Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
niktt niktt
881
BLOG

Maisons Laffitte

niktt niktt Kultura Obserwuj notkę 19

 

 

Willa o nazwie Belvedere w Maisons Laffitte jest opustoszała i przysypana żółtymi liśćmi. Uliczki wokół ciche, spokojne, otoczone zaspaną zielenią. Brama zaś wysoka, pomiędzy kutą kratą zaślepiona blachą. Na murowanym filarze tabliczka informująca, że kiedyś mieszkał tu Czesław Miłosz - laureat Nagrody Nobla.

W wyniku przegranego procesu Instytut Literacki wyprowadził się stąd przed sześćdziesięciu laty do willi podobnie malowniczej, lecz położonej w nieodległym Le-Mesnil-Le-Roi.

Trafiliśmy tam bez trudu. Do środka wpuścił nas uprzejmy facet o funkcji "prezydent". Dał mi wizytówkę - stąd to wiem. Pomimo, że wszyscy obecni - a wewnątrz było kilka osób - byli potwornie zajęci, bo wciąż coś tam archiwizują, segregują i naukowo opracowują, a więc nie mają dla takich zabłąkanych turystów czasu - to jednak ów prezydent poświęcił nam kilka chwil i pokazał co nieco. Cudnie!

Gabinet zachował atmosferę sprzed lat. Wygląda jakby Giedroyć dopiero zeń wyszedł. Złapałem się na tym, że wzrokiem poszukuję redaktorowego papierosa, który powinien tlić się w popielniczce stojącej na biurku.
Odsunięty od biurka fotel zdawał się kołysać. Otwarte zeszyty, w których wciąż zasychał niebieski atrament, zaczęta i nie doczytana do końca książka, drobne przedmioty rozrzucone na blacie. Za plecami wielka biblioteka. Wysmakowane, pełne zakamarków i znaczeń wnętrze.

Obok salon z okrągłym stołem. To tutaj toczono niekończące się dyskusje. Jasna, przestrzeń z oknami przesłoniętymi płóciennymi żaluzjami. Może wiara w nieuchronny upadek reżimu wzięła swój mistyczny początek właśnie z jasności tego salonu?

Jeszcze rzucamy wzrokiem na rozwieszone wokół obrazy Czapskiego, na twarze tych, którzy tu przychodzili, lecz już nie przyjdą, bo odeszli. Kisielewski, Hłasko, Miłosz i wielu innych. Robimy kilka zdjęć i wychodzimy śpiesznie.

Idziemy na maleńki cmentarzyk tuż obok. Ulice miasteczka są puste, słoneczne i ukwiecone. Na rowerze mija nas obwieszona torbami młoda listonoszka i pozdrawia uśmiechem. Łagodny dostatek, zasobność, wieloletnia stabilizacja. Może coś drzemie pod tą niepokojącą spokojnością? Może jest tylko pozorna? Może. Nie wiemy tego. Zewsząd rozlega się wszechogarniający optymizm.

To dobrze, że Giedroyć do Polski nigdy nie przyjechał. Nie ma nic gorszego niż spełnione marzenia!

Jego grób jest skromny. Z logo Instytutu Literackiego i listem Agnieszki Osieckiej.

Jerzy Giedroyć nie był twórcą. Niczego nie stworzył, lecz inspirował i zachęcał do tworzenia innych. Bez jego udziału nie byłoby bardzo wielu rzeczy.

Cisza. Poza nami nie ma tu nikogo. Słońce mocno świeci. Przez chwilę wydaje się, że rozgrzany granit jakby bardziej przygniatał zmarłych. Wszystko przeszło, minęło. Pozostał tylko niewielki ślad.

 

 

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura