"Czy właśnie obie strony polskiego sporu politycznego postanowiły rozprawić się z Konfederacją?" Fot. PAP/Canva
"Czy właśnie obie strony polskiego sporu politycznego postanowiły rozprawić się z Konfederacją?" Fot. PAP/Canva

Konfa w dwa ognie wzięta

Rafał Woś Rafał Woś Konfederacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 142
Czy tylko mnie się wydaje? Czy właśnie obie strony polskiego sporu politycznego postanowiły rozprawić się z Konfederacją?

Konfa, czyli pogrobowcy Balcerowicza

Nie byłem, nie jestem i nie będę (chyba) fanem partii Mentzena i Korwina. Nie od wczoraj uważam ich polityczne przesłanie za wyjątkowo nietrafione, anachroniczne, a nawet szkodliwe dla Polski. Konfiarze są dla mnie pogrobowcami Leszka Balcerowicza ogrzewającymi prastare kotlety - o tym, że państwo nie powinno się wtrącać do gospodarki. Albo, że wolny rynek cokolwiek tutaj sprawiedliwie ureguluje. Nie lubię też tego, że Konfederaci (głównie ci z frakcji Korwinizmu-Mentzenizmu) apelują do najgorszych emocji społecznych - stawiając na skrajny indywidualizm („moje pieniądze, nikomu nie oddam”), klasowy egoizm („święci przedsiębiorcy”) i darwinowskie przeświadczenie, że życie gospodarcze musi być dżunglą, gdzie wygrywa najsilniejszy. Nie wiem, jakim cudem może ktoś odnajdywać u nich choćby elementy ideologii narodowej. Wywodzącej się przecież z tego samego pnia, co socjalizm czy katolicka nauka społeczna. I głoszącej potrzebę międzyludzkiej solidarności.


Jest parę spraw za których Konfę trzeba docenić

Ale bądźmy sprawiedliwi. Jest też parę spraw za które trzeba Konfederację docenić. Choćby za to, że to ona (i tylko ona) jest dziś jedyną autentyczną „trzecią siłą” polityczną w Polsce. Konfa to jedyna formacja, która bardzo mocno i wyraziście odgradza siebie zarówno od PiSu jaki i od antyPiSu. Kosiniak i Hołownia (o Lewicy już nawet nie mówię) mogą milion razy powtarzać, że są alternatywą dla obu stron politycznego duopolu. Fakt jest jednak taki, że stanowią integralną część antyPiSu - tyle, że pod innym szyldem. O czym świadczy sam choćby fakt, że po wyborach mogą stworzyć koalicję tylko i wyłącznie z Tuskiem, a porozumienie z Kaczyńskim jest czymś, co przekracza ich polityczną imaginację. Byłoby grzechem śmiertelnym, za popełnienie którego Hołowni czy Czarzastemu spaliłby wiekuisty ogień w piekle TVNu i TOK FM. Więc nawet nie ważą się o tym pomyśleć.

Konfederacja odwrotnie. Aplauz liberalnego mainstreamu niespecjalnie ich interesuje. Podobnie jak poklask PiSowskiego antysalonu. Dlatego nie stoją po żadnej ze stron. Nie mówią, że po wyborach będą rządzić z jednymi albo z drugimi. I ta taktyka jest chyba dość słuszna. Pozwoliła partii dojść do 10 sondażowych procent. A wydaje mi się, że ten wynik w dniu wyborów będzie jeszcze wyższy.


Konfederacja gniewa duopol

Jako autentyczna trzecia siła Konfederacja budzi oczywiście furię po obu stronach naszego duopolu. AntyPiS zawsze nimi gardził i odgradzał się od nich jak tylko mógł podkreślając „skrajną prawicowość” Konfederatów. Od lat wobec środowisk okołokorwinowskich i narodowych stosowane są techniki kordonu sanitarnego i „cancel culture”. Ten kancelizm działa w Polsce dość słabo. Zwłaszcza w porównaniu z tym, co się dzieje obecne na Zachodzie. Ale przy odpowiednim włączeniu czynników zewnętrznych można także w ten sposób osaczać Konfederację. O czym przekonał się niedawno sędzia piłkarski Szymon Marciniak. Który najpierw wystąpił na imprezie organizowanej przez Mentzena. A potem musiał wysmażyć długi list z samokrytyką. Bo gdyby tego nie zrobił to jego błyskotliwa kariera międzynarodowa by się pewno załamała. Myślę, że wielu innych ambitnych pięć razy się teraz zastanowi, zanim zrobi coś razem z Konfiarzami.

Ale i PiS nie zamierza wysyłać do Konfederacji pojednawczych sygnałów. Przeciwnie. Moim zdaniem to właśnie strach przed podgryzająca Kaczyńskiego z prawej Konfą był głównym powodem stworzenia komisji weryfikowacyjnej ds. rosyjskich wpływów. Bo akurat (prawdziwa lub domniemana) „prorosyjskość” to jest jedna z pięt achillesowych Konfederatów. Coś, co w warunkach wojennych może jednak wielu ludzi do głosowania na nich zniechęcić.

Mamy więc do czynienia z klasycznym wzięciem Konfederacji w dwa ognie. I tak chyba będzie do samych wyborów. Po czym - w zależności od ich wyniku - nastąpi odkrywanie w Mentzenie i Bosaku potencjalnych koalicjantów. Ale to oczywiście dla PiSu i antyPiSu ten gorszy scenariusz. Jedni i drudzy woleliby raczej, żeby Konfa wróciła do mysiej dziury. I żeby nie przeszkadzała im w ich starciu o władzę w Polsce.

Rafał Woś

"Czy właśnie obie strony polskiego sporu politycznego postanowiły rozprawić się z Konfederacją?" Fot. PAP/Canva

Czytaj dalej:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka