Czytam ci ja ostatnio książkę z gatunku fantastyczno-naukowego o światach alternatywnych popełnioną przez Marcina Wolskiego i co ja widzę? Na 34 stronie "Alterland" jak byk stoi słowem drukowanym, że w 1979 roku lipca dnia 7 w katastrofie specjalnej wersji Tu-154 ginie, nomen omen w Jałcie, całe politbiuro i sowiecka generalicja z Breżniewem na czele.
Dodatkowo jeszcze następuje komentarz, że jak to się mogło stać, tak przypadkiem, że wszyscy ważni w ZSRR byli razem i na osłodę jeszcze plotka o pijanym Lońce, który miał pilotować osobiście. To sobie pomyślałem, że autor poszedł po zewnętrznej, co za poczucie humoru?!
Po chwili dalszej lektury coś mnie tknęło i zerknąłem na stopkę, a tam... rok 2002! No nieźle, nieźle. Całkiem ciekawy scenariusz alternatywnej rzeczywistości. Ciekawe czy w Moskwie tez to kiedyś przeczytali i też się równo uśmiali? Nie wiem, bo i skąd.
Pana Marcina poznałem jakiś rok temu na spotkaniu w temacie nagród Gazety Polskiej, gdzie jest od pewnego w tamtejszym towarzystwie personą. Lubię jego książki. nad "Agentem Dołu" zarykiwałem się w liceum. Potem w latach 90. napisał on taką poszerzoną wersję z lustracją w piekle i juz nie było śmieszne. Potem brylował w mediach i opiewał naczelnego Wyborczej. Zresztą w "Alterlandzie" też jeszcze zachwyca się środowiskami tymi, a śle gromy na rząd, który podał się do dymisji po nikczemnej "nocy długich teczek".
Czy przemiana światopoglądowa mogła być spowodowana wyrzutami sumienia w związku z inną katastrofą? Chyba nie. Bardziej jednak interesuje mnie, coś na kształt "3 dni kondora", ośrodek badawczy gdzieś pod Moskwą, gdzie różni ludzie czytają różne książki, a potem naginają do nich rzeczywistość, alternatywną oczywiście...
