niktt niktt
540
BLOG

W Pampelunie

niktt niktt Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

 

Jest chłodny poranek. Grażka gimnastykuje się, a jej cień pojawia się na ścianie namiotu i zaraz znika. Słońce jeszcze przebywa za górą, która przysiadła przed nami. W oddali słychać samochody. Odgłos pocieranego asfaltu narasta i oddala się, narasta i oddala się. Siedzę w przedsionku namiotu i piję kawę.

Picie rankiem kawy nadaje sens całemu dniu. Nadaje sens temu co ma się wydarzyć. Stanowi w pewnym sensie prolog zdarzeń, można nawet powiedzieć, że stanowi tych zdarzeń inwokację.

Już samo przyrządzanie kawy, poczynając od przygotowania wrzątku ma w sobie coś z warzenia ziół mających poprawić istniejący stan rzeczy.

Cierpliwie czekam przy palniku campingowej butli na tę chwilę gdy pulsujące bąbelki zaczną huśtać się wewnątrz czajniczka, szemrząc wpierw nieśmiało i ledwo słyszalnie, a potem narastając coraz bardziej i bardziej, aż wreszcie podskakując śmiesznie i hałasując zaczną wydawać pojękujący bulgot.

Tak, to teraz!

To jest właśnie ten moment kiedy należy zdjąć z palnika gotującą się wodę i zalać nią brązowe paproszki. Delikatna, pachnąca pianka zaczyna piąć się w górę po lśniących ściankach kolorowego kubeczka. Drżącą ręką dawkuję wąską strugę wody aż po okrągły brzeg. Kawa gotowa. Siadam przy niej, zanurzam usta w czekoladowe wnętrze, z lubością wciągam nosem aromat i patrzę przed siebie. Dziś patrzę na zielonkawe wzgórza oddzielające mnie od Pampeluny.

 

Pampeluna to cudowne miasto. Wiele niezwykłych rzeczy zdołaliśmy zaledwie dotknąć i tyle samo ledwo nas musnęło, kiedy błąkaliśmy się po szerokich alejach nowego miasta i wąskich uliczkach starego. Jest Pampeluna zatłoczona pielgrzymami Camino de Compostella.

Pielgrzymi wkraczają do miasta jedną ze staromiejskich bram, idą kilkoma ulicami, gdzie szlak wyznaczają im mosiężne tabliczki wbite w nawierzchnię ulic i opuszczają je na przeciwległym jego krańcu. Tabliczki mają wyryty wizerunek muszli św. Jakuba. Pielgrzymi idą więc od tysiąca lat wciąż tymi samymi ulicami. Ale są to wciąż inni pielgrzymi.

Bardzo różni - często nieforemni, czasem jak te kościółkowe baby od zawsze takie same, a jednak inne. Są więc i te o szerokich zadach, przetłuszczonych włosach i dziobatej cerze, ale są i piękni pielgrzymi - zamyśleni, zatroskani, rozmodleni i skupieni. Są wyciszeni, lecz są i rozgadani.

Sami utrudzeni całodziennym zwiedzaniem usiedliśmy w cieniu jednej z bram, którą od tysiąca lat wkraczają do Pampeluny. Co jakiś czas przechodzili obok nas zmęczeni i przykurzeni, z ciężkimi plecakami na plecach i w ciężkich butach na poobijanych stopach, z kijami w dłoniach.

I oto wtedy, nagle i niespodziewanie ujrzałem uderzająco piękną Mulatkę. Jej plecak nie mógł być zbyt ciężki, bo nie przejawiała żadnych oznak zmęczenia. Nie odbijało się ono na jej pięknym ciele. Była zupełnie świeża i pachnąca, była wręcz wypoczęta. A za nią metodycznie i miarowo stąpał, obarczony wielkim plecakiem ponury Murzyn, tępo wpatrzony w jej zgrabny tyłeczek.

Cóż złączyło tych dwoje w ich pielgrzymim trudzie?

Może urocze dziewczę obiecało Murzynowi, że odda mu swe wdzięki dopiero kiedy wraz z nią pokona tysiąc kilometrów jakubowego szlaku?

Może więc celem Murzyna nie było wcale rozmyślanie nad grzesznym życiem, a wręcz przeciwnie - rozmyślanie o grzechu, jako o należnej mu nagrodzie za trud pokonywania w skwarze jakubowych ścieżek?

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości