Adam Czajczyk Adam Czajczyk
1555
BLOG

Stypendium im. Terlikowskiego

Adam Czajczyk Adam Czajczyk Społeczeństwo Obserwuj notkę 26

Długo zbierałem się do tego tekstu. Długo, bo gdybym napisał go w pierwszym odruchu po przeczytaniu wynurzeń Pana Terlikowskiego, to pewnie padłyby pod jego adresem wyrazy niecenzuralne, a ja sam wylądowałbym w sądzie. Zresztą – ma być bardziej merytorycznie, niż emocjonalnie.

Oto Tomasz Terlikowski (tu: http://www.fronda.pl/a/czas-na-zmiane-perspektywy-to-wielodzietni-daja-a-panstwo-i-bezdzietni-z-wyboru-pasozytuja,37368.html) nazwał mnie i moją Lepszą Połowę pasożytami. Tak, jesteśmy „bezdzietni z wyboru”. Zdaniem wybitnego publicysty zatem więcej bierzemy z budżetu Państwa, niż do niego dokładamy. Powinniśmy więc płacić wyższe podatki.

Oświadczam Panie Terlikowski – i tu znów cisną mi się na usta niewybredne słowa, ale postaram się powstrzymać – że płacę podatki, korzystam z publicznej służby zdrowia (ale sobie na to zapracowałem), za to nie korzystam i nigdy nie korzystałem z żadnych dopłat, stypendiów, dotacji oraz żadnych innych form finansowania życia lub działalności z państwowych pieniędzy. Ba, nigdy nawet nie pracowałem w państwowej firmie, co więcej – nigdy w życiu nie pobrałem nawet złamanego grosza żadnej zapomogi oraz zasiłku dla bezrobotnych. To tyle w temacie „wyciągania” pańskiej kasiory z publicznej kiesy.

Mam za to, najszanowniejszy Panie Terlikowski, sąsiadów. A także sąsiadów sąsiadów oraz ich sąsiadów. Bo mieszkam „na dzielni”, która powszechnie w moim zapyziałym mieście uchodzi za siedlisko zła wszelkiego, menelstwa, żulerni oraz latających siekier. Wizerunek to wprawdzie malowniczy, choć od prawdy dość daleki (piękny mam na przykład widok na starówkę, dużą łąkę i do rzeki parę kroków dosłownie), niemniej jednak bida tu aż piszczy. Niczym żywy rak wrzucony do wrzątku.

Tak czy siak, rzeczonych sąsiadów (i ich sąsiadów) chcąc nie chcąc obserwuję. I co widzę? Ano, wychwalane przez Pana pod niebiosa rodziny wielodzietne. Czwórka, piątka, siódemka „pociech” – rzecz w okolicy zwyczajna zupełnie i nikogo nie dziwi. Mamusia nie pracuje. Tatuś nie pracuje, nie żyje, stoi pod sklepem z kolegami albo – po prostu – w pierdlu siedzi.

Pan natomiast, ze swoje dziennikarsko-wydawniczej pensji, zapewnia tym cudownym rodzinom, będącym prawdziwymi filarami polskiej gospodarki i Polski jako takiej oraz przyszłością kraju, zapewnia Pan proszę Pana rozkoszny byt: zasiłeczki z MOPS/MOPR, dofinansowania do mieszkania z Urzędu Gminy/Miasta, deputaty na węgiel, darmowe wakacje dla dzieci, zasiłki na dzieci utrzymanie oraz becikowe.

Otóż Szanowny Panie Publicysto – zastraszająca ilość „rodzin” uczyniła sobie z dzieci sposób na utrzymanie. Uwierzy Pan, że jedna ze znanych mi osób dzięki posiadaniu dzieci pięciorga (w sumie siedmiorga) oraz genetycznej biedzie i nieróbstwu ma z samych zasiłków dochody wyższe niż ja i moja (również, wedle pańskiej tezy, pasożytująca) Lepsza Połowa – za przeproszeniem – zapierdalając od rana do nocy, niezmiennie przez 7 dni w tygodniu (a gdzie miejsce na „dzień święty święcić”?), nierzadko po kilkanaście godzin? Dochody duże do tego stopnia, że zbyt duże, by otrzymać mieszkanie socjalne?

Żeby tak jeszcze ta kasiorka faktycznie na dzieci szła… Nie. Ale za to na wódzię zawsze się znajdzie.

Panie Terlikowski. Pan niestety mierzy świat własną miarą. Ma Pan rzecz jasna do tego pełne prawo. Wszak żyjemy w kraju – ponoć – wolnym i demokratycznym. Nie życzę sobie jednak, żeby Pan publicznie obrażał mnie i moją partnerkę oraz tysiące innych par, które ku nieposiadaniu dzieci powody mają podobne do naszych.

A nasze są proste: dziecko, to nie jest sposób na łatwy zarobek. Dziecko to odpowiedzialność i największy skarb rodzica. Kiedyś napisałem (o tu: http://zdrugiejstronymedalu.salon24.pl/435073,chcesz-miec-dzieci-prawo-i-sprawiedliwosc-to-zmieni), że potomstwa mieć nie chcę. Zakładam, że inteligentny z Pana gość, więc sam Pan pewnie szybko skuma, że to ironia, cynizm i takie tam.

Bo widzi Pan, ja bym – my byśmy – dzieci mieć chcieli. Najlepiej dwoje lub troje. Tylko nas nie stać. Na razie ledwo nas stać na samych siebie, a w luksusach nie żyjemy. Dziwił się Pan kiedyś, że ludzie emigrują? Właśnie dlatego: ponieważ tu można urobić się po łokcie i zapracować na śmierć, a i tak godne życie pisane jest tylko nielicznym.

Ja chcę, żeby moim dzieciom nie brakło chleba i zupy na stole. Żeby nie chodziły w dziurawych skarpetkach i żebym mógł je czasem zabrać na wycieczkę po fajnych/ważnych miejscach kraju, w którym żyję. Ja chcę zapewnić im normalną, godną edukację i opiekę zdrowotną. I chcę mieć czas na to, żeby je wychowywać, a nie tresować lub – co gorsza – zatrudnić telewizor/komputer w charakterze niani.

I dopóki nie będzie mnie na to stać, dzieci mieć nie chcę. I tym bardziej nie chcę – gdyby pański poroniony pomysł wszedł w życie – sponsorować swoimi podatkami nowej „plazmy” sąsiadowi, bezrobotnemu dzieciorobowi.

Mam natomiast dla Pana, mówię to zupełnie poważnie, kontrpropozycję. Otóż zgadzam się z Panem w stu procentach, że dzieci to przyszłość narodu itp., itd. Niech więc Pan ufunduje Stypendium im. Terlikowskiego. Podpiszemy umowę na mocy której od momentu poczęcia będzie Pan mi wypłacał co miesiąc – powiedzmy – 2000 złotych netto na każde dziecko, aż do momentu ukończenia przez nie 18 roku życia. Co roku będziemy waloryzować wartość stypendium zgodnie z poziomem wskaźnika inflacji. Żeby było uczciwie – ja co miesiąc będę Panu dostarczał szczegółowe rozliczenie (w miarę możliwości, bo nie wszystko się da, poparte paragonami lub fakturami) w jaki sposób te pieniądze zostały spożytkowane dla dobra dziecka oraz ile musiałem do tego dołożyć.

Co Pan na to?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo