Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
231
BLOG

Cud konstytucyjny

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 6
Wiele cudów zapowiadał przed wyborami Donald Tusk w razie korzystnego dlań wyniku. Na gwizdek pieniądze z Brukseli (następnego dnia po wygranych wyborach), powrót praworządności i przestrzegania Konstytucji, rozliczenie i surowe ukaranie pisozbrodni, a na koniec pojednanie narodowe i miłość wszystkich do wszystkich. Cuda, jak to cuda, wymagają czasu i musimy na nie jeszcze poczekać. Doświadczenia poprzednich rządów Platformy mówią, że czekać będziemy całą kadencję, a może i dłużej. Zapowiedział to już były premier, a obecnie europoseł, Marek Belka (SLD), mówiąc o konieczności kłamania w polityce, szczególnie przed wyborami. Donald Tusk doskonale to zastosował i wygrał, a wyborcy, w swej większości, znów dali się nabrać.

Jeden cud jednak się ziścił, choć nie był zapowiadany. To cud, który możemy nazwać „konstytucyjnym”. Polega on na przywróceniu konstytucyjności Krajowej Rady Sądownictwa w jednym momencie, takim cudownym przeistoczeniu się neo-KRS w KRS pełną gębą, w stu procentach konstytucyjną i apolityczną. Apolityczność KRS uzyskała poprzez wybranie w jej skład polityków większościowej koalicji, a konstytucyjność wypływa z tego samego źródła. Takie polskie kuriozum. Doskonałą ilustracją tej cudownej przemiany jest pasek u dołu ekranu w relacji TVN z sejmowych obrad. O godzinie 18.16 widzowie zobaczyli pasek z napisem „SEJM WYBIERA CZŁONKÓW NEO-KRS”, po czym myk i na ekranie „SEJM WYBIERA CZŁONKÓW KRS”. Cuda, cuda, cuda.

Jest cudownie, ale i zabawnie. Wśród nowo wybranych, konstytucyjnych członków KRS jest poseł PO Robert Kropiwnicki, od którego zaczęła się awantura z Trybunałem Konstytucyjnym. To on, przewidując przegrane wybory, zaproponował wybór członków TK na zapas, by Trybunał był konstytucyjny, czyli nasz. Jest tam też – to już kabaret – posłanka Platformy Kamila Gasiuk – Pihowicz. Jeszcze niedawno przekonywała ona, że Krajowa Rada Sądownictwa nie istnieje. A teraz nieistnienie Rady nie przeszkodziło jej w kandydowaniu do tego nieistniejącego tworu i pobieraniu niewątpliwie istniejącego wynagrodzenia za – istniejące czy nie? – uczestnictwo w jego pracach. Totalna opozycja przeinaczyła się w totalną koalicję i, jak zwykle totalitaryści, nawet nie udaje, że zarzuty wobec PiS-u o łamanie Konstytucji czy niszczenie praworządności mają jakiekolwiek podstawy.

Mnie to już tylko śmieszy, bo nie miałem złudzeń ani co do fikcyjności zarzutów o łamanie Konstytucji, ani co do zamiarów Donalda Tuska i jego metod ich realizacji. Jak jednak czują się ci wyborcy partii opozycyjnych, którzy głosowali na nie z przekonaniem o potrzebie przywrócenia rzekomo nieistniejącej praworządności? Ci, którzy wierzyli, że niekonstytucyjność KRS wynika z wadliwego sposobu jej powoływania? A tu, bez jakichkolwiek zmian ustawowych, bez zmiany trybu powoływania członków, ukonstytuowano „niekonstytucyjną” Radę tylko poprzez wybór odpowiednich ludzi. Innymi słowy: nasi ludzie dobrze, wasi ludzie źle. Proste. Czy czegoś nie rozumiecie?

Rozczarowanych lub oburzonych cudem konstytucyjnym zapewniam, że to dopiero początek. Zapnijcie pasy, jazda będzie ostra. Wystarczy przeczytać umowę koalicyjną. Tak, pamiętam procent spełnionych obietnic z exposé premiera Tuska. Wiem jednak z doświadczenia, że choć z dystansem należy traktować jego zapowiedzi, nie dotyczy to działań służących przejęciu władzy. Tutaj jest zabójczo konsekwentny i bezwzględny. A niesamowitą motywacją jest żądza zemsty za lata bycia w opozycji.

Spójrzmy więc na punkt 2 Ustaleń Programowych Umowy Koalicyjnej.

Przywrócimy porządek prawny, zachwiany przez działania poprzedników. Sądy będą wolne od nacisków politycznych, prokuratura będzie niezależna i apolityczna. Zapewnimy legalność funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i sądownictwa konstytucyjnego. Dołożymy wszelkich starań, by przywrócić konstytucyjny i apolityczny kształt Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego.

Jak tego dokonać, jak przywrócić konstytucyjność i apolityczność? Przez wybór swoich. Bo dlaczego nie? Krajowa Rada Sądownictwa jest już konstytucyjna i apolityczna. Teraz kolej na Sąd Najwyższy i Prokuraturę, a później na Trybunał Konstytucyjny. Będą nasi, będzie git.

Czytając Umowę Koalicyjną, widzimy mnóstwo komunałów, pięknie brzmiących haseł, bez wzmianki, jak te szczytne cele chce koalicja realizować. W tych kilku w miarę konkretnych punktach, gdzie pokazuje się jakiś program ich realizacji, to tylko siąść i płakać. O każdym punkcie Umowy można by napisać krytyczną notatkę, na co nie mam tu miejsca, wybiorę więc kilka charakterystycznych.

Na przykład punkt 23 Strony Koalicji popierają decentralizację państwa. Uważamy, że powierzanie samorządom odpowiednich kompetencji wraz z zapewnieniem im stosownych środków finansowych zapewnia zarządzanie maksymalnie blisko ludzi. Będziemy zatem dążyć do przywrócenia samorządom szerokiej autonomii. Wzmocnimy ich dochody własne, m. in. poprzez zwiększony udział w podatku PIT…

Jak ma się to do obietnicy Donalda Tuska zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy? Przecież zredukuje to ilość płacących podatek PIT, a tym samym znacznie obniży wpływy do budżetu samorządów. Podniesienie udziału samorządu w PIT, nawet znaczne, nie zrekompensuje tej straty. I po co takie rzeczy pisać? Brzmi to ładnie, ale sensu żadnego. Dochody samorządów zwiększyłby odpowiedni udział w podatku VAT i CIT, ale na to zgody nie będzie, bo towarzysze z centrali muszą z czegoś żyć.

Bardzo ciekawym jest punkt 19 Koalicja odpolityczni służby mundurowe i służby specjalne oraz wprowadzi czytelne reguły państwowej kontroli nad nimi. (…) Zlikwidowane zostanie Centralne Biuro Antykorupcyjne (…) dzięki temu wzmocniona będzie walka z korupcją, całkowicie porzucona przez poprzednią władzę. (…) Obywatele będą mieli prawo do informacji o zainteresowaniu nimi ze strony służb, w szczególności informacji o prowadzonej wobec nich kontroli informacyjnej.

To, że odpolitycznienie dokonuje się przez wprowadzenie działaczy swojej partii, to już wiemy. Poprzednia władza całkowicie porzuciła walkę z korupcją? Czyżby? Skąd więc wzięły się poważne i udokumentowane zarzuty wobec prominentnych działaczy partii koalicyjnych, powodujące konieczność ucieczki w immunitet?

Likwidacja CBA jest zrozumiała. To CBA zakłócała spokój konsumowania konfitur, jakie dawało sprawowanie władzy. To z powodu CBA kilku zasłużonych towarzyszy musiało rozpaczliwie walczyć o immunitet. Jak tego nie likwidować?

Z likwidacją CBA wspaniale współgra ostanie zdanie cytowanego fragmentu. To kuriozum na skale światową, wręcz raj dla aferzystów. Znaczy to tyle, że, gdybym dopuścił się jakiegoś przekrętu, służby uprzejmie poinformowały by mnie, że coś im się nie podoba, będą więc mnie obserwować i podsłuchiwać. Miałbym wówczas czas, żeby schować kasę, dowody przekrętów, ostrzec wspólników i/lub zwiać gdzie pieprz rośnie. Po prostu raj, idealne warunki dla przestępców. Gdyby takie zasady wprowadzono za uprzednich rządów Platformy, ministrowie Nowak i Karpiński cieszyli by się nieprzerwanie wolnością, a mecenas – obecnie poseł – Giertych wyjechałby do Włoch bez konieczności omdlenia.

W punkcie 6 czytamy Wzmocnimy prawa kobiet, które będą kluczowym obszarem działań Koalicji. Unieważnimy wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku (…)

W sumie nic nowego. Najważniejszym prawem kobiety jest, według Koalicji, prawo do zabicia własnego dziecka. Oryginalna jest dalsza część, czyli zapowiedź unieważnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Jak totalniacy chcą to zrobić, skoro tak broniona przez nich Konstytucja nie przewiduje żadnego trybu unieważniania wyroków TK? Tak, słyszałem o pomysłach, by obchodzić konstytucyjne regulacje i prezydenckie veto za pomocą uchwał sejmowych. Cóż, heroiczni obrońcy Konstytucji najwyraźniej jej nie przeczytali. No to przypomnę:

Art. 87. 1. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia.

             2. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły, akty prawa miejscowego.

Tak, uchwały nie są źródłem prawa. Koniec, kropka. Uchwała jest jedynie wyrazem stanowiska Sejmu, aż i tylko tyle.

Uchwała ma tę dobrą dla koalicji stronę, że uchwalana jest zwykłą większością głosów i nie podlega zatwierdzeniu przez prezydenta. Prezydent to największa przeszkoda, a przecież władza ludowa, sorry: obywatelska, wie lepiej, więc po co te ceregiele? Tylko po co tyle fatygi, angażowania posłów i sejmowych przedstawień? Przecież totalna większość i tak głosuje według wskazań lidera, premiera, czy jak go tam nazwiemy. Po prostu wodza. Wola wodza jako źródło prawa funkcjonowała nie tak dawno blisko nas i to przez całe trzy kadencje. Z takim skutkiem, że świat wstrzymał oddech. Skorzystajmy więc ze sprawdzonych, ekonomicznych wzorów. A Konstytucja? Ona większości sejmowej jest zupełnie niepotrzebna.

Zdarzenia następują tak szybko, że trudno za nimi nadążyć. Zanim ten tekst będzie czytany, zdarzy się pewnie kilka wartych opisania. Właśnie, gdy piszę ten artykuł marszałek Hołownia, który dopiero co ogłosił wyrzucenie sejmowej zamrażarki, zamroził projekt uchwały w sprawie zmian w Traktacie Lizbońskim, sprawie fundamentalnej dla przyszłości Polski i Europy. Totalizacja życia w naszym kraju nabiera tempa. Zapnijmy pasy.

O właśnie, Komisja Europejska blokowała Polsce wypłaty KPO z powodu zmian w prawie naruszających rzekomo praworządność. A nagle hokus-pokus i pieniądze odblokowane, choć żadnych zmian w obowiązującym prawie nie przeprowadzono. Cuda, cuda, cuda.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka