aZ - agencja Zaolziańska aZ - agencja Zaolziańska
483
BLOG

Wojciech TRZCIONKA, Bicie w piersi musi boleć

aZ - agencja Zaolziańska aZ - agencja Zaolziańska Polityka Obserwuj notkę 0

W marcu w Republice Czeskiej spis ludności. Polacy z Zaolzia drżą, że znowu ich ubędzie. Kongres Polaków w RC próbuje ratować sytuację realizując kampanię "Postaw na Polskość", podczas której namawia rodaków, aby w spisie deklarowali narodowość polską. Pomysł dobry, ale spóźniony. Zbyt wiele było bowiem w ostatnich latach zaniedbań, aby teraz, jedną akcją, w kilka tygodni odmienić bieg historii.

Działacze z Zaolzia od lat szukają odpowiedzi na pytanie: co zrobić, żeby Polaków w Czechach nie ubywało? A powinni zastanowić się nad kwestią kluczową: dlaczego Polaków ubywa, co robimy źle? Na Zaolziu nikt tego pytania jednak nie zada, bo szczera odpowiedź zbyt boli i może pogrzebać niejedną polityczną karierę.

Dobrego przykładu nie dają niestety dwie największe polskie organizacje na Zaolziu, które od lat są skłócone. Polski Związek Kulturalno-Oświatowy i Kongres Polaków zwalczają się na każdym kroku. Nie robią tego otwarcie, ale na Zaolziu wszyscy wiedzą, że współpraca tych organizacji to tylko pozorowane działania.

Na Zaolziu wielu jest wspaniałych społeczników, ale niestety nie brakuje działaczy, którzy swoje stanowiska wykorzystują do załatwiania prywatnych interesów, wypaczając przy tym obraz porządnego zaolziaka. W ubiegłym roku głośna była sprawa działaczki Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Czeskim Cieszynie-Sibicy, która w ciągu 10 lat wyłudziła od ludzi miliony koron. W latach 90. głośna była sprawa hotelu "Piast" w Czeskim Cieszynie, który Zarząd Główny PZKO utracił na rzecz czeskiego biznesmena. Na domiar złego sprzedaż "Piasta" pociągnęła za sobą sprzedaż "Domu Polskiego" w Ostrawie. Takie skandale nie pozostają bez wpływu na dumę narodową.

Zaolziacy przez lata nie mieli też dobrej prasy w Czechach. Ostatnio ta sytuacja, głównie dzięki działaniom Kongresu Polaków, nieco się poprawiła, ale zaolziacy (czytaj: działacze) nadal mają opinię pieniaczy, ludzi, którzy wiecznie są niezadowoleni i ciągle czegoś chcą, skarżą się na czeski rząd do Strasburga, ciągle czegoś się domagają, żądają, "bo jesteśmy mniejszością i nam się należy". Należą się polskie tablice, polskie przedszkola, polskie szkoły, pieniądze na to, pieniądze na tamto, i to nieważne, że argumenty Polaków czasami rozmijają się z rzeczywistością. Oczywiście Polacy mają swoje racje, ale nie mogą widzieć złej woli tylko u Czechów. Pokora czasami też byłaby na miejscu.

Oficjalny powód topnienia Polaków, bezkrytycznie przez większość przyjmowany, jest jednak zgoła inny: społeczeństwo polskie asymiluje się, przybywa mieszanych polsko-czeskich związków, kolejne dzieci nie idą do polskich, a czeskich szkół. To oczywista oczywistość. Proces postpował i będzie się nasilało. Niestety, starsze Zaolzie nie może się z tym pogodzić. Takich ludzi, którzy "przefarbowali się" na Zaolziu nazywa się "szkopyrtokami". Czy jednak w dzisiejszych realiach, w dobie Unii Europejskiej, otwartych granic, można mieć do kogoś pretensje o to, że chce żyć inaczej niż jego dziadek? Znam wielu młodych ludzi z Zaolzia, którzy mają bardzo otwarte umysły. Im jest obojętne, czy będą studiować w Pradze, Wiedniu, czy Warszawie, czy ich żona będzie Polką, a córka pójdzie do polskiej szkoły. Czy mamy ich potępiać za to, że przynależność narodowościowa nie jest już dla nich tak ważna, jak dla ich rodziców, czy mamy ich potępiać za to, że chcą być obywatelami świata?!

Problemów, z jakimi polskie Zaolzie musi się zmierzyć, jest wiele. Nie można ich wciąż zamiatać pod dywan. Bo wszystkie one w mniejszym lub większym stopniu wpływają na fakt, że Polacy mogą nie chcieć obnosić się ze swoją narodowością. W 1991 roku podczas spisu powszechnego narodowość polską w Czechach deklarowało 59 383 osób. 10 lat później narodowość polską deklarowało w Czechach 51 968 osób, z czego 38 908 na Zaolziu. Ja oczywiście życzę polskiemu Zaolziu, żeby nie topniało, ale czasami - jak mawiał Oscar Wilde - żeby lepiej widzieć gwiazdy, trzeba zejść na samo dno studni. Takie uderzenie się w piersi może zaboleć, ale i oczyścić.

http://gazetacodzienna.pl/index.php?p=wwiad&id=4914

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka