że ludzie w głębi serca doskonale wiedzą, że decyzja KE jest idealnie na ich niekorzyść, ale przerażeni widmem powrotu krwawego kaczyzmu są w stanie znosić indolencję i jawne zidiocenie rządzących. Są w stanie podpisać umowę "zabierzecie mi 5% pensji (składka rentowa, którą Gargamel zamierza podnieść), podniesiecie ceny wszystkiego, wydłużycie mi wiek emerytalny i zrabujecie oszczędności z OFE, ale nie będziecie Kaczyńskim". Okej, wolny wybór, krzyż wam na drogę, pajace. Szkoda tylko, że wasz kijowy deal obejmie też normalnych ludzi.

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka