niktt niktt
695
BLOG

Pokój mansardowy

niktt niktt Rozmaitości Obserwuj notkę 14

   

 

Dom jest poniemiecki, niezbyt obszerny i jak na warunki niemieckie raczej skromny. Mieszkam w nim od dwudziestu lat. Kiedyś kupiłem go okazyjnie, nie wybrzydzając zanadto. Kupiłem go po prostu z tęsknoty za czymkolwiek z ogrodem. Bo ogród ma ten dom wyborny.

Na piętrze, w mansardowym pokoju zrobiłem sobie miejsce dla co bardziej wyszukanych myśli, dla opisywania licznych zdarzeń i dla rozmyślań o chwilach ulotnych i niepowtarzalnych.

Siedząc przy biurku mam przed sobą okno, a kiedy podnoszę wzrok znad laptopa i spoglądam przed siebie – widzę resztę świata. Widzę to co się zdarzyło i co się nie zdarzyło, choć zdarzyć się mogło. Widzę też wielki cedr, co go przed laty posadził Stary Święch. Gałęzie cedru ocierają się o szorstki tynk i pukają w me okno, a cedrowe szyszki rozsypują brązowymi płatkami przy bramie wjazdu.

Mam w mym mansardowym pokoju ulubione książki i zeszyty, których kartki zapisałem drobinami liter. Mam też zeszyty gdzie kartki są jeszcze białe i puste. A na parapecie mansardowego okna leży kamień z sardyńskiej nuragi i kamienna replika głowy mnicha z klasztoru Lagrasse. Stoi też stara fotografia mojego ojca.


 

Dom zaraz po wojnie zajął Stary Święch. Stary Święch nie był wtedy jeszcze stary, a wręcz przeciwnie - był zupełnie młody. Przyjechał tu z centralnej Polski aby uruchomić kolej. Mógł sobie wybrać taki dom jaki chciał, bo miasto było opuszczone, częściowo spalone i całkiem bezpańskie. Czas był niechlubny, rodziły się nowe demony, a stare wciąż jeszcze nie posnęły. Wybrał mój dom. Mieszkała w nim Niemka z dwiema dorastającymi córkami. Dziewczyny były niebrzydkie, a i matka podobno też całkiem była do rzeczy. Lecz Stary Święch, choć przecież wtedy jeszcze młody, był przyzwoitym człowiekiem, a do tego od niedawna żonatym. Dziewczyn nie tknął, a Niemce pomagał. Mieszkali razem przez kilka miesięcy. Kobiety na górze, a on na parterze. Byli sobie potrzebni. Niemka Święchowi prała, czasem coś mu ugotowała, a on zabezpieczał je wszystkie przed gwałtem wyzwolicieli. Nie wiem czy sobie ufali. Pewnie niezupełnie i nie do końca.

W grudniu sprawa Niemek została przesądzona. Niemcy nie mieli już tu wrócić, a ci co się tutaj jeszcze błąkali, mieli czym prędzej się wynieść! Stary Święch do swych Niemek się przyzwyczaił. Polubił je. Postanowił je odwieźć do granicy i tam dopiero wsadzić w pociąg jadący do Niemiec.

Kiedy się już pożegnali Niemka wychyliła się jeszcze z okna pociągu i szepnęła Święchowi do ucha: „ A tej nalewki, co stoi w mansardowym pokoju na oknie, to niech pan, broń Boże, nie pije.”

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości