Ostatnio, co otworzę portale z newsami, to aż oczom nie wierzę.
Zaczęło się od Andrzeja Czumy, który pokazał swoją cywilną odwagę i ogłosił, że nie znaleziono dowodów na naciski. Dodajmy, że całe PO od Pitery, po Czumę szukało nieprawidłowości finansowych, nacisków, dowodów na morderstwo laptopa - przez bite 4 lata. Trudno wyobrazić sobie, ile to kosztowało podatników.
Nic (poza dorszem) nie znaleziono.
Mój szok się pogłębił, kiedy Czuma ponownie (szacunek za odwagę) wypowiedział się, że afera gruntowa nie była prowokacją PiS, a po prostu próbą ukrócenia przekrętów przy odralnianiu ziemi przez działaczy (i ich kolegów) z Samoobrony.
Ale najbardziej mnie zdumiała dziś przeczytana wypowiedź Schetyny (przecież to wierny pretorianin Premiera), że sondaże dające kilkunastoprocentową przewagę PO kłamią, a różnica jest raptem kilkuprocentowa.
Na koniec Palikot dał sygnał, że zaczyna sypać i powiedział, że mechanizm haraczowania przez baronów PO swoich ulokowanych w spółkach i synekurach kolegów - był powszechny w Platformie.
Aż zaczynam się zastanawiać, co jeszcze powie Palikot, bo to że ma sporo do powiedzenia - to oczywista oczywistość :). No chyba, że jako kolejna przypadkowa ofiara, powiesi się na sznurowadłach, albo otruje się swoim tanim winem.
Źle się dzieje w PO - być może to ruchy w kierunku obalenia Tuska. Jednak zanim Tusk upadnie, bitewny kurz z potyczek pod dywanem udusi PO, która skończy jak SLD - w rynsztoku życia politycznego. Oby.
