Pogodny Pogodny
271
BLOG

Módlmy się o wojnę?

Pogodny Pogodny Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Zastanawiam się w kontekście poniższego tekstu, który zaczerpnąłem z "Najwyższego Czasu", co jest lepsze tzw. fałszywy pokój podparty ekologicznym terroryzmem czy brutalna wojna. I dochodzę do wniosku że lepsza byłaby w tym przypadku wspomniana wojna. Ta zaś i tak spadnie na nasze głowy, jak nie ze wschodu to z Bliskiego Wschodu. Front na wschodzie bowiem pęka w szwach. Tymczasem zbliża się szybkimi krokami żydowska Pascha. Żydzi mają już swoją koszerną, słynną czerwoną jałówkę (jałówki) gotową do złożenia na ofiarę przebłagalną Bogu. Teren na którym składano ofiary od tysięcy lat został już także w tym celu wykupiony. Są od pewnego czasu gotowe szaty i naczynia liturgiczne dla kapłanów oraz projekt odbudowy świątyni Salomona zburzonej przez Rzymian. Tylko więc patrzeć jak Żydzi zakażą wejścia muzułmanom na biblijną Górę Moria (Syjon), obecnie jest tam islamska Kopuła na Skale i meczet Al-Aksa, i widzę obok wściekłą wojenną reakcję Arabów na ten gest.

Tak więc wojna, a skoro już, to być może będzie ona poniekąd wybawieniem krótkotrwałym i prowizorycznym dla naszego, zdołowanego kraju z rąk ateistycznych eurokratów z UE.

Zapraszam do lektury wyłącznie osoby zainteresowane tematem.

"(...) 370 za, 199 przeciw. Przegłosowano zatem unijne zapisy prawne będące wiążącymi dla wszystkich rządów krajowych państw członkowskich Unii Europejskiej, które przewidują kilka etapów wprowadzania postanowień, czyli, jak to się modnie mówi, na brukselskich salonach „kamieni milowych”.

Już od 1 stycznia 2025 r. państwa członkowskie nie będą mogły stosować żadnych zachęt finansowych do instalowania samodzielnych kotłów zasilanych paliwami kopalnymi. Te programy, które już są w mocy – w Polsce to na przykład programy wymiany pieców na paliwa stałe, czyli tzw. „kopciuchy” na piece gazowe, które są współfinansowane przez samorządy, czy też popularny rządowy program „czyste powietrze”. Te programy mogą obowiązywać jedynie do końca 2027 roku.

Już od 2030 roku duże zmiany dotkną budynki użyteczności publicznej, nie będące budynkami mieszkalnymi. Zapisy przewidziane w art. 9 ust. 1 dyrektywy dotyczącym minimalnych norm charakterystyki energetycznej dla sektora niemieszkalnego ustanowiono przepisy, które doprowadzą do renowacji 16 proc. budynków o „najgorszej charakterystyce energetycznej” do 2030 r. i 26 proc. budynków o „najgorszej charakterystyce energetycznej” do 2033 r. Mówiąc wprost, wszystkie te budynki nie mogą być po tych datach ogrzewane za pomocą technologii opartych na energii pozyskiwanej z paliw kopalnych, w tym gazu ziemnego. Oznacza to masowe montowanie pomp ciepła we wszystkich obiektach typu urzędy, szkoły, sądy, komisariaty policji etc.

Oczywiście wszystkie nowe budynki mają być „bezemisyjne” od 2030 roku, a budynki publiczne już dwa lata wcześniej. Dyrektywa ustanawia również wymagania w zakresie wprowadzenia klas energetycznych budynków, minimalnych wymagań wobec budynków modernizowanych, „oceny współczynnika globalnego ocieplenia” w cyklu życia budynku i energii słonecznej powszechnie stosowanych na budynkach. Po 2030 roku nikt nie będzie mógł kupić, sprzedać czy wynająć domu, czy budynku, bez posiadania specjalnego certyfikatu, gdzie określona będzie klasa energetyczna budynku.

Znane z etykiet sprzętów gospodarstwa domowego oznaczenia będą niedługo wykorzystywane do określania zapotrzebowania energetycznego domów.

Jakie zapotrzebowanie będzie przypisane do poszczególnych klas? Według projektu od 2024 roku będzie wyglądało to w ten sposób:

A+ – domy wytwarzające więcej energii niż zużywają,

A – domy jednorodzinne zużywające rocznie mniej niż 63 kWh energii na m2 oraz bloki i kamienice z wynikiem poniżej 59 kWh,

E – dla domów jednorodzinnych, które potrzebują rocznie od 344 do 438 kWh, a w przypadku kamienic i bloków mniej niż 387 kWh,

F – domy jednorodzinne ze zużyciem 438 – 531 kWh oraz bloki z zapotrzebowaniem mniejszym niż 469 kWh,

G – domy jednorodzinne z zużyciem ponad 531 kWh na metr kwadratowy rocznie, a budynki wielorodzinne – powyżej 469 kWh.

Można przypuszczać, że domy o „złej” charakterystyce energetycznej – w myśl unijnych przepisów, nie będą mogły podlegać obrotowi na rynku nieruchomości. To znaczy nie będzie można ich kupić, sprzedać czy wynająć. Właściciele w praktyce zostaną zmuszeni do bardzo kosztownej „termomodernizacji”.

Ogniwa fotowoltaiczne będą montowane już obowiązkowo na wszystkich nowych budynkach publicznych i niemieszkalnych o powierzchni powyżej 250 m2 od 2026 roku. Rok później taki obowiązek obejmie również istniejące budynki publiczne i niemieszkalne, które będą poddawane gruntownej renowacji. Zapisy te będą obowiązkowe także dla nowych budynków mieszkalnych już od 2030 roku.

Uniodeputowani pozostawili w tym wypadku malutką furteczkę, która być może pozwoli uniknąć tych drakońskich przepisów. Obowiązek montażu PV będzie obowiązkowy pod warunkiem, że „będzie miała sens ekonomiczny i będzie możliwa technicznie”.

Począwszy od 2040 roku nie będzie już możliwe użytkowanie instalacji i urządzeń grzewczych opartych na energii pozyskiwanych z paliw kopalnych. W praktyce oznacza to demontaż kotłów na gaz czy olej opałowy.

Tymczasem w naszym kraju według Spisu Powszechnego GUS z 2021 r. aż 28 proc. źródeł ciepła w domach stanowiły piece gazowe, a kolejne 25,5 proc. – kotły na paliwo stałe. Oznacza to, że większość domów rodzinnych w Polsce jest ogrzewanych przez surowce, które nie podobają się uniokratom.

W całym naszym kraju z gazu ziemnego korzysta około dwa miliony gospodarstw domowych. Co oznacza, że z tego ciepła korzysta pewnie około 10 milionów ludzi. Dziś na ironię zakrawa fakt, że jeszcze niedawno, w ciągu ostatnich kilku lat Polacy zakupili blisko ćwierć miliona kotłów gazowych dzięki dotacjom z popularnego programu „Czyste Powietrze”. Ludzie ci wyłożyli swoje oszczędności, a często zaciągnęli kredyty, żeby współfinansować zakup gazowych instalacji. Powody były oczywiste, ludzie uznali, że instalacja gazowa jest względnie tania i dość łatwo dostępna.

Dziś okazuje się, że te inwestycje były wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Już nie tylko „kopciuchy” są złe, ale i nowiutkie piece gazowe czy te na olej opałowy. Dziwnym trafem przedostają się do nas sygnały, że dozwolone będzie grzanie domów tzw. pelletem, czyli eko-groszkiem (silna presja ze strony niemieckich producentów tych kotłów), co pokazuje, ile warta jest ta cała „termomodernizacja”. Wyłączone z tej całej konstrukcji mają być również obiekty sakralne, zabytkowe czy tzw. tymczasowe. Oczywiście może to oznaczać, że nagle będziemy mieli wysyp przydomowych „kaplic” czy też „zabytków”. Powstają już analizy, które mówią, że być może dozwolone będzie stosowanie instalacji tzw. hybrydowych, które dopuszczają częściowo gaz. Tak zwana „hybrydowa pompa ciepła” to bowiem połączenie w jednym układzie dwóch urządzeń, które umożliwiają ogrzewanie pomieszczeń i podgrzewanie wody. Hybrydowa pompa ciepła składa się z pompy powietrze-woda i kotła kondensacyjnego. Pompa powietrze-woda wykorzystuje energię odnawialną, natomiast w przypadku kotła, paliwem jest gaz. W okresach szczytów energetycznych dopuszczalne byłoby wtedy tzw. „dogrzewanie” gazem.

To wszystko jednak tylko półśrodki. Wszystko wskazuje na to, że właścicieli mieszkań i domów czeka prawdziwe tsunami. Oznaczać będzie bowiem konieczność inwestowania gigantycznych kwot na przymusowe instalacje pomp ciepła i ogniw fotowoltaicznych i konieczność zastępowania nimi obecnych względnie tanich w eksploatacji rozwiązań.

Nietrudno się domyślić, że setki tysięcy polskich rodzin nie poradzi sobie z tymi kosztami i będzie zmuszonych do pozbycia się własnego majątku, bardzo często wypracowanego ciężką pracą wielu pokoleń. Setki tysięcy mieszkań, domów trafi za bezcen w ręce międzynarodowych instytucji kapitałowych, które kontrolują polski sektor bankowy. Masową pauperyzację polskiego społeczeństwa przewidują zresztą unijne analizy, które zakładają, że do roku 2040 około 11 procent polskich gospodarstw popadnie w finansowe tarapaty, nie mogąc opłacać rachunków za energię, w roku 2050 takich liczba takich gospodarstw ma spaść do poziomu 7 procent.

Dlatego też dyrektywa EBDB dość trafnie nazywana jest „dyrektywą wywłaszczeniową”, gdyż taki jest istotnie jej cel długofalowy, ponieważ w perspektywie kilkunastu lat nastąpi nieubłagany proces pozbawienia milionów Polaków ich własności."

Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości