zbigniewstefanik zbigniewstefanik
2016
BLOG

„Bruxellistan” zaatakowany. Jak powstrzymać islamistów?

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 19

   Państwo Islamskie po raz kolejny udowadnia, że o krok wyprzedza państwa świata zachodniego.

  Państwo Islamskie odniosło kolejne zwycięstwo wizerunkowe i polityczne.

  Po pierwsze, po raz kolejny przeprowadzając udany zamach terrorystyczny, zamach spektakularny, krwawy i symboliczny (zaatakowana została przecież administracyjna i polityczna stolica Unii Europejskiej), Państwo Islamskie nie tylko udowadnia – mówiąc kolokwialnie - że ma się dobrze, ale również, iż przechodzi do ofensywy. W ten sposób mocodawcy terrorystów odnoszą polityczne zwycięstwo, albowiem demaskują pewne propagandowe kłamstwo, rozpowszechniane przez massmedia w zachodniej Europie, jakoby ISIS było „na wykończeniu”, „na skraju wytrzymałości”, rzucone na kolana dzięki nalotom francuskim, amerykańskim i brytyjskim na ich pozycje w Syrii i Iraku.

  Po drugie, Państwo Islamskie udowadnia, że pomimo podwyższonego alertu antyterrorystycznego, bojownicy ISIS są w stanie przeprowadzić zamachy w dowolnym miejscu i o dowolnej porze. Zamachy w Paryżu z 13 listopada 2015 roku miały miejsce w piątek wieczorem, kiedy to rozpoczynał się weekend i kiedy wiele osób udało się na odpoczynek po tygodniu pracy. Zamachy w Brukseli miały zaś miejsce we wtorek rano, w godzinach szczytu, kiedy to brukselczycy i przedstawiciele przeróżnych instytucji międzynarodowych udawali się do pracy, czy korzystali z transportu lotniczego. „Możemy was zaatakować wszędzie, o każdej porze i każdego. Nikt nie może czuć się bezpieczny” - z takim oto przeslaniem mamy do czynienia ze strony Państwa Islamskiego.

    Po trzecie, zamach w Brukseli należy odczytać, jako odpowiedź ISIS na przekaz francuskich massmediów, jakoby aresztowanie terrorysty Salaha Abdeslama miało stanowić zakończenie tragicznego epizodu związanego z zamachami paryskimi z listopada ubiegłego roku. „Nic się nie skończyło, nic się nie kończy, niczego nie powstrzymaliście, niczego nie jesteście w stanie powstrzymać” - z pewnością takie przesłanie płynie od terrorystów i ich mocodawców, dzięki krwawym brukselskim zamachom.

    Od mniej więcej dekady to Bruksela jest uznawana za główną bazę logistyczną islamskich bojowników i terrorystów, tzw. dzihadystów. W odniesieniu do Brukseli nierzadko można spotkać się z określeniem „Bruxellistan“. Faktycznie, po intensywnych antyterrorystycznych działaniach w Wielkiej Brytanii, islamiści przenieśli swą bazę zachodnioeuropejską, bazę wypadową i logistyczną, z Londynu (przez lata zwanym „Londonistanem“) do Brukseli. Władze belgijskie przez niemal całą ostatnią dekadę nie traktowały zagrożenia terrorystycznego dostatecznie poważnie. Zaniedbano wewnętrzne bezpieczeństwo w tym państwie, a Belgowie przez wiele lat żyli w złudnym poczuciu, że nie grożą im zamachy. W tym czasie islamiści rozwijali swoje struktury logistyczne, werbunkowe i operacyjne. Podejście władz belgijskich do szeroko pojętej walki z islamskim terroryzmem, zaczęło się zmieniać dopiero w ubiegłym roku. Nieco ponaglona, być może wręcz przymuszona przez Francję i francuskie władze Bruksela, zaczęła więc podejmować działania wymierzone w islamistów i ich struktury na terytorium Belgii. Trudno powiedzieć, czy (i jeśli tak, to ile) zamachów udało się udaremnić belgijskim służbom. Jednak fakty są nieubłagane, a dla brukselczyków i innych osób przebywających w Brukseli są one dramatyczne; fakty te są jednoznaczne w swojej wymowie i miażdżące dla tych, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo wewnętrzne Belgii. Należy więc powiedzieć wprost: starania belgijskich służb okazały się niewystarczające, skoro doszło w stolicy Belgii, a zarazem administracyjnej i politycznej stolicy Unii Europejskiej, do skoordynowanych zamachów terrorystycznych i dodatkowo stało się to m.in. na międzynarodowym lotnisku, gdzie środki bezpieczeństwa podobno miały być nie do sforsowania przez zamachowców.

    Świat zachodni przegrywa z islamskim terroryzmem. Interwencja w Afganistanie. Niezliczone operacje sił specjalnych m.in. w Jemenie, Somalii, później w Syrii, Iraku oraz Egipcie. Naloty na bazy i pozycje terrorystów. Tysiące ataków lotniczych przeprowadzonych na islamistów i ich przywódców. Dziesiątki tysięcy ataków przeprowadzonych przeciwko islamistom za pomocą dronów. I co? I nic. Zamachy terrorystyczne trwają nadal. Dlaczego?

    Powody są następujące.

    Jedną z najistotniejszych kwestii jest to, że kraje świata zachodniego (a w szczególności kraje Europy Zachodniej) nie są konsekwentne w swoich działaniach, a władze tych państw nadal nie chcą zrozumieć, że główny powód zamachów terrorystycznych nie znajduje się na zewnątrz, ale wewnątrz ich krajów. Czy państwa Europy Zachodniej przywiązują więcej wagi do tzw. „poprawności politycznej“, niż do swojego wewnętrznego bezpieczeństwa? Zdaje się, że tak.

    Warto zastanowić się, dlaczego terroryści, którzy zamordowali redaktorów tygodnika „Charlie Hebdo”, czy terroryści, którzy dokonali zamachów w Paryżu w listopadzie ubiegłego roku nie uciekli z Europy? Przecież logika nakazywałaby czym prędzej opuścić obszar, gdzie będą poszukiwani i udać się w miejsce znajdujące się poza zasięgiem państw zachodnich, ich służb i  ich władz. Tak postąpić nakazywałaby logika, Chyba, że przyjęlibyśmy hipotezę, iż owi terroryści o wiele bezpieczniej, niż na terytorium tzw. Państwa Islamskiego, mogą czuć się właśnie w krajach zachodniej Europy. Być może tak naprawdę dla terrorystów, którzy dokonali w Brukseli zamachów na lotnisko i na stację metra, najbezpieczniejszym miejscem na świecie jest dzisiaj tzw. „Bruxellistan”? A jeśli tak, to jak to możliwe? Otóż możliwe jest to z tego powodu, że niemal we wszystkich krajach Europy Zachodniej funkcjonują swojego rodzaju eksterytorialne strefy, gdzie prawo kraju, w którym się znajdują, przestało obowiązywać. W owych strefach obowiązuje za to prawo dilerów, prawo pięści, prawo broni automatycznej. W tych strefach obowiązuje również, a być może przede wszystkim, prawo szariatu. Jednak władze państw zachodnich przez wiele lat postępowały tak (i zresztą nadal tak postępują), jakby tego nie zauważały. Warto zastanowić się nad tym, jak to możliwe, że w dzielnicy Molenbeek (gdzie aresztowano Salaha Abdeslama) podczas trwania akcji, jak i podczas wycofywania się z tej dzielnicy służb porządkowych, rzucano w policję czym tylko popadnie. Czynili to mieszkańcy tej dzielnicy. Czynili to oni bezkarnie i, niestety, czynili to nie po raz pierwszy...

    Aby zadać dotkliwy cios islamistom, państwa Europy Zachodniej muszą odzyskać kontrolę nad dzielnicami, gdzie od lat prawo przestało obowiązywać, gdzie służby porządkowe, gdzie strażacy, karetki pogotowia czy pracownicy budowlani już nie tylko boją się wejść, ale bardzo często już nie wchodzą. Jeśli państwa zachodnie odzyskają kontrolę nad strefami dzikiego bezprawia, strefami, gdzie rządzą gangsterzy i terroryści (niekoniecznie w tej kolejności), wówczas będzie to potężny krok w stronę stanowczego zwiększenia bezpieczeństwa wewnętrznego Europy Zachodniej. Wówczas islamiści będą odcięci od swych kryjówek i „melin”, od swoich baz logistycznych i wypadowych, i będzie im o wiele trudniej przeprowadzać zamachy.

    Należy również przemyśleć politykę zagraniczną Unii Europejskiej i jej państw członkowskich (szczególnie tych z zachodniej części europejskiego kontynentu), wobec państw nie będących ich sojusznikami. Państwo Islamskie, jego twórcy, jego bojownicy i ich mocodawcy, zdają się czuć całkowicie bezkarni. Warto więc zastanowić się, czy tej bezkarności ktoś im nie gwarantuje? Być może Kreml? Być może ośrodki decyzyjne innych państw mających mocarstwowe zapędy? Chiny? Korea Północna? Czy Turcja jest politycznym i wiarygodnym partnerem Unii Europejskiej? Czy Turcja jest sojusznikiem świata zachodniego i członkiem NATO lojalnym wobec swych partnerów? Warto się nad tym zastanowić, aby wyciągnąć odpowiednie konkluzje. Niestety, w tym momencie w przypadku Turcji, państwom zachodniego świata (zwłaszcza tym z zachodniej Europy) prawidłowych i odpowiednich wniosków wyciągnąć się nie udało...

    Na świecie wielu jest bowiem takich (takich państw, takich polityków, takich organizacji, takich grup interesów), którym bardzo zależy na tym, aby świat zachodni słabł i pogrążał się w chaosie. Wielu na świecie jest takich, którym zależy, aby Unia Europejska słabła i zmierzała ku upadkowi.

    Trzeba mieć to na uwadze. Niestety, zdaje się, że za mało jest refleksji na ten temat w stolicach i ośrodkach decyzyjnych zachodniego świata...   

    Poprawność polityczna albo bezpieczeństwo. Kraje zachodniego świata, kraje zachodniej Europy w końcu muszą się zdecydować. Od odpowiedzi na to pytanie zależy poziom bezpieczeństwa państw zachodnich i ich obywateli. Trudno jednak nie zauważyć, że przez cały czas m.in. we Francji, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii czy w Belgii, nadal z troską o bezpieczeństwo, w hierarchii priorytetów, zwycięża poprawność polityczna. Jakie są tego skutki? O tym przekonała się bardzo boleśnie Bruksela, dzisiejszy „Bruxellistan“ - kolejna zachodnioeuropejska stolica.

* * *

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka