Prof. imć Sadurski, szarpnął za nogawkę prof. Krasnodębskiego (wyżej nie mógł, cóż...), to żem chciał komenta założyć, o tymże gryzieniu nogawek, względnie biegu za samochodem (część mniej symapatycznych czworonogów, jak wiemy, ma taki obyczaj).
Nie udawszy się wszakże, gdyż.... nie mogę komentować na tym blogu.
NIe zmartwiło mnie to bynajmniej, lecz zaciekawiło, co żem popełnił, że nie lzja komentować.
Szukałem w archiwum, aliści imć professore skasowawszy.
Z pamięci rzeknę Wam, że zwróciłem tylko uwagę na biedny los Pana Profesora, któren zależny jest od tzw. Salonu, któryż to Salon imć profesorowi dawa żyć, wysyłając go tu i ówdzie, coby professore nauczał Zachód o intelektualistach przeciskających się między białymi niedźwiedziami i ludźmi w walonkach po Polszy.
Załkałem też nad niedolą Profesora, którego (stąd ona niedola) pochwalił był znany kaczystowski siepacz, oszołom i co tam jeszcze, Piotr Semka.
No proszę, zabolało...