Jak zapytał się mnie ktoś jak widzę Jarosława Kaczyńskiego, to on dla mnie jest po prostu człowiekiem z kompleksem niższości. Chory na władzę pamiętliwy i mściwy ale zdolny manipulant. Nie jest to żaden hazardzista. Ma głęboko w dupie to jakie konsekwencje będzie miała dla budżetu "dobra zmiana". Ta "dobra zmiana" to tylko środek do osiągnięcia celu. Tak jak kiedyś dobry był Wałęsa do póki ten nie pogonił go. Dla władzy sprzymierzył się z Lepperem i Giertychem. Dla władzy ochrzcił się w wieku 40 lat kiedy padł komunizn. Wypadało wtedy zostać katolikiem. Widzieliśmy jak tym samym czasie wielu dygnitarzy partyjnych nagle doznawało cudu oświecenia i przed ołtarzami klęczało i waliło się w piersi. Na przykładzie Jarosława Kaczyńskiego jak na dłoni widać mechanizm degeneracji władzy absolutnej. Każdy dyktator najchętniej otacza się ludźmi miernyni którzy nie są w stanie zagrozić jego pozycji. Kempa, Pawłowicz, Kuchciński, Duda, Szydło i wielu jeszcze innych świadczą najlepiej o tym. Ludzie stanowiący potencjalne zagrożenie jak np. Dorn czy Ziobro, są albo marginalizowani albo eliminowani. Danie stołków dysydentom w rodzaju Ziobry czy Kurskiego wynika z prostej prawdy, że nie ma bardziej wiernego i gotowego na wszystko sługi od nawróconego zdrajcy. Nie trzeba być też jasnowidzem, wystarczy pożyć trochę tu i teraz, żeby wiedzieć, że połowa Polaków to ciemnogród, kołtuństwo i moher. Tak ja nie trzeba mieć wybitnych zdolności żeby pozyskać sobie tych ludzi. Wystarczy pokazać im wroga który jest przyczyną ich "klęsk i nieszczęść" na którym ,mogą wyładować swoje frustracje i już są kupieni. I to ma być ten wybitny przywódca, wizjoner, zbawca narodu jak go jego partyjne przydupasy nazywają? Śmiechu warte, a i głębokiego zastanowienia się nad mentalnością Polaków która takiego kogoś wyniosła do władzy. Widać jesteśmy albo narodem samobójców albo, jak mawiała matka mego kolegi, narodem beztroskich kretynów...
