Zofia Bobrówna Zofia Bobrówna
380
BLOG

Dziś wszyscy jesteśmy prawnikami…

Zofia Bobrówna Zofia Bobrówna Społeczeństwo Obserwuj notkę 3

Do kolejnego (nieplanowanego) wpisu zainspirował mnie inny wpis na salonie, a w zasadzie nie sam wpis a raczej dyskusja pod nim. Mimo, że w „walkę” o Trybunał Konstytucyjny jest zaangażowane środowisko prawnicze, to sam konflikt nie jest w zasadzie konfliktem prawnym (zawsze w doktrynie istnieje jakiś spór), jest to konflikt polityczny. Za walką o TK idzie (niektórzy mówią, że nie) spór o demokrację, o to czy jeszcze jest, czy już jej nie ma? Zdaniem oczywiście tych obecnie rządzących, dopóki nie będzie ich sędziów w TK to nie będzie pluralizmu, a co za tym idzie, państwa prawa i demokracji. Zdaniem obozu oponentów, jeśli tamci (rządzący) wprowadzą większość (żeby zachować bezwzględną większość musieliby chyba, całkiem bezprawnie wymienić sędziów, już nie raz ktoś obliczał, że dopiero w 2017 (?) będzie 8:7), wtedy będziemy mieli do czynienia z brakiem demokracji, bo jakby nie było będziemy bliżsi pluralizmu niż przy obecnym rozdaniu… hmm.

Nie tylko studentom prawa pierze się mózgi i opowiada, że sędzia powinien być niezawisły, a co za tym idzie, nie powinien głośno opowiadać się za jakąkolwiek opcją polityczną. Dziś chyba każdy, kto bierze czynny udział w konflikcie (czytaj: obraża każdego kto ma inne zdanie niż on), wyciera sobie twarz niezawisłością sędziowską. Może to niektórych zdziwi, ale sędziowie to też ludzie. Mimo, że nie wypada (mój słownik chyba nie zna takiego słowa), przynajmniej publicznie, to zawsze mają jakieś zdanie na temat wydarzeń na scenie politycznej. Mają swoje sympatie       i czują się bardziej związani ideowo z tym czy innym ugrupowaniem. W końcu również mają czynne prawo wyborcze.

Czy TK jest polityczny? Co do zasady nie powinien. Jest to organ o ogromnej władzy, na którą nie powinien wpływać obóz rządzący. Niestety, dopóki właśnie ten obóz rządzący będzie wybierał sędziów, dopóty będzie on w pewnym stopniu upolityczniony. Sam pluralizm nie pomoże. Choć uczciwy sędzia w mniemaniu władzy to taki, który orzeka zgodnie z jej wolą.

Spokojnie, konstytucji nie uda się zmienić. Choć miała być na chwilę, chwila się przedłużyła. Ten strach o zmianę i tak niedoskonałej grundnormy jest przesadzony. Dla zmiany nie wystarczy ta większość, która chce ją obecnie zmienić i nie wystarczy nawet czterech lat kadencji. Konstytucji nie uchwala się na kolanie i nie przeprowadza szturmem w nocy bo człowiekowi z prawami kombatanckimi się tak podoba – sam się z żarciku śmiał.  

Najbardziej niesmaczny w całym konflikcie jest chyba brak w zasadzie merytorycznej debaty. Jedna strona pluje na drugą, przy czym zachowuje się jakby w ogóle nie słyszała co mówią po drugiej stronie barykady. Choć poza niesmakiem jest jeszcze przerażenie.  Jakie przerażenie? Najpierw należy odpowiedzieć sobie na pytanie: kto właściwie wybiera władzę? Niby lud, tak. Ale rozwińmy pojęcie ludu wybierającego władzę. Otóż najwięcej tego ludu to ludzie prości, niekoniecznie wykształceni (co dziwi przy dzisiejszym dostępie do edukacji), jak określił ich Platon - ciemna masa. Brutalne, ale niestety prawdziwe.  Witz polega na tym, że aby uzyskać legitymację do rządzenie i to całkiem legalnie, wystarczy zmanipulować właśnie tą ciemną masę, obiecać im jakieś cuda najlepiej socjalne, nie zważając na koszty (w zasadzie w kampanii wyborczej nie podaje się konkretnych kwot, bo wtedy bardzo łatwo kogoś z obietnic rozliczyć), wtedy kupimy ich poparcie. Nie trzeba być wybitnym ekonomistą, by wiedzieć, że bierna pomoc socjalna państwa (np. zasiłki) zniechęca do pracy, a budżet ma pewne ograniczenia. Przy zmniejszeniu wpływów i radykalnemu zwiększeniu wydatków nic nie może się udać. Co dziwi? Dziwi (i przeraża) to, że ten lud pracujący tego nie rozumie. Nikt nie zrobi im dobrze dając i nic za to nie zabierając. Chociaż chwileczkę…. jak opodatkujemy tą garstkę najbogatszych 75% podatkiem, to pewnie będziemy mieć pełne kieszenie! Jak Robin Hood, zabierzemy tym obrzydliwie bogatym i oddamy najbiedniejszym. Tylko proszę mi nie mówić, że schowają pieniądze w tzw. rajach podatkowych, gdziekolwiek one dziś są. Od zawsze byłam zdania, że pieniądz w gospodarce musi krążyć (pewnie dlatego za dużo wydaję), musi na siebie pracować, jak leży bezczynnie to tylko traci na wartości. Jeśli ten bogaty będzie miał 2, 3, 10 samochodów, to ktoś musi je myć, serwisować itd., nie będą tych pieniędzy trzymali w skarpetkach. Jeśli nie wydadzą to zainwestują. Najprościej mówiąc wpompują je ponownie w gospodarkę. Ale jak zabierzemy im ¾ to nie będą mieli już co i może wtedy rzeczywiście schowają do skarpetki. W prawnikach zawsze mnie przerażała ich niewiedza ekonomiczna i wręcz nawet pogarda do tej nauki. Ech… btw w dzisiejszych czasach studiować politologię to musi być coś pięknego. Choć studiowanie prawa przy obecnych zmianach też jest magią.

Na zakończenie coś przyjemniejszego. Takie życzenie. W tym roku obchodzimy 10 rocznicę śmierci mistrza piosenki poetyckiej, Marka Grechuty. Mam nadzieję, że Kraków choć na chwilę porzuci walkę o TK i szykuję jakąś torpedę ;)

 

PS. Link do artykułu inspiratora http://jks.salon24.pl/690035,grzech-pierworodny-iii-rp-w-narracji-prawa-i-sprawiedliwosci

Kiedy mamy marzenia a nie starym się ich spełnić życie staje się koszmarem… Zdecydowanie należę do ludzi, którzy realistycznie patrzą na przyszłość i muszą właściwie ocenić sytuację zanim podejmą decyzję. A jednak wszystkie ważniejsze decyzje podejmuje pod wpływem impulsu, emocji, które pojawiają się średnio raz w roku i każą mi zmienić coś radykalnie. To przez te przypadki odnalazłam swoją wielką miłość - podatki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo