absolwent energetyki absolwent energetyki
353
BLOG

Krystyna Janda- majowy poniedziałek

absolwent energetyki absolwent energetyki Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

Nigdy nie przypuszczałem, że na swoim blogu na S24 podejmę się dyskutowania spektaklu teatralnego.

Jeśli to robię, to nie dlatego, że odkryłem w sobie nowe powołanie i kompetencje, ale dlatego, że wobec "Zapisków z wygnania" pokazanych w Teatrze Telewizji trudno przejść obojętnie!

Pokazany po 6 latach spektakl Teatru Polonia jest spektaklem wybitnym i także wybitna jest kreacja Krystyny Jandy.

Nie podejmuję się streszczać i podsumowywać treści i przesłania. Ja zapamiętałem głęboką gorycz wobec rozstania z Polską i z powodu  tej samej Polski. Gorycz przechodząca w uczucie niechęci, a może nawet wrogości.

Czy to właśnie te uczucia pozwoliły przekonująco połączyć wspomnienie marcowego exodusu z hekatombą Holokaustu?

Trudno komukolwiek odmówić prawa do własnych wspomnień i ich tragizmu. W spektaklu Jandy i Magdy Umer jest to tragizm pozostawienia pewnego grudniowego dnia 20 lat swoich wspomnień. Swojej rodziny, swoich przyjaciół i swoich pamiątek.

Jeśli celem spektaklu było uderzenie nas w twarz to chyba zadanie zostało wykonane!

Pozwalam sobie zabrać głos bo także mam własne wspomnienia.

Marzec 1968 roku to opowieść mojego ojca umykającego przez ormowcami Krakowskim Przedmieściem. Umykał nie za, ani nie przeciw Żydom , ale dla polskiej wolności tak jak ją wtedy rozumiał.

Moje kolejne wspomnienie to spotkanie w połowie lat 80-tych z parą ze Szwecji. W marcu 1968 roku emigrowali jako dzieci osób znanych i popularnych. Ona- szkolna przyjaciółka mojej żony. On- syn popularnej redaktorki audycji radiowej. Ja nie spotkałem ich nigdy wcześniej,  więc szok, kiedy podczas wieczornego kieliszka wina w mieszkaniu na "Ścianie Wschodniej" usłyszałem oskarżenia i napotkałem bezwzględne oczekiwanie przeprosin. Nie dałem rady. "Uciekłem" i już nigdy się nie spotkalismy!

Kilka miesięcy później mój ślub. Panna młoda w dopiero co uszytej sukni z białej koronki. Biała koronka przysłana kilka miesięcy wcześniej przez Esterę z Ameryki.

Estera przeżyła jako jedyna z rodziny. Cztery lata w domu babci mojej żony. W podkarpackiej wiosce, nie tylko na strychu. Nikt nie pomyślał, żeby wystąpić o drzewko w pustynnym ogrodzie. Ale Estera pamiętała!

Pamięć pokazana przez Umer i Jandę to pamięć prawdziwa!

Tak pamięć kilku tysięcy marcowych emigrantów porzucających przyjaciół i pamiątki, które przeżyły swoje dwadzieścia lat od  wojennej pożogi  jest równie prawdziwa, jak pamięć syberyjskiej wywózki mojego akowskiego wuja i jego powrotu  już po śmierci swojego jedynego syna.

W latach siedemdziesiątych z wypiekami na twarzy chłonąłem historie o puławianach i natolińczykach opowiadane młodym adeptom dziennikarstwa przez emerytowanego wicepremiera.

Niczego jeszcze wtedy nie wiedziałem o losie innych, niż wuj,  akowców, którzy podobnie jak żydowscy bohaterowie Krystyny Jandy, przeżyli piekło hitlerowskiej okupacji.

Ci pierwsi, natychmiast po wojnie,  wylądowali w Syberyjskich kopalniach, o których nigdy nie chcieli opowiadać. Ci drudzy wyjechali z kraju po dwudziestu latach budowania  swojej odnowionej historii.

Krystyna Janda i Magda Umer wybrały swoich bohaterów i im złożyły hołd.

Kontrapunktem stały się obrazki z jednego z listopadowych marszów z białoczerwoną!

Spektakl poniedziałkowy Teatru Telewizji poruszył także struny mojej prywatnej pamięci.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo