Przyjeżdża dop Warszawy z wizytą przyjaźni car Leonid Breżniew i tłumaczy tubylcom, że ważny jest socjalizm a nie jakaś tam suwerenność.
I takie wizyty co jakiś czas się powtarzają, w wersji sliniejszej lub mocniejszej w lekko zmienionych dekoracjach. Rząd PIS zrobił dużo, aby zwiększyć rangę Polski na arenie międzynarodowej i pod względem ekonomicznym to się udało lecz zaczęło budzić zaniepokojenie w innych krajach. Ambasador Izraela nie dyktuje już Polakom co mają myśleć. To co robił konserwatywny rząd PIS nie podobało się też lewackim ambasadorom z USA, ale konsekwencja w zbrojeniach pokazała Amerykanom, kto tu myśli realnie i odpowiedzialnie.
A teraz mamy kolejną wizytę tow. Breżniewa i dowiadujemy się, że prawo unijne jest ważniejsze od polskiej konstytucji.
To jest ewenement w historii, znany sprzed 300 lat, że obce mocarstwa decydują o zmianie rządu w Polsce.
To jest też dowód na poziom zidiocenia, choć nie tylko w Polsce. Nawet tak prostej rzeczy jak kartka wyborcza, niektórzy Polacy, albo raczej tubylcy, nie potrafią użyć w sposób racjonalny.
Jaki jest poziom wiarygodności establishmentu zachodnioeuropejskiego, który bredzi o 254 rodzajach płci, o zaletach Zielonego Ładu albo o braku praworządności w Polsce za rządów PIS, która to praworządność własnie w cudowny sposób powróciła wraz z wyczynami pana Sienkiewicza, Bodnara pod komenda innego geniusza, ich pryncypała z carskiego nadania ?
No i nic dziwnego, że mając tu na miejscu taką V kolumnę, obce stolice będą nam wyznaczać, co mamy budować a czego nie.
Niektóre media mielą wciąż kwestię rezygnacji Koalicji 13 grudnia z kluczowych inwestycji. Powielanie w kółko tej samej informacji i apelowanie do rządu o zmianę decyzji nie ma najmniejszego sensu, bo jedyny argument, który do nich może przemówić to Mr Kalasznikow. Pora najwyższa żeby opinia publiczna zdała sobie sprawę z kim ma do czynienia i jakiego argumentu należy tu używać.