niktt niktt
706
BLOG

Zatruty owoc w bezpośredniej konsumpcji

niktt niktt Rozmaitości Obserwuj notkę 48

 

Przyznam się, że nie potrafię zająć sensownego stanowiska co do trafności orzeczenia SA w sprawie Pani Beaty Sawickiej, bo mnie ta sprawa ani przez moment nie zainteresowała. Nie zainteresowała mnie ani wtedy gdy wybuchła, ani teraz gdy tak sensacyjnie została zakończona.

Również nadzwyczajna aktywność blogerów nie jest zaskakująca. W pewnym sensie uniewinnienie Sawickiej dotyka większości tu piszących, a więc okazanie zniesmaczenia jest nawet ich obowiązkiem. Pisze się łatwo, a oburza jeszcze łatwiej! Na prawie zna się każdy, bo każdy wie, że przestępca powinien siedzieć w więzieniu, a sąd który ciupasem tam go nie wyprawia jest sądem złym, skorumpowanym i uległym, a w najlepszym wypadku niedouczonym.

Nie mam też zamiaru wdawać się w uczone polemiki, co do rzekomo błędnej interpretacji prawa dokonanej przez SA w Warszawie. Mam bowiem nieodparte wrażenie, że większość tutaj piszących, a może nawet wszyscy bez wyjątku mają ode mnie większą wiedzę oraz doświadczenie w tej materii. Moje uwagi niczego do dyskusji nie wniosą, nikogo nie przekonają, a mogą wielu, całkiem słusznie, rozsierdzić. Na ten pasjonujący temat mam tylko jedno małe spostrzeżenie.

Otóż sądy w Polsce mogą szukać prawnego oparcia dla swego stanowiska nie tylko w ustawach i przepisach wykonawczych, lecz także bezpośrednio w Konstytucji, co SA bezspornie uczynił. A więc okoliczność, że polska procedura karna nie przewiduje zakazu przeprowadzania dowodu uzyskanego nielegalnie nie jest dla oceny orzeczenia SA decydująca.

Ale to na marginesie.

Zapowiedziałem, że nie będę się wymądrzał, więc przytoczę tylko krótką historyjkę z życia wziętą:

Policja przypuszcza, że facet jest przestępcą. Przesłuchuje zatem tego faceta. Przesłuchuje go jako świadka. Poucza go o odpowiedzialności karnej, aby nie kłamał. Bo jeżeli będzie kłamał to pójdzie siedzieć na trzy lata. Facet mówi prawdę. Kiedy skończy i wszystko zostanie dokładnie zaprotokołowane, to wtedy facetowi przedstawia się zarzut przestępstwa, o którym przed chwilą opowiadał. Teraz poucza się go, że może nie mówić prawdy. Może w ogóle nic nie mówić, bo jest podejrzanym. Facet głupieje! Głupieje, bo oba przesłuchania nie rozdziela nawet pięć minut! Chociaż protokół przesłuchania świadka nie będzie przy orzekaniu brany przez sąd pod uwagę, to jednak przez cały proces jest on w aktach sprawy, bo nie ma obowiązku usunięcia go stamtąd.

Czy uzyskany w ten sposób dowód jest w pełni wartościowy? Czy podstępem nie narusza się procesowych praw podejrzanego? Jest to praktyka nagminna, z upodobaniem stosowana od wielu lat.

To tylko taki mały przyczynek do dyskusji o wartości owoców z zatrutego drzewa.

 

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości