niktt niktt
464
BLOG

Ceret

niktt niktt Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

 

Jestem teraz daleko od siebie, w myślach, co zajmują mnie bardziej aniżeli chłodna rzeczywistość.

Jestem we Francji, w Roussillon, w małym miasteczku Ceret, bardzo blisko hiszpańskiej granicy. To miasteczko jest najbardziej katalońskie ze wszystkich francuskich miasteczek, zaiste przecież wcale nie katalońskich. Odbywa się tutaj nawet corrida – o czym informują kolorowe plakaty. Jest pełne jakiegoś kolonialnego uroku, ażurowych balustrad przyklejonych do domów o pastelowych kolorach i kamiennych murów skręcających wbrew rozsądkowi. I wielkich markiz rozwieszonych tuż nad naszymi głowami. Pomieszkiwali tu kiedyś Picasso i Braque, Chagal i Dufy. Można więc w miejscowym Musee d'Art Moderne de Ceret obejrzeć sobie ich dzieła, bo zostawili je miastu w hojnym darze.

Jest ciepły wieczór. Czasem tylko nieco chłodniejszy wiatr zdecydowanymi porywami przypomni, że lato właśnie się kończy. Siedzę w ogródku baserii. Przed chwilą zjadłem danie dnia. Zapamiętuję nastrój tego miejsca – żółte światła ulicznych latarni pełzają po kamieniach niewielkiego placyku, a liście platanów spadają na rozświetlony bruk. Stare kamienice o oknach wygaszonych niczym zamknięte powieki ocierają się cieniem o nasze wygłodniałe ciała. W jednym, na piętrze, zza czerwonej zasłony zerka ku nam mały ognik. Chwilo trwaj!


 

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości