Marcin Mięciel prawdopodobnie wraca do Legii. Specjalista od bramek zdobywanych przewrotką. Człowiek, który chyba jako jeden z pierwszych zawodników w naszej lidze grał w białych butach oraz propagator plastrów kondycyjnych (sam będąc małym chłopcem przyklejałem takowe na nos wmawiając sobie, że to pomaga). Jednak w ostatnich latach Miętowy popadł w przeciętność, nasuwa się więc pytanie: czy właśnie takiego napastnika potrzeba dziś na Łazienkowskiej? Bo to, że Legii potrzeba jakiegokolwiek napastnika to rzecz bezdyskusyjna, nikt już w stolicy nie będzie opierał gry wyłącznie na chimerycznym Chinyamie. Szukając jednak wśród piłkarzy którzy są do wzięcia i grali w przeszłości z L-ką na piersi mam wrażenie, że znacznie większym pożytkiem dla Legii byłoby przekonanie do powotu Marka Saganowskiego. Piłkarz to z pewnością nienajtańszy, ale jeszcze piłkarsko niewypalony i ciągle mogący wiele dać temu zespołowi jak i całej lidze. A jeśli Legia poskąpiła grosza... to szkoda że nie poskąpiła go rok temu, sprowadzając za niebotyczne pieniądze hiszpański złom.
Lech Poznań natomiast grzecznie podziękował Arkadiuszowi Radomskiemu, który zgłosił chęć powrotu na koniec kariery na Bułgarską. Powrotu, bo mało kto wie, że nim jako siedemnastolatek wyjechał do Holandii, zdążył rozegrać dwa spotkania w barwach Kolejorza. Arek ostatnio popadł w konflikt z trenerem Nijmegen, to zresztą nie pierwsze w jego karierze spięcie ze szkoleniowcem co może mu przysporzyć problemy z szukaniem nowego pracodawcy. Władze Lecha nie widzą dla niego miejsca, gdyż budują zespół inaczej i nie interesują ich piłkarze tylko na jeden sezon (dlatego też zimą nie trafił tam Frankowski), wolą promować graczy mniej znanych i później z dużym zyskiem sprzedawać. I ta filozofia, w której nie ma miejsca dla wypalonych weteranów w zakończonym sezonie o mały włos skończyłaby się dla Kolejorza mistrzostwem kraju.
