niktt niktt
394
BLOG

Cmentarz w St. Christophe en Bresse

niktt niktt Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Prawdziwa jesień dopiero się zaczęła. Nie będzie już nas cieszył widok kolorowych liści, bo liście stały się nagle bure i brunatne. Jako wilgotne i smutne wspomnienia barwnych latawców, walają się teraz upodlone po rozmokłej ziemi. A przeźroczyste krople, ni to z deszczu, ni to ze zwykłej wilgoci zawisły, niczym desperat, na niechętnych, nagich gałęziach. Wiatr bezlitośnie smaga wszystko co wystaje z ziemi i co, w ten chłodny czas, po ziemi niepotrzebnie się pęta. Tak – oto nadeszła podła jesień!

Lecz zostały przecież chwile schwytane i uwięzione w muszli naszej pamięci. Zatrzymaliśmy sobie coś z tego, co jak mgnienie oka, przeminęło.
 

Jest cichy i ciepły wieczór. Stoimy na pustym placyku przed kościołem. Jesteśmy w wiosce St. Christophe en Bresse. Nikogo wokół. Wiatr porusza niedomkniętą okiennicą i rozchyla kwietną rabatę przed pobliskim domem. Cisza. Nagrzany całodziennym żarem asfalt milczy. Tylko w oddali cicho szczeka pies. A może to tylko złudzenie.

Wioska St. Christophe en Bresse składa się z kilku domostw. Może kilkunastu, lecz nie więcej. Domki obrosły niewielki placyk, na którym teraz stoimy i gdzie od tysiąca lat stoi ten kamienny kościół.

Za zakrętem, tam gdzie przed chwilą zaparkowaliśmy samochód, jest sympatyczna tawerna. Lecz pusta. Zagadnęliśmy więc o kolację urodziwą właścicielkę, co krzątała się w tym dziwnie pustym wnętrzu. Ależ tak, oczywiście, istnieje możliwość zjedzenia tu kolacji, jak najbardziej, po to przecież jesteśmy - odpowiedziała z uśmiechem piękna Francuzka świetnym angielskim. Mamy bogate menu. Specjalizujemy się w żabich udkach. Ale także polecam beef po burgundzku. Lecz gotowi będziemy dopiero za 45 minut. Proszę więc obejrzeć naszą miejscowość. Nie zmarnujcie tego czasu! OK. Poczekamy. Coś tam obejrzymy. Lecz co tu oglądać?

Kamienny kościół, co przytłoczył ten niewielki placyk niczym głaz, jest teraz zamknięty. Okrążamy go wypatrując w ścianach zabliźnionych ran. Kamienie potrafią powiedzieć sporo, mimo że z pozoru milczą uparcie. A najwięcej do opowiedzenia mają wielkie głazy u podstaw budowli. Ich czas trwa od samego początku do samego końca, a zmiany dotykają rzadko. Lecz niestety, akurat te kamienie milczą najbardziej. Złożone przed laty w chłodnym, ziemnym łożysku, trwają tam niezmiennie. Nikt nie narzuci im nowych mód, czy jakichś nowych, szalonych pomysłów. Co im tam jakiś gotyk, czy renesans. One przecież na zawsze pozostają opoką każdej budowli.

Drobny żwir uwiera w stopy, a chłodny powiew przypomina, że upał nie trwa wiecznie. Odchodzimy z kościelnego placyku i drogą lekko pod górę zmierzamy ku cmentarzowi. Ogrodzony szczelnym murem, z niedomkniętą bramą jest bezludny, milczący. Z trudem odmykamy skrzypiące stalowe skrzydło i powoli wkraczamy do środka. Nie ma tu żadnych drzew. Nie ma też krzewów. Są za to poczerniałe kamienie i przerdzewiałe krzyże. I sztuczne kwiaty, którymi teraz zabawia się wiatr. I zapomniane mogiły. Nieczęsto odwiedza się tu zmarłych. Sztuczne kwiaty sczerniały tak jak kamienie mogił i żeliwne krzyże. Rzadko tu się umiera. Groby rozrzucono w nieodgadnionym porządku, a puste miejsca posypano szarym żwirem. St. Christophe en Bresse leży na absolutnym krańcu burgundzkiego świata, więc niewielu tutaj chce żyć, a i nikt nie chce tu umierać.

Obeszliśmy dookoła ten poszarzały cmentarz. Zatrzymaliśmy się tylko raz. To były trzy groby osób o takim samym nazwisku. Obok siebie. Po datach urodzin i śmierci zorientowaliśmy się, że to groby siedemnastoletniej dziewczyny i dwojga jej rodziców. Ona zmarła pół wieku przed nimi. Czekali więc aż pół wieku aby spocząć tu obok. Może przedwczesna śmierć córki połączyła ich mocniej? Ból potrafi złączyć równie mocno jak miłość.

Czy była jedynaczką? A może mieli wiele dzieci, lecz pozostałe wyfrunęły z tego prowincjonalnego gniazda. Oni zostali w St. Christophe en Bresse z tą nieszczęsną mogiłą jako strażnicy i świadkowie tragedii. Może nosili ją w sobie, pielęgnowali, aż w końcu stała się ich cząstką. Cząstką ich samych. Może nie potrafili już żyć bez myśli o niej. Aż nadeszła śmierć i spoczęli obok dziewczyny. Pamięć, tajemnica ich miłości, opowieść o ich bólu zapadła się pod ziemię na zawsze.

 


 

 

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości