Pogodny Pogodny
915
BLOG

Nie tylko Niemcy mordowali Warszawę w roku 1944

Pogodny Pogodny Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Poruszono na Salonie temat Powstania Warszawskiego, czyli kto jest odpowiedzialny za zbrodnie na ludności cywilnej i rannych. Wedle słów premiera RP byli to Niemcy. Nie do końca panie premierze, jest pan w błędzie, chociaż poniekąd ma pan rację, gdyż zarządzającymi tymi zbrodniami byli w większości oficerowie niemieccy. Niemniej w skrócie.

Powstanie Warszawskie tłumił skierowany do Warszawy rozkazem Hitlera zniemczony Polak, generał SS Erich von dem Bach-Zelewski. Jego podwładnymi na ten czas  zostali owiany ponurą sławą SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth, SS Brigadeführer Bronisław Kamiński, były łagiernik o ps. "Ultramaryna", dowódca Rosyjskiej Narodowej Armii Wyzwoleńczej (RONA) oraz znany z wyjątkowego sadyzmu, psychopata SS-Oberführer Oskar Dirlewanger. Ci trzej wraz ze swoimi formacjami zostali przydzieleni do Korpusu von dem Bacha.

Padły w komentarzach słowa, że mordów na cywilnej ludności Warszawy nie dopuszczali się Ukraińcy, gdyż tych nie było akurat wówczas w Warszawie. Otóż jest to nieprawdą.

W gmachu Wyższej Szkoły Nauk Politycznych stacjonował w momencie wybuchu Powstania  pododdział ukraińskiej 14 Dywizji Grenadierów SS "Galizien" w liczbie 100 ludzi. Także podczas walk  o Redutę Wawelską powstańcy zastrzelili podoficera, którego dokumenty potwierdziły przynależność właśnie do  tej dywizji. Ponadto dziesięciu podoficerów SS -"Galizien" zostało przydzielonych do grupy generała Heinza Reinefartha jako tłumacze; co najmniej jeden z nich zginął podczas walk. W momencie wybuchu Powstania w Warszawie na ul. Koszykowej stacjonowała  ukraińska kompania Sicherheitspolizei. Ponadto ukraińskie pododdziały istniały również w ramach warszawskiej Schutzpolizei. Ukraińcy dominowali także wśród 982 obcokrajowców służących w 34. policyjnym pułku strzeleckim (trudno się dziwić tym liczbom, gdyż grenadierem SS "Galizien" chciało zostać w  momencie tworzenia tej dywizji aż pięćdziesiąt kilka tysięcy Ukraińców), nie brakło ich więc również w szeregach Pułku Specjalnego SS pod dowództwem sadysty Oskara Dirlewangera, który uwielbiał  losowo wieszać swoich ludzi co czwartek, a w czasie ulicznych potyczek strzelać im także w plecy. 

Dodam że w ciężkich walkach na Czerniakowie brał udział tzw. "Legion Wołyński" zapisany w aktach niemieckich wojsk jako 31 Schutzmannschafts-Bataillon der SD. Pod koniec wojny jednostkę tę wcielono w szeregi wspomnianej Dywizji SS "Galizien”. Po zakończeniu działań wojennych ukraińscy SS-mani uniknęli jednak ekstradycji do ZSRS, a to za sprawą działań rządu londyńskiego. Mało tego w roku 1961  zarządzeniem Prezydenta RP na emigracji, Augusta Zalewskiego, oraz dzięki staraniom gen. Andersa, Pawło Szandruk dowódca w/w dywizji SS-"Galizien" otrzymał z rąk polskich władz....Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari za bohaterską postawę we wrześniu 1939 roku. Historia potrafi zadrwić z rozlanej polskiej krwi...

O formacji RONA wiele nie trzeba pisać. Był to  wydzielony pułk z Brygady Szturmowej RONA. Dowodzony przez sowieckiego renegata SS-Brigadeführera Bronisława Kamińskiego oraz Iwana Frołowa. W skład tegoż pułku wchodzili jak twierdzą niektórzy historycy wybrani metodą selektywną wyjątkowi wykolejeńcy i sadyści w liczbie 1700 żołnierzy. Pułk Kamińskiego i Frołowa swoją działalność rozpoczął od masowego mordowania cywilów na Ochocie począwszy od  ulicy Opaczewskiej, gdzie rosyjscy SS-mani dopuścili się  zabójstw, grabieży domów prywatnych i podpaleń. Następnie  na ulicy Grójeckiej, Korzeniowskiego, w Alejach Niepodległości. Później SS-mani z RONA nie oszczędzili Instytutu Radowego oraz szpitala przy ulicy Langiewicza, mordując znajdujących się tam pacjentów oraz członków personelu medycznego oraz dokonując  licznych gwałtów na pacjentkach, pielęgniarkach i siostrach zakonnych. Żołnierze RONA wedle opisów świadków, którzy przeżyli spotkanie z nimi wyglądali bardziej na przebierańców, niż na wojsko. Zamiast mundurów nosili  na sobie cywilne marynarki bywało w różnych kolorach i rozmiarach, oraz podobne do nich koszule, na głowach często mieli  czapki listonoszy warszawskich, karabiny wiązali do sznurków, a na rękach po kilka zegarków.

W składzie Grupy Bojowej „Dirlewanger”  znalazł się   1 Wschodnio Muzułmański Pułk SS.

Byli tam żołnierze narodowości turkmeńskiej, azerskiej, kirgiskiej, tadżyckiej, tatarskiej i uzbeckiej, niemal tysiąc żołnierzy rekrutowanych z byłych jeńców sowieckich, którzy za uwolnienie z obozów odpłacali się swoim łaskawcom sumiennym wykonywaniem krwawych obowiązków. Dowodzeni byli jednak przez niemieckich oficerów. Ponadto w skład tego pułku wchodziły także pododdziały czysto narodowe. Np.  jak 111 Azerbejdżański Batalion Polowy „Dönmec” oraz II Batalion pułku „Bergmann” liczący razem 14 oficerów i 1300 żołnierzy. Ogółem było to 2100 islamistów, co stanowiło blisko 8 proc. stanu początkowego Korpusu Interwencyjnego von dem Bacha, rzuconego przez Himmlera z rozkazu Hitlera przeciw Powstaniu Warszawskiemu. Bandycki szlak islamskich Azjatów  w mundurach SS wiódł przez Wolę, Stare Miasto i Czerniaków.

Jednak najliczniej do tłumienia Powstania stawili się Kozacy  (Rosjanie, Ukraińcy?).

Otóż do walki z powstańcami wyruszyli oni gromadnie bo, w sile czterech tysięcy ludzi. W walkach i masowych zbrodniach wzięły udział: 209 kozacki batalion Schutzmannschaften (policji pomocniczej), 3. pułk Kozaków dońskich, 572 batalion kozacki, 580 dywizjon konny i inne oddziały.

Wspomagał ich dzielnie w tej krwawej pracy przy likwidacji zbuntowanego polskiego elementu  13 białoruski batalion policyjny SS. Ale to nie wszystko. W walkach w mieście  brały udział także pododdziały dywizji SS walczących na głębokich  przedpolach miasta.  Np. żołnierze Dywizji Pancernej „Hermann Göring”, czy 5 Dywizji Pancernej SS „Wiking” skierowanej wcześniej, bo w maju 1944 do przeciwpartyzanckiej operacji na Lubelszczyźnie o kryptonimie„Maigewitter”.  W blokadzie Warszawy brał  udział również litewski 252 batalion wartowniczy. Jedynymi którzy podczas Powstania nie podnieśli ręki na Polaków byli Węgrzy.

Dowódca Grupy Armii "Mitte" gen. von Vormann nie miał żadnych złudzeń, co do możliwości wykorzystania wojsk węgierskich przeciw Polakom. W swoim dzienniku napisał bowiem tak:

„Wojsko węgierskie zostało serdecznie przyjęte przez ludność polską. Ujawniły się oznaki bratania. […] W imię starej, trwającej od wieków tradycyjnej przyjaźni między Węgrami i Polakami wzywa się Węgrów do wstrzymania się od wszelkiej akcji wojennej”. 

Tak więc panie premierze Morawiecki, nie wyłącznie Niemcy, ale Europa i Azja Środkowa pod przewodem niemieckim mordowała Warszawę. Co do kary, to śpieszę poinformować, że renegata Kamińskiego rozstrzelali sami Niemcy, natomiast sadystę Dirlewangera taka kara dosięgła we Francji tuż po wojnie, w czerwcu roku 1945, gdzie został on rozpoznany i śmiertelnie pobity przez nieznanych sprawców. Podobno  byłych polskich powstańców warszawskich.


Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości