„Ludzie gorszego sortu”, „komuniści i złodzieje”, „moskiewscy agenci”, „żołnierze prowadzący w Polsce wojnę hybrydową”, „reprezentanci sił i interesów niepolskich”, „kierowani mottem: ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie” et cetera, et cetera, et cetera. To tylko kilka spośród wielu przykładów inwektyw i epitetów, jakimi przedstawiciele tzw. Zjednoczonej Prawicy (z urzędującym prezydentem RP Andrzejem Dudą i prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim na czele) brutalnie obrzucają swych oponentów.
Ci, którzy nie zgadzają się, aby w Polsce została wprowadzona tzw. „dobra zmiana” to „agenci”, „komuniści”, „złodzieje”, „ludzie gorszego sortu”. W taki oto sposób odnosi się obecna polska władza do każdego (zarówno w kraju, jak i poza jego granicami), kto nie zgadza się z rządzącymi. Tak odnosi się obecna polska władza do każdej krajowej i zagranicznej instytucji, która odważy się skierować w stronę obozu politycznego aktualnie rządzącego Polską jakąkolwiek uwagę, jakąkolwiek krytykę; nawet tę najbardziej dyplomatyczną, czy najbardziej delikatną.
Andrzej Duda sprawia wrażenie, jakby stworzył nową definicję narodowej wspólnoty. Albowiem zarówno w swej kampanii wyborczej, jak i jako urzędujący prezydent, powtarzał on wielokrotnie, że zrobi, co w jego mocy, aby odbudować w Polsce wspólnotę narodową i zakończyć wojnę polsko-polską. Poczynania Andrzeja Dudy zdają się jednak nie iść w parze z jego obietnicami. Urzędujący prezydent, który podczas kampanii obiecywał, że będzie prezydentem wszystkich Polaków, sprowadził swą rolę do funkcji PiS-owskiego notariusza; konsygnatariusza przegłosowywanych nocą przez parlamentarną większość ustaw niezgodnych z konstytucją III RP. Andrzej Duda, prezydent RP na niby, prezydent RP wszystkich Polaków, ale wyłącznie teoretycznie, nie szczędzi obelg i inwektyw oponentom politycznym swego obozu politycznego; a prezydencki doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego twierdzi, że w Polsce mamy do czynienia z elementami wojny hybrydowej.
Pałac Prezydencki pod rządami Andrzeja Dudy stał się ośrodkiem wyłącznie wspierającym parlamentarną większość, ośrodkiem reprezentującym tylko zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, ośrodkiem bezwzględnie i bezpardonowo zwalczającym przeciwników PiS-owskiego projektu politycznego zwanego „dobrą zmianą”. Oto metoda Andrzeja Dudy, oto metoda prezydenta RP na budowanie narodowej wspólnoty. Zamiast gasić konflikty, Andrzej Duda zajmuje się wyłącznie ich rozpalaniem. Zamiast Polaków łączyć, Andrzej Duda dzieli Polaków na dwie grupy, z czego do jednej (tej lepszej) należą zwolennicy PiS-u, a do drugiej (tej gorszej) ludzie „gorszego sortu”; ci, którzy wołają „ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie”. Zamiast wspólnoty narodowej, Andrzej Duda buduje wspólnotę PiS-owską; wspólnotę, której rola sprowadza się do zwalczania wszystkich przeciwników tzw. „dobrej zmiany” i jej sprawców...
Tak zwana Zjednoczona Prawica posiada obecnie pełnię władzy w Polsce i cieszy się stosunkowo wysokim poparciem społecznym. Pomimo tego, obecnie rządzący Polską z niesamowitą determinacja obrażają, obrzucają błotem i wręcz dezawuują swych oponentów. Dlaczego?
W sprawie rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego, obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego zdaje się być nieprzejednany, choć niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości prezentują w tej kwestii nieco inny, bardziej złagodzony i koncyliacyjny pogląd. Ten dwugłos, coraz częściej płynący ze strony obozu obecnej władzy, jest tak naprawdę kluczem do zrozumienia rosnącego zacietrzewienia w PiS-ie i przyczyn agresji obecnie rządzących wobec swych oponentów. Z jednej strony obecna władza chce pokazać swoim zwolennikom i wyznawcom, jak bardzo jest zdeterminowana; jak bardzo jest silna, nieprzejednana i bezkompromisowa. Jednak z drugiej strony, Jarosław Kaczyński, jak również członkowie jego politycznego obozu, zdają sobie sprawę z tego, iż znajdują się w politycznym impasie; w sytuacji politycznej, która jest nie do pozazdroszczenia.
Tak zwana Zjednoczona Prawica ma stosunkowo wysokie poparcie społeczne. O tym świadczą wyniki sondaży, jakimi w ostatnich tygodniach może poszczycić się PiS. Jednak pomimo wysokiego poparcia społecznego warto zauważyć, iż PiS-owska władza pozostaje jednak w politycznej mniejszości, albowiem obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” popiera mniej niż 40% Polaków i mniej niż połowa obywateli RP. Nieustannie powtarzana przez polityków PiS fraza, jakoby większość Polaków popierało ich obóz polityczny jest kłamstwem. Nieprawdą jest również to, iż większość Polaków popiera PiS-owską „dobrą zmianę”, o czym również świadczą badania opinii publicznej, które wskazują, że zdecydowana większość obywateli RP nie popiera paraliżu Trybunału Konstytucyjnego; paraliżu świadomie spowodowanego przez PiS-owską władzę.
Tak zwana Zjednoczona Prawica nie ma poparcia większości Polaków. Także projekt tzw. „dobrej zmiany” nie ma poparcia większości Polaków, co z pewnością stanowi poważny problem dla Jarosława Kaczyńskiego i jego obozu politycznego. To właśnie dlatego PiS-owski blitzkrieg został zatrzymany. Po sparaliżowaniu Trybunału Konstytucyjnego, przejęciu i całkowitym upolitycznieniu mediów publicznych, zawłaszczeniu służby cywilnej i przegłosowaniu ustawy o policji (czyli ustawy inwigilacyjnej), nocne głosowania zostały zawieszone, a obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” zatrzymał się w swej agresji na demokratyczne państwo prawa. Bez wątpienia stało się to z tego powodu, iż PiS-owska władza zrozumiała, że zdecydowanie większa część polskiego społeczeństwa nie akceptuje tego typu „dobrych zmian”, czemu zresztą dała wyraz poprzez masowe protesty, które stanowią kolejny niebagatelny problem dla Jarosława Kaczyńskiego i stoją na przeszkodzie w realizacji w Polsce projektu prezesa PiS-u; projektu zwanego „dobrą zmianą”.
Antyrządowe protesty są w Polsce coraz częstsze i coraz liczniejsze, a PiS-owska władza zyskuje coraz więcej przeciwników. Oto powód, który z pewnością tłumaczy pełne zacietrzewienia i nienawiści brutalne wypowiedzi przedstawicieli tzw. Zjednoczonej Prawicy o swych oponentach politycznych i swych przeciwnikach. Prawo i Sprawiedliwość nie ma już monopolu na organizowanie licznych manifestacji i generowanie społecznych emocji. Okazało się, że przeciwnicy obecnej władzy również są w stanie zorganizować liczne manifestacje we wszystkich większych miastach Polski. Opozycja polityczna jest sprawna, zdolna do działania i zwiera szeregi, dodatkowo dzieje się to na samym początku rządów obozu tzw. „dobrej zmiany”.
Obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego ma stosunkowo duże poparcie społeczne, jednak grono jego przeciwników rośnie w siłę i liczebność, a dzieje się to w szybkim tempie. To dla Jarosława Kaczyńskiego, doświadczonego przecież organizatora w przeszłości wielu protestów, kolejny poważny problem. Prezes PiS-u zdaje sobie bowiem sprawę z wagi i politycznego znaczenia, jaką ma dla obecnej władzy rosnący w siłę zorganizowany i sprawny obóz jej przeciwników; grupy, która jest w stanie doprowadzić do licznych i częstych protestów antyrządowych.
Tak zwana Zjednoczona Prawica przegrała wojnę informacyjną z polityczną opozycją; wojnę, która toczyła się o zagranicznych odbiorców. PiS-owski przekaz o dobrej zmianie – „szeregu politycznych, gospodarczych i społecznych reform przeprowadzanych zgodnie z prawem i zasadami panującymi w demokratycznym państwie prawa”, nie obronił się za granicą i to ani w zachodniej Europie, ani w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Obecnie PiS-owska władza znajduje się na celowniku instytucji międzynarodowych, zarówno tych europejskich, jak i tych z Unii Europejskiej. Procedura kontrolna Komisji Europejskiej poświęcona praworządności w Polsce trwa. W kwietniu bieżącego roku europarlament ma przegłosować rezolucję dotyczącą obecnej sytuacji w Polsce pod względem praworządności oraz przestrzegania standardów demokratycznych przez rządzących. Na wniosek Rady Europy ustawa o policji, czyli ustawa inwigilacyjna, stała się przedmiotem kontroli Komisji Weneckiej, która w tej sprawie wyda opinię na swym posiedzeniu 10 i 11 czerwca bieżącego roku. Stany Zjednoczone, głosem swych dyplomatów i amerykańskiego sekretarza stanu, oficjalnie wyrażają swoje zaniepokojenie bieżącą sytuacją w Polsce i poczynaniami PiS-owskiej władzy...
To wszystko powoduje, że PiS-owska władza znalazła się w impasie. Jeśli, zgodnie z poleceniem Jarosława Kaczyńskiego, rząd Beaty Szydło posunie się choć o krok dalej w łamaniu reguł demokratycznego państwa prawa, to Polska może spodziewać się sankcji (politycznych, a być może także gospodarczych) ze strony świata zachodniego. Albowiem zdaje się, że zarówno instytucje europejskie, jak i instytucje Unii Europejskiej interesują się Polską bardzo serio i nie sprawiają wrażenia, jakoby miały zamiar „odpuścić” obecnie rządzącym Polską... Trudno też sobie wyobrazić, aby Stany Zjednoczone przyglądały się biernie temu, co dzieje się dzisiaj w Polsce i nie oczekiwały szybkiego unormowania sytuacji, tzn. powrotu do przestrzegania i szanowania w Polsce przez władze demokratycznych obyczajów, standardów i prawnych norm obowiązujących w demokratycznym państwie.
Z drugiej strony PiS-owska władza i sam Jarosław Kaczyński nie mogą wycofać się ze swoich ostatnich kroków. Dla wyborców, zwolenników i wyznawców PiS-u oraz prezesa tej partii byłoby to dowodem, że władza okazała słabość i nieudolność. W takiej sytuacji obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” musiałby liczyć się z odpływem części swojego elektoratu; czyli tej części wyborców, która uzna, że „dobra zmiana” nie okazała się tak skuteczna i tak daleko idąca, jak obiecywali to jej twórcy...
Co więc zrobi Jarosław Kaczyński i jego polityczny obóz? W tym momencie zdaje się, że PiS-owski blitzkrieg został zatrzymany, a PiS-owska władza znalazła się w sytuacji, w której musi wybrać pomiędzy dwoma złymi dla siebie rozwiązaniami.
Polityczne perspektywy na przyszłość PiS-owskiej władzy nie rysują się optymistycznie. Sztandarowy pomysł rządu Beaty Szydło, „Rodzina 500+”, w długoterminowej perspektywie nie doprowadzi obozu politycznego tzw. „dobrej zmiany” do pozyskania większego poparcia społecznego. Wszak apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia. Historia europejskich krajów, w których rządzący usiłowali „kupić” sobie zwolenników za pomocą bezmyślnego rozdawnictwa publicznych środków pokazuje zaś, iż owi rządzący przekonali się bardzo boleśnie, że tego typu zabieg ma efekt odwrotny od pożądanego, o czym świadczy choćby klęska wyborcza Partii Socjalistycznej we Francji w wyborach parlamentarnych z 1986, 1993 i 2002 roku.
Polityczna opozycja wobec obecnej polskiej władzy będzie rosła w siłę, jak również będzie rosło w siłę grono zdecydowanych przeciwników PiS-u, co z kolei będzie skutkowało licznymi i częstymi ulicznymi protestami. Im bardziej PiS-owska władza będzie atakowała i obrażała swych przeciwników, tym bardziej jej przeciwnicy będą rośli w siłę i liczebność. Im bardziej PiS-owska władza będzie forsowała swoją... cokolwiek „awangardową” i kreatywną koncepcję funkcjonowania państwa prawa i jego instytucji, tym bardziej antyrządowe protesty będą częstsze i liczebniejsze.
Na arenie międzynarodowej PiS-owski rząd będzie musiał stawić czoła coraz większej izolacji. Już teraz w zachodniej części Unii Europejskiej nikt nie traktuje poważnie ani rządu Beaty Szydło, ani urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy. Z kolei Jarosław Kaczyński nie wywołuje na Zachodzie żadnego strachu, co najwyżej szczery śmiech, no i żal, szczery smutek i rozczarowanie, że przez niego Polska, czyli kraj, w którym tak skutecznie i szybko dokonała się społeczno-gospodarczo-polityczna transformacja, robi obecnie tak gigantyczny krok w tył.
Obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego utraci władzę w Polsce; to nieuniknione, a projekt „dobrej zmiany” nie dokona się.
Powtórzę, obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany” poniesie klęskę i odda władzę - to nieuniknione. Stanie się to najpóźniej przy okazji następnych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. No chyba że Jarosław Kaczyński i jego partia polityczna Prawo i Sprawiedliwość sami skapitulują, jak miało to miejsce 8 lat temu. Jednak pytanie brzmi: jaką cenę będzie musiała zapłacić Polska; jaką cenę będą musieli zapłacić Polacy za polityczny eksperyment tzw. „dobrej zmiany”? Jaką cenę będzie musiała zapłacić Polska; jaką cenę będą musieli zapłacić Polacy za poczynania rządu Beaty Szydło, za brak politycznej odwagi, niezależności i zdrowego rozsądku urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy? Jaką cenę zapłaci w przyszłości Polska i jej obywatele za decyzje polskiego (obecnie nieponoszącego żadnej politycznej i prawnej odpowiedzialności) plenipotenta Jarosława Kaczyńskiego?
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.